niedziela, 10 lipca 2022

Od Mikleo CD Soreya

Król pochłonięty lękiem i brakiem wiary w boga nie mógł mnie dostrzec, do tego nie słuchał swojej żony, wpadł w trans, a zło zbliżające się z każdej strony niedługo go pochłonie, nie ma ratunku dla kogoś takiego jak on. Alisha była na szczęście inna, boże jak mogłem kiedyś jej nie lubić, gdyby nie ona nie byłbym w stanie wydostać męża z celi, prowadząc ciemnymi drogami starych lochów do tylnego wyjścia. Teraz tylko unikać ludzi mogących coś podejrzewać. Założyłem na mojego męża płaszcz z kapturem zakrywającym jego twarz.
- O Alishe się nie martw, ona cały czas jest przy królu, na nią nie spadnie odpowiedzialność strażnicy, którzy cię pilnowali, zmienili się już w kamień, udało ci się wydostać i uciekłeś - Wyjaśniłem, ciągnąc go w stronę domu, gdzie nie wiele tłumacząc mamie Emmy, podziękowałem jej za pomoc, niestety było już późno, więc nie mogłem kazać jej samotnie wracać do domu, odprowadzimy ją, mogąc jeden dzień spędzić w wiosnę zamieszkałej przez kobietę. Rozmawiając z nią, pakowałem najważniejsze rzeczy w pośpiechu, w czym pomagał mi mąż i starsza od nas kobieta. Najtrudniej w tym wszystkim było nam wybudzić dzieciaki, z którymi jak najszybciej musieliśmy uciekać. Nie zostawię męża samego, pójdziemy do azylu, tam na pewno będziemy bezpieczni.
~ Powinieneś zostać w domu, do mnie będą szukać - Sorey odezwał się do mnie w myślach, trzymając na rękach śpiącą Misaki. Na szczęście Yuki szedł o własnych siłach blisko nas, trzymając jedną ręką swojego psa za sierść a drugą swoją małą przestraszona przyjaciółkę. Pani Caitlyn wydawała się bardzo spokojna, tak jakby nie przerażało ją uciekanie z miasta, co się dziwić kobieta wiele przeżyła, kto wie, czy i ucieczki nie zdołała zaliczyć. Tym razem jednak to nie ona uciekała, może dla tego nie odczuwała takiego strachu.
~ Nie zostawię cię, rodziny się nie zostawia. Wiem, że niektórzy ludzie tak i by zrobili, ale nie ja, dzieci cię potrzebują, ja cię potrzebuje, nie mogę dalej żyć bez ciebie - Przekazałem, uważnie obserwując otoczenie. Szczerze byłem bardzo zmęczony, z powodu czego zdarzało słyszeć mi się głosy, których słyszeć nie powinienem, to tylko zmęczenie nic się nie dzieje..
Droga, mimo że była taka sama jak zazwyczaj, strasznie mi się dłużyła, zmęczenie uderzało we mnie z każdej strony, a ja dzielnie z nim walcząc, teraz najważniejsza była nasza rodzina, a nie se odpocznę, gdy wszystko będzie w porządku.
- Zostańcie u nas i odpocznijcie, a później wyruszcie w dalszą podróż - Zaproponowała kobieta, otwierając drzwi do małego domu, cóż nikt nie będzie nas tu szukał, przynajmniej przez kolejne kilka dni najpierw przeszukają miasto, później ruszą dalej odzywało się moje zmęczenie, mówiąc mi, że to dobry pomysł. Ja jednak omówiłem, musieliśmy oddalić się z tego miejsca, jak najdalej się da, do azylu daleka droga a my musieliśmy iść aż do świtu, by za dnia odpocząć a nocą iść dalej przed siebie tak będzie najbezpieczniej.
Dziękując kobiecie, pożegnaliśmy się, ruszając w dalszą drogę, każde z nas milczało, pilnując się nawzajem, drogi były ciemne, a wokół panowała cisza i spokój szliśmy tak kilka dobrych godzin, nim zatrzymaliśmy się przy jednej z jaskiń, jak za dawnych czasów mój mąż rozpalił ognisko a koce, które spakowaliśmy, rozłożył na ziemi, to było bezpieczne miejsce blisko wody. Tak będzie wyglądało nasze życie, przez kilka dni nim dostaniemy się do azylu.
Yuki zmęczony podróż położył się na jednym z koc, zasypiając, przynajmniej on potrafi spokojnie spać, gdy my przez cały czas sprawdzaliśmy, czy aby na pewno nikt nas nie śledzi, w tym wszystkim tylko nic nieświadoma Misaki świetnie bawiła się z Coco. Biedny kot teraz to już to dziecko nie da jej spokoju.
- Prześpij się, wyglądasz fatalnie - Usłyszałem nagle głos męża, gdy walcząc ze zmęczeniem, złożyłem ręce do modlitwy, pogrążając się w modlitwie.
 Otwierając zmęczone oczy, spojrzałem na męża, cicho wzdychając.
- Nie mogę - Wyszeptałem, a mój głos brzmiał na nie tylko łamiący się, ale i przestraszony.
- Dlaczego? - Spytał, zdumiony patrząc na moją twarz, kładąc dłonie na moich policzkach.
- Boje się, boje się, że znikniesz, jeśli zamknę oczy - Wyszeptałem, mój mózg z powodu kilku dniowego braku snu wariował, już zdołałem słyszeć i widzieć rzeczy, których nie ma, co więc jeśli i to wszystko będące wokół mnie wcale się nie wydarzyło? Boje się, że mój mąż zniknie, a wtedy sam sobie nie poradzę, nie potrafię, boje się..

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz