sobota, 23 lipca 2022

Od Mikleo CD Soreya

 Skupiłem wszystkie swoje zmysły, aby sprawdzić, czy ktoś tu jest, nim odpowiedziałem mężowi na jego pytanie. Na szczęście Alisha i grupka wciąż wierzących była tu nie poddała się, nie odeszła i bo było bardzo ważne dzięki tej grupce świat może znów by taki jak kiedyś.
- Są tu, nie odeszli - Wyznałem, nie szepcząc tak jak mój mąż, nie widząc w tym najmniejszego sensu.
- Skąd to wiesz? - Zdumiony zerknął na mnie, nie rozumiejąc skąd moja pewność, no cóż z wiekiem anioły uczą się nowych rzeczy, a ich moc staje się coraz silniejsza, gdyby Sorey troszeczkę poczytał więcej o istnieniu aniołów pewnie, by to wiedział, nie zmuszam go jednak do tego ani nie oczekuje, by to wiedział, od tego bowiem jestem, by przybliżyć mu wiedze na temat aniołów przynajmniej taką, którą sam już posiadam.
- Czuje ich obecność, z czasem tak jest. Moce aniołów stają się coraz to silniejsze, a my czujemy rzeczy, których wcześniej nie czuliśmy lub wiemy rzeczy, których wcześniej nie wiedzieliśmy - Objaśniłem, spokojnie idąc przy boku męża.
- Więc coś już zmieniło się w twojej mocy? - Zerknął na mnie z zaciekawieniem, jednocześnie może nawet ze zmartwieniem tak jakby miało to być czymś złym, a może tylko mi się wydaje.
- Cóż, potrafię z łatwością wyczuć ludzi znajdujących się bardzo daleko, wyczuwam ich emocje i potrafię odkryć, co złego w swoim życiu zrobili, a z mocy związanych z wodą i lodem, jeśli się wścieknę, potrafię sprowadzić burze, a jeśli odczuwam silny smutek, mogę sprowadzić deszcz - Objaśniłem, przynajmniej tyle nowych umiejętności dostrzegając w sobie. Niewiele, ale wystarczająco, abym znów musiał zacząć na nowo uczyć się mocy, nad którymi nie do końca jeszcze potrafię zapanować..
- I nic mi o tym nie powiedziałeś? - Mówił z pretensją w głosie, której nawet nie starał się ukrywać.
- Nie było okazji ani potrzeby to nic w twoim życiu, ani w moim nie zmienia - Zapewniłem, to w końcu tylko nauka nowych umiejętności każdy anioł kiedyś musi to przejść.
- Powinienem to wiedzieć, by w razie co wiedzieć co się z tobą dzieje - Wyjaśnił mi, dlaczego powinienem był mu mówić o tym, milknąc od razu po wejściu do miasta, dostrzegając to, czego dostrzec nie chciał. Wielu ludzi w mieście już od dawna byli skamienieli, oby udało mi się jak najwięcej ich powrócić do życia, nim sami wezmą znów życie w swoje ręce.
- Porozmawiamy o tym później, teraz chodźmy do Alishy teraz ona i jej miasto potrzebują pomocy - Urwałem temat moich mocy. Tym razem Sorey odpuścił, ale coś tak czuje, że jeszcze poruszy ten temat, gdy przyjdzie na to odpowiedni moment.
- Sorey? Mikleo? Co wy tu robicie? - Alisha widząc naszą dwójkę od razu do nasz podeszła a jej zmartwiona i zmęczona twarz, chociaż troszeczkę rozpromieniała.
- Przybyliśmy tu, aby uratować twoje królestwo i ludzi zamieszkujących to miasto - Odezwałem się do Alishy, przyglądając się ciałom strażników, biedni niewierzący ludzie.
- Da się ich uratować? - Na to pytanie już nie odpowiedziałem, pozostawiając to mężowi, niech on jej wszystko wyjaśni, ja w tym czasie mogłem skupić się na ożywianiu tych, którzy zostali przemienieni w głaz.
Cały proces niby nie był trudny, a jednak niemiłosiernie męczył, utrata krwi to jedno, tłumaczenie ludziom co się dzieje to drugie, a zmęczenie po podróży to trzecie oby tylko to wszystko było tego warte.
Jako ostatniego do życia sprowadziłem króla, doskonale wiedząc, że z nim ta łatwo nie będzie, ten człowiek był prawdziwie niewierzący i kto wie, co postanowi uczynić, gdy znów będzie żywy.
Tak jak się tylko mogłem spodziewać, gdy tylko wrócił do żywych, kazał straży złapać mnie i Soreya nie słuchając moich słów, nie słuchając również słów Alishy, nie zwracają uwagi nawet na to, że nikt ze straży nie mógł mnie dotknąć, wciąż nie do końca wierzyli, dla tego dotknąć nie mogli. I pewnie nadal by tak było, gdyby nie mój gniew. Pod którego wpływem zgasło światło, a ja zjawiający się za królem w mroku z czerwonymi oczami demona zacząłem po cichu mówić do niego, pokazując mu, co się wydarzy, jeśli znów nie uwierzy.
Ta chwila trwała dosłownie chwile Król jednak miał już dość błagając, bym przestał, spełniając jego oczekiwania. Odszedłem, wracając do swojej poprzedniej formy, gdy światła znów się zapaliły.
- Skąd to wiesz? - Spytał, uspokajając swój oddech.
- Wiem więcej, niż mógłbyś przypuszczać - Odezwałem się i to właśnie mu wystarczyło. Król kazał uwolnić mojego męża, przeprosił go za swoje zachowaniu i obiecał sporą rekompensatę zadość uczynienia za swój błąd. Dobrze, że go zrozumiał, teraz tylko musi prawdziwie uwierzyć, a kto wie, może grzechy będą wybaczone.
- Co mu powiedziałeś? Co zrobiłeś? - Alisha prowadząca nas do pokoju, w którym mieliśmy odpocząć, przez cały czas patrzyła na mnie z niedowierzaniem.
- Nic no nie byłoby prawdą - Wyjaśniłem, naprawdę zmęczony. To zadanie będzie trudniejsze niż podejrzewałem, naprawdę chciałbym, aby już dobiegło końcu..

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz