Zaciskając mocno wargi, powstrzymywałem się od krzyku, który jeszcze bardziej prowokował złego pasterza. Rachel już jakiś czas temu zmyła się zostawiając mnie z nim sam na sam, nienawidziłem jej za to jeszcze bardziej. Oszukała mnie, zdradziła, skrzywdziła osobę mi bliską, wykorzystując moje poczucie winy, a wszystko to tylko po to, by na końcu oddać mnie w ręce potwora.
- To, co Miki pobawimy się? - Słysząc jego głos, uniosłem głowę, czując się okropnie, ciało bolało od uderzeń lub rozcięć skóry, których nie mogłem uleczyć, w pomieszczeniu było ciemno, a jedynym światłem była świeczka znajdująca się na stoliku obok krzesła, do którego byłem zakuty kajdanami. Aura w pomieszczeniu zdawała się przygniatać mnie swoim ciężarem, a temperatura będąca bardzo wysoką w niczym mi nie pomagała. Tak bardzo chciałem aby to już był koniec miałem dość tej „zabawy”, Która tak bardzo go uszczęśliwiała.
- Nie jesteśmy na ty - Syknąłem cicho, patrząc na tego potwora z obrzydzeniem. Pasterza rozbawiły moje słowa, choć sam nie rozumiałem czemu. Powiedziałem coś zabawnego? Powiedziałem coś niemądrego? Nie rozumiałem tego człowieka i to naprawdę mnie przerażało. On miał swój świat, do którego ja dołączyć nie miałem zamiaru, to zdecydowanie nie moja liga, nawrócenie go mija się z celem, mu nikt już niestety nie pomoże.
- Należysz do mnie, to ja decyduje, jak będę się do ciebie zwracał - Syknął, chwytając moje włosy, za które mocno pociągnął, zmuszając mnie do odchylenia głowy do tyłu. Nie wiele robiąc na mnie wrażenia, Sorey będąc opętanym przez zło, gorsze rzeczy robił, czym więc jest to zwykłe szarpania za włosy, w porównaniu do tego, co robił mój mąż lub do tego, co już mi zrobił ten potwór.
- Wiesz, współczuję ci - Zacząłem, patrząc w oczy mężczyzny, który zmarszczył brwi, patrząc na mnie z niezrozumieniem. - Jesteś sam, niekochany, niechciany i podły, dla nikogo nic nie znaczysz, a złość i nienawiść na cały świat wyrzucasz, niszcząc dobro i radość ludzką, zrobił ci kiedyś ktoś krzywdę? - Spytałem, czym chyba lekko rozbawiłem, jednocześnie wkurzając mojego kata. Może powinienem milczeć? Narażam się mu troszeczkę, a on raczej nie jest z tego powodu zadowolony.
- Och tak dziękuję, że mi to uświadomiłeś, dzięki tobie od dziś będę lepszym człowiekiem - Gdy to usłyszałem, wiedziałem, że to ironia tyle zrozumieć potrafiłem bez pomocy innych. - W zamian za to może pozbędę się twojego języka, byś mniej gadał - Po tych słowach zacisnąłem mocno wargi, bojąc się spełniania jego groźby.
Mężczyzna zaśmiał się, poluźniając uścisk dłonie, w której trzymał moje włosy, rozczesując je palcami, nieprzyjemnie za nie szarpiąc.
- Są takie piękne - W jego głosie było coś dziwnego. Coś, co raczej nie pozwalało mi mu zaufać, co ja mówię, nic nie pozwala mi na ten czyn. - Szkoda byłoby je.. Stracić - Po tych słowach chwycił za nóż, po prostu je ścinając, rzucając ścięte włosy gdzieś w bok. - A mogłeś mnie nie prowokować - Od początku wiedziałem, że jest debilem, ale co zrobiły mu moje włosy?
Milczałem, poruszając głową, aby dostrzec jak wielkie szkody wyrządził moim włosom, to głupie, lecz mają dla mnie ogromne znaczenie lub miały, ścięte aż do ramion na prezentowały się marnie, Sorey nie byłby pocieszony. Czemu ja o nim myślę? On mnie nie chcę, zostawił mnie a ja i tak nie pożyję długo, włosy nie powinny mieć dla mnie już znaczenia..
Pasterza bardzo bawiło moje cierpienie nie żeby mnie to zaskakiwało, to pieprzony sadysta, który lubi bawić się innymi ludźmi.
- Aleksander? - Słysząc znajomy głos, uniosłem na chwilę głowę, ciężko dysząc, aby już po chwili ją opuścić, nie jestem już młody i ja powinienem mieć przerwę w znęcaniu się nade mną. Tak bardzo zabawne, co mi jednak jeszcze zostało? Chyba już nic.
- Rachel wróciłaś na finał, anioł już nie może się doczekać końca zabawy - Słuchałem ich, choć niewiele słów docierało do mnie, zdanie wypowiedziane przez tego dupka zrozumiałem reszty konwersacji niestety nie.
- A więc mamy gości - Nie mając siły już unosić głowy, nie mogłem dostrzec, o jakich gościach mówi ten chory człowiek. Pasterz chyba musiał to dostrzec, bo szybko postanowił mi pomóc, szarpiąc za włosy, za pomocą których mógł poruszyć moją głową. - Podoba ci się? Sprawiłem, by był piękniejszy - Z chorą satysfakcją patrzył na krew płynącą z mojego nosa, na pewno był złamany.
- Zostaw go - Słysząc tak doskonale znany mi głos, spojrzałem w stronę, z kont dochodził, nie spodziewałem się, że tu przyjdzie nie po tym wszystkim, nie był zresztą sam Arthur i Lailah również z nim byli co uspokoiło mnie jeszcze bardziej.
- Ależ oczywiście już go zostawiam, a nawet wypuszczam - Gdy tylko zobaczyłem ten nóż. Wiedziałem, że kłamie, nie żebym spodziewał się po nim czegoś więcej. Z moich ust wydobył się cichy jęk, gdy w dłoni znalazł się nóż przebijający ją na wylot. - Nie ma z tobą zabawy - Westchnął, wyciągając nóż z mojej dłoni, nie przejmując się towarzystwem.
- Odejdźcie stąd po dobroci, mój anioł nie może pracować w takim stresie - Gdyby nie to, że wszystko mnie bolało, może bym się zaśmiał z jakże wspaniałego żartu mężczyzny. Zdecydowanie lepszego żaru nie słyszałem.
<Sorey? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz