sobota, 16 lipca 2022

Od Mikleo CD Soreya

Było mi wstyd za siebie, nie powinienem był zaatakować Soreya, gdyby nie ten trans, w który wpadłem nigdy, by się to nie wydarzyło. Zły na samego siebie wylałem trochę łez, nim powoli zacząłem się uspokajać, skupiając na delikatnym dotyku męża, jego obecności w tej chwili najbardziej było mi potrzeba. Uświadomiłem sobie również jedną małą rzecz, już wiem, po kim Misaki płacze bez powodu najwidoczniej po mnie odziedziczyła to nieszczęsne płakanie, którego kiedyś tak często nie okazywałem. Dziadek miał racje, ludzie życie zrobiło ze mnie bardzo miękką istotę może gdybym wtedy nie pozwolił sobie na uwolnienie wszystkich emocji, nigdy nie byłbym taki słaby, taki ludzi. Sam już nie wiem, czasem chyba po prostu za dużo biorę na siebie, nie dając sobie z tym rady, muszę się uspokoić, wszystko sobie przemyśleć, przestać być taką słabą istotą muszącą chować się w ramionach człowieka, nie tego byłem uczony, nie taki powinienem być, muszę być silny, chociażby dla nich wiedząc, że jeśli ja upadnę, upadną i oni.
- Przepraszam, już mi lepiej - Przyznałem, odsuwając się od Soreya, wycierając ostatnie kropelki łez z moich policzków.
- Nie przepraszaj, nic się nie stało - Wyznał, całując mnie w czoło, łagodnie się przy tym uśmiechając.
- Wracamy do domu? - Zmieniłem temat zmęczony dzisiejszym treningiem, golem nie oszczędzał mnie, a skutkiem tego były siniaki, których znów mam mnóstwo na swoim ciele.
- Tak, tylko daj mi sekundę - Poprosił, podchodząc do stojącego w bezruchu posągu golema, a więc chciał mu się przyjrzeć i pewnie nawet z nim zawalczyć. Cały Sorey ekscytuje go wszystko, co nowe lub mu nieznane i, mimo że głośno tego nie powie, ja wiem, co po głowie mu chodzi.
- Chcesz się z nim spróbować? - Spytałem, dostrzegając błysk w jego oczach.
 - Oczywiście, że bym chciał - Zawołał, brzmiąc jak mały chłopiec ekscytujący się zabawą. - To znaczy tylko jeśli ty, masz wciąż siłę i ochotę jeszcze tu chwile pobyć, bo jeśli nie możemy wracać do domu - Spoważniał, znów udając tego poważnego mężczyznę, którym tak naprawdę nigdy nie był a na które tak bardzo się kreuje.
Uśmiechając się delikatnie po usłyszeniu jego słów, kiwnąłem głową, nie mając ni przeciwko, aby mój maż zawalczył z golemem, to dobry trening, który i mu może się przydać.
- W porządku, aby rozpocząć trening, wypowiadasz słowa „rozpocząć walkę”, aby zakończyć, mówisz „zakończyć walkę” Nic nadzwyczajnego, proste słowa które każdy zapamięta - Wyjaśniłem, siadając na na małej ławce stworzonej do wypoczynku, ja trochę odetchnę i wyleczę swoje ciało a on trochę potrenuje dla mnie samego to żaden problem a dla niego jak widać spora przyjemność.
Sorey kiwnął głową, powtarzając po mnie słowa rozpoczęcia treningu, nie łatwego, ale nawet całkiem przyjemnego, dzięki niemu ja zapominam o wszystkich problemach więc i mojemu mężowi powinno to w jakiś sposób pomóc, w odstresowaniu się po tym, co niedawno przeżył, a przynajmniej mam taką nadzieję.
Mój mąż trening skończył po niecałych trzydziestu minutach, mając już dość walki z bardzo silnym przeciwnikiem.
- One stoją tu od zawsze? - Dopytał, gdy zmęczony usiał obok mnie na ławce.
- Nie dziadek nigdy by się na to nie zgodził - Wyznałem, opatrując jego drobne rany i siniaki.
- Więc wychodzi na to, że zniknięcie dziadka dobrze im zrobiło - Gdy to powiedział, poczułem się nieswojo, to ja zabiłem dziada i gdyby się o tym dowiedzieli, znienawidziliby mnie - Miki, nie o to mi chodziło - Dodał szybko, dostrzegając moją minę.
Cicho westchnąłem, kiwając łagodnie głową.
- Wiem, oczywiście, że wiem - Wyznałem, uśmiechając się łagodnie, wstając powoli z ławki, dostrzegając idącą w moją, a raczej naszą stronę Aurorę.
- Dzień Dobry, Mikleo starszyzna chciałby z tobą porozmawiać - Odezwała się, co w ogóle mi się nie spodobało.
- Dobrze - Kiwnąłem głową. Wiedząc, że i tak nie mam wyjścia. Zapewne będę wypytywany, czy mam jakiś pomysł, czy jestem w stanie poświęcić się dla ludzkości i tak dalej. Jak ja nie lubię, gdy ktoś zmusza mnie do podejmowania takich decyzji.
- Idę z tobą - Odparł hardo Sorey.
- Starszyzna chce, by przeszedł sam - Odparła dziewczyna.
- Zostań dam sobie radę - Poprosiłem, nie chcąc, aby się denerwował, podczas rozmowy ze starszymi ja sobie z tym poradzę sam mam przynajmniej taką nadzieję.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz