Nie powinienem się złościć, doskonale zdaje sobie z tego sprawę, jednakże emocje przejęły nade mną kontrolę, a to zakończyło się gniewem, którego okazywać nie chciałem. Ależ jak tu się nie denerwować, jeśli mój mąż wpada na tak beznadziejny pomysł. Misaki to małe dziecko nie możemy jej narażać, jak on sobie to w ogóle wyobraża? Mam wziąć ją na ręce i czekać aż ktoś mnie dostrzeże? Czy on do reszty oszalał? A co jeśli ludzie wzięliby ją za wiedźmę? Chcieliby ją zabić, a tak mała istotka nie będzie w stanie się obronić czy ludzkie życie jest ważniejsze od życia własnego dziecka? Wiem, że nie jest i wiem, że gdyby to usłyszał, pogniewałby się na mnie jednakże złość, którą w sobie teraz mam wrzuca do mojej głowy różne pomysły, które są naprawdę bezsensowne.
Uspokajając się myślami i czymś przyjemny zapomniałem powoli o naszej rozmowie, pozwalając sobie na sen, który w tej chwili bym mi bardzo potrzebny z powodu braku snu wczorajszej nocy..
Obudzony głośnym hukiem energicznie podniosłem się do siadu, wracając głowę w stronę okna. Burza to jej dźwięki wybudziły mnie ze snu. Cicho wzdychając, zerknąłem na śpiącego męża, wstając z łóżka, podchodząc do okna, zerkając na niebo, prawdopodobnie była trzecia w nocy, a przynajmniej tak mi się wydawało. Mówi się, że trzecia w nocy to chwila odrzucenia Boga a przyjęcia szatana kto wie, ile prawdy jest w tym zdaniu.
Tyle w tym prawdy ile prawdy jest w słowach ludzi i ich wierze.
Nie mogąc spać przez głośne huki, usiałem na parapecie, wpatrując się w las, znajdujący się niedaleko naszego domu między drzewami dostrzegając mrok prześladujący moje myśli. Nie mogą się do mnie zbliżyć, nie mogą skrzywdzić, dlaczego więc wciąż ich widzę? Zmartwiony obserwowałem uważnie mrok, zastanawiając się, czy to tylko moja wyobraźnia, czy to coś ma oczy, czerwone jak krew i usta z wielkimi zębami wyglądające jakby zostały przez kogoś wycięte. Ciekawe ile w tym naprawdę realizmu a ile widzę tego, co chce zobaczyć lub tego, co to chce, bym zobaczył...
- Miki? - Czując dłoń na moim ramieniu, wzdrygnąłem się lekko, odwracając głowę w stronę męża.
- Dlaczego nie śpisz? - Spytałem, zaskoczony tym drobnym faktem.
- Mógłbym zapytać cię o to samo, wszystko dobrze? - Dopytał, tym samym kładąc dłoń na moim czole, najwidoczniej sprawdzają, czy aby nie mam gorączki, raz w życiu mi się zdarzyło i teraz cały czas sprawdza, by się upewnić, że nie wróciła.
- Tak, oczywiście, że tak. Obudziła mnie burza i jakoś tak nie potrafiłem już zasnąć - Przyznałem, w końcu tak było, w całej tej historii pominąłem tylko mrok, który zniknął, gdy tylko pojawił się za mną mój ukochany, chociaż czasem niemądry człowiek. - A ty dlaczego nie śpisz? - Dopytałem.
- Nie było cię obok, więc wybudziłem się ze snu - Wyjaśnił, na co skinąłem delikatnie głową. Od zawsze budził się, gdy tylko wstałem czasem szybciej, czasem później jednak nigdy nie umiał beze mnie spać, a ja bez niego oboje lepiej czuliśmy się, mając się obok, tak już po prostu mamy.
- Rozumiem, wróćmy do łóżka. Jutro, a raczej już dziś za kilka godzin idziesz do pracy, powinieneś być wypoczęty - Wypowiadając to zdanie chwyciłem go za rękę, ciągnąc za sobą do łóżka. Mimo że przez burze nie potrafiłem już zasnąć, odczuwając wewnętrzny strach, głośne huki i błysk już od dziecka bardzo mnie przerażały i mimo starszego wieku wciąż odczuwam lęk. Udając, że tak naprawdę nie jest. Mimo wszystko chciałem, aby chociaż on zasnął, idzie jutro do pracy i powinien być wypoczęty, by nie zrobić sobie krzywdy.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz