poniedziałek, 11 lipca 2022

Od Soreya CD Mikleo

Wiedziałem, że z Mikim nie było najlepiej, no ale żeby aż tak? Jak długo musiał nie spać, aby mieć tak irracjonalne myśli? Kolejny powód, dla którego musiał się położyć. Wszyscy byliśmy przerażeni i zmęczeni całą tą sytuacją, ale on z nas wszystkich najbardziej. Tyle dla nas zrobił, więc najwyższy czas, aby w końcu mógł trochę odpoczął. Te wszystkie dni, kiedy to byłem w więzieniu, były dla niego strasznie, dzięki paktowi czułem każdą jego najmniejszą emocję, i żadna z nich nie była pozytywna. Strasznie to przeżył, jak każde nasze rozstanie. Cały czas przynoszę mu ból, a on nadal przy mnie trwał, takiego partnera jak on to szukać ze świecą. Mam szczęście, że trafiłem właśnie na niego. A on ma nieszczęście, że trafił na kogoś takiego, jak ja. 
- Nigdzie się nie wybieram, owieczko, nie musisz się o to obawiać – wyszeptałem łagodnie, całując go w czoło. – Prześpij się trochę, ponieważ będziemy cię potrzebować. Tylko ty znasz drogę do azylu. A kiedy otworzysz oczy, będę przy tobie – dodałem, poprawiając ostrożnie jego włosy.
- Obiecujesz? – spytał, patrząc na mnie z nadzieją i jednocześnie przerażeniem w oczach. Ta chwilowa przerwa naprawdę go zniszczyła. Jak on sobie beze mnie poradzi, kiedy mnie nie będzie już tak na dobre? Przecież on sobie beze mnie poradzi. Nie mogę go zostawić tak samego sobie. 
- Oczywiście, słońce. Odpocznij, a ja przypilnuję małej – powiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie i delikatnie.  
Widziałem, jak Mikleo jeszcze przez moment się wahał, ale w końcu położył się obok mnie, głowę kładąc na moich udach. Wzięliśmy tylko trzy koce, dlatego postanowiłem przykryć go płaszczem, który przyniósł mi do celi, by zakryć mnie przed niepożądanym wzrokiem. Gdyby nie on i Alisha, najprawdopodobniej rano zawisłbym na stryczku. Albo stracić głowę. 
Przez cały ten czas, kiedy to obserwowałem małą, nieprzerwalnie głaskałem Mikleo po włosach. Miałem nadzieję, że dzięki temu cały czas czuł, że jestem przy nim i nigdzie się nie zniknę. Skąd w ogóle mu się taki pomysł zrodził w głowie? Bałem się o niego i to bardzo. Takie myśli nie pojawiają się znikąd. Ja też byłem zmęczony, w celi nie najlepiej mi się spało, ale ja przynajmniej cokolwiek spałem, w przeciwieństwie do niego. 
- Tato? Spać mi się chce – usłyszałem cichutki głosik mojej małej córeczki. W końcu Coco będzie mogła trochę odpocząć. 
- Chodź do mnie, księżniczko – wyszeptałem, wyciągając w jej stronę wolną rękę. Dziewczynka bez namysłu podeszła i przytuliła się mocno do mojego ciała. – Stęskniłem się za tobą, wiesz? – dodałem, zamykając ją w szczelnym uścisku. Jak ja dawno jej nie widziałem... i tak niewiele brakowało, abym już nigdy jej nie zobaczył. Chyba tylko tego jednego żałowałbym przed śmiercią, że nie mogłem pożegnać się z rodziną. 
- To czemu tyle pracowałeś? – wymamrotała, balansując na granicy snu. Przez moment zastanawiałem się, o czym ona mówi, ale w końcu domyśliłem się, że Miki pewnie powiedział dzieciom, że jestem w pracy. Brzmiało to zdecydowanie lepiej, niż gdyby powiedział im prawdę, że jestem w więzieniu. Co prawda, niesłusznie, ale i tak niepotrzebnie b się martwiły, przynajmniej Yuki, bo Misaki chyba była za mała, aby wiedzieć, co to więzienie. 
- Nie miałem wyjścia. Spróbuj się trochę przespać, aniołku. Musisz być wypoczęta, bo wieczorem ruszamy w dalszą drogę – mówiłem dalej łagodnym głosem, okrywając ją kocem. Nadal było chłodno, a ja nie chciałbym, aby się przeziębiła. Ja mogę, jestem dorosły i mój organizm prędzej sobie z tym poradzi... i tak nie mogę narzekać, mała jeszcze roczku nie skończyła, a wygląda i zachowuje się jak czterolatka. Rośnie w naprawdę szybkim tempie. Może kiedy już dotrzemy do celu, powoli zacznę ją uczyć czytać? Jest mądrą i pojętną dziewczynką, na pewno da sobie radę. 
- A gdzie idziemy? – pytała dalej, dzielnie się trzymając. 
- Do domu mamy. Będzie tam wiele dzieci, zobaczysz, spodoba ci się. A teraz dobranoc, księżniczko – powiedziałem, nie chcąc dłużej męczyć dziecka. Dla niej to też był męczący dzień i zdecydowanie musiała odpocząć. 
Rozejrzałem się po jaskini, zdając sobie sprawę, że tylko ja byłem tym, który nie śpi. Yuki spał na kocu blisko nas, wtulony w Codi’ego, Coco przyszła przytulić się do mnie, a sądząc po spokojnych oddechach Misaki i Miki’ego, oni także pogrążyli się w spokojnym śnie. Nic nas nie goniło ani nie śledziło, byliśmy bezpieczni, więc i ja mogłem iść spać. Problem w tym, że było mi trochę niewygodnie i nie miałem jak się poprawić; z jednej strony leżał mój mąż, z drugiej wtulała się we mnie moja księżniczka. Zdecydowanie pozycja siedząca nie jest dobra do spania, i to jeszcze kiedy opierałem się o zimną, nierówną i twardą ścianę jaskini, ale na nic lepszego nie mogłem liczyć. Poza tym, chyba nawet lepiej, że będę spał takim lekkim snem, ktoś czuwać musi. Przymknąłem oczy, poprawiłem się delikatnie uważając, by nie zbudzić nikogo ze śpiących, i sam spróbowałem trochę wypocząć przed kolejną podróżą. 

<Aniele? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz