Na jego słowa uśmiechnąłem się delikatnie, postanawiając skorzystać z bardzo kuszącej propozycji mojego męża. Nie powiem, podobało mi się to, w jakim kierunku to wszystko zmierzało. Strasznie długo byliśmy rozdzieleni, co zacząłem odczuwać dopiero ostatnimi dniami. Najpierw kilka długich i niezwykle męczących dni w więzieniu, potem ucieczka przed strażą, ale teraz w końcu mogliśmy się sobą nacieszyć. Na samo wspomnienie o więzieniu od razu moje myśli powędrowały w kierunku miasta, Alishy i tych wszystkich ludzi, którzy zamienili się w posągi, ale jednak zaraz je odgoniłem. Musiałem skupić się na moim mężu, który w tym momencie bardzo potrzebował mojej atencji, podobnie jak ja jego. To jest teraz czas dla nas, i dla nikogo innego. Pewnie niektórzy mnie wzięliby to za bardzo samolubne, ale w tym momencie mam zdecydowanie ważniejsze i przyjemniejsze rzeczy na głowie niż to.
Najpierw był czas na relaksacyjną kąpiel, za którą moje ciało niezmiernie tęskniło i nie mogło się doczekać. Siedzieliśmy w balii dopóki woda nie stała się wręcz lodowata. Dopiero wtedy wyszliśmy i skierowaliśmy się do sypialni, gdzie dalej mogliśmy nadrabiać zaległości.
Czułem, że Mikleo był lekko zniecierpliwiony, ale pomimo tego nie spieszyłem się. Zająłem się jego ciałem bardzo dokładnie, niespiesznie i nieznośnie leniwie. Mieliśmy dużo czasu, więc zamiast się spieszyć postanowiłem powoli doprowadzić go do szaleństwa. W końcu ma strasznie dużo kochanków, musiałem zatem sprawić, bym był jego jedynym. I później się jeszcze dziwi, że jestem o niego zazdrosny. Nie, żeby coś, ale to nie ja otrzymywałem propozycję seksu od niemalże każdego, kto jest w stanie mnie dostrzec. Chociaż, to też ma jakieś swoje plusy, ponieważ kiedy mnie już na tym świecie zabraknie, to jest większa szansa na to, że sobie kogoś dzięki temu znajdzie.
- Czy jestem lepszy od reszty twoich licznych kochanków? – wymruczałem do jego ucha, kiedy zbieraliśmy siły po intensywnym stosunku.
- Mhm. Mogę nawet posunąć się do stwierdzenia, że jesteś najlepszy – odparł rozbawiony, wtulając się w moje ciało.
- Przypomnij mi, bym następnym razem nie puszczał cię samego – powiedziałem, poprawiając jego kosmyki, które były w totalnym nieładzie po naszych małych zabawach.
- Aż tak bardzo jesteś o mnie zazdrosny? – spytał, kładąc swoją brodę na mojej klatce piersiowej, by móc spojrzeć w moje oczy.
- Powiedzmy, że nie ufam ludziom, którzy po kilku minutach wychodzą z niemoralną propozycją – wyjaśniłem, nie chcąc wyjść na za bardzo zazdrosnego, w końcu wiedziałem, że Mikiemu mogę w pełni zaufać. Chociaż, kiedyś przecież bezwstydnie flirtował z tamtym chłopakiem... w sumie to jednak lepiej, abym miał na niego oko. Tak na wszelki wypadek. – No i też raz zachowałeś się niegrzecznie. Skąd mam pewność, że nie zrobisz tego drugi raz? – spytałem, ale nie na poważnie, ale bardziej, by się z nim podrażnić. Bardziej na poważnie zacznę go pilnować, jak będzie gdzieś wychodził.
- Faktycznie. Więc moja rola w tym, abyś odzyskał tę pewność. Myślisz, że mi się uda? – spytał, poprawiając się i tym samym odrobinkę podrażniając moje najwrażliwsze miejsce, oczywiście specjalnie.
- Myślę, że to zależy od tego, jak bardzo się postarasz – odparłem zachęcająco, kładąc dłonie na jego biodrach. Czyli nie tylko ja miałem ochotę na noc pełną uniesień... dobrze wiedzieć, że nie tylko ja chciałem w pełni skorzystać z tej nocy.
Rano obudziła nas nasza mała księżniczka, wchodząc nam do łóżka i skacząc po materacu chcąc, żebyśmy już wstawali. Dobrze, że po zbliżeniu nauczyliśmy się zakładać ubrania, chociażby te dolne części. To już nie są te wspaniałe czasy, że bez żadnych obaw mogliśmy zasnąć wtuleni w swoje nagie ciała...
- Jeszcze pięć minut, księżniczko – wymamrotałem, przytulając ją do siebie. Nie spałem praktycznie całą noc, więc chciałem jeszcze na moment zmrużyć oczy.
- Pić mi się chce – i tyle by było z tego mojego spania. Podniosłem głowę, aby spojrzeć na mojego męża, ale najwidoczniej był bardzo zmęczony i malutka go nie obudziła. Więc niech sobie śpi i wypoczywa, ja się zajmę Misaki.
- A na co moje słońce ma ochotę? – spytałem, podnosząc się do siadu.
- Na herbatkę – poprosiła, wyciągając rączki w moją stronę.
- To chodźmy do kuchni. Tylko cichutko, bo mamusia zmęczona i musi odpocząć – powiedziałem cicho, biorąc ją na ręce i wychodząc z pokoju, starając się zachować jak największą ostrożność.
<Aniele? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz