niedziela, 31 lipca 2022

Od Mikleo CD Soreya

 Zakładając ubranie na moje nagie ciało, dostrzegłem pożerający wzrok męża, lekko tym rozbawiony przestałem zapinać guziki koszuli, która jeszcze odkrywała moją klatę, stając na palcach, łącząc tym samym nasze usta w pocałunku.
- Za mało cię wczoraj nakarmiłem? - Wymruczałem, patrząc w jego oczy rozczulonym wzrokiem.
- Cóż nie narzekałbym, gdybym mógł dostać więcej - Wyznał, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Nie wiem, czy wtedy byś się za szybko nie znudził - Ciągnąłem dalej tę gierkę i tak w końcu do niczego nie dojdzie przez służbę mającą zjawić się tu lada moment.
- Nigdy się tobą nie znudzę moja mała słodka owieczko - I znów mnie rozczulił, zawsze wiedział co i jak powiedzieć by uśmiech zjawił się na moich ustach, właśnie dla tego to on jest moim małym promykiem, prowadzącym mnie przez życie przy nim mimo burz czuje się bezpiecznie.
Nie mając szans nic odpowiedzieć z powodu pukania do drzwi, zająłem się szybko zapinaniem guzików, nim Sorey pozwolił wejść służące z pysznie pachnącym śniadaniem, sam chyba się skuszę i kto wie, troszeczkę mu podbiorę, z tego, co widzę i tak wszystkiego sam nie zje.
Tak jak mogłem się spodziewać, mój mąż nie był w stanie zjeść całego śniadania, które było naprawdę spore. Alisha zadbała, aby Sorey nadrobił spalone kalorie, przynajmniej ten jeden raz nie powie, że to ja za bardzo się o niego troszczę, dając mu więcej, niż był w stanie zjeść.
- Najedzony? - Na to pytanie westchnął ciężko, kładąc się na łóżku, no tak przejadł się, kto by się tego spodziewał, Alisha naprawdę przesadziła, nawet jedząc we dwoje, nie byliśmy w stanie zjeść tego wszystkiego.
- Nie będę w stanie zjeść nic do samego wieczora - Stwierdził, z czym nie chciałem dyskutować, jeśli czuje, że się najadł i nie jest w stanie nic zjeść przez najbliżej kilka godzin, ja negował tego, zamiaru nie mam, jeśli zgłodnieje, sam coś zje, a na razie o dobry czas na odpoczynek od jutra znów wyruszajmy w podróż, która zajmie nam trochę czasu..
Uśmiechając się pod nosem, nie mówiąc w sumie nic, położyłem się obok męża, wtulając w jego ciało, tak jak i on, tak i ja byłem zmęczony jedzeniem, najprostszym więc rozwiązaniem było po prostu odpocząć, w duchu już ciesząc się na powrót do Azylu, jeszcze tylko kilka dni i znów zobaczymy nasze piekę pociechy, aż same usta uśmiechały się, gdy myślałem o dzieciach, które na pewno za nami bardzo tęsknią, biedne maleństwa musimy im to po wszystkim wynagrodzić.
- Co cię tak bawi? - Sorey dostrzegając mój uśmiech, który najwidoczniej bardzo go zainteresował, wpatrując się w niego jak w obrazek.
- Nic - Wyznałem, w końcu nic mnie nie bawiło, uśmiechałem się na myśl o dzieciach, ale nie z rozbawiania a szczęście.
- Uśmiechasz się, więc coś cię bawi - Zauważył, opuszkiem palca jadąc wzdłuż moich ust.
- Nic mnie nie bawi, myślę o powrocie do dzieci.
- Już niedługo je zobaczymy - Wyszeptał mi do ucha, całując w czoło, oj tak już niedługo zobaczymy nasze dzieci, całe, zdrowe i może trochę na nas obrażone jednak to ostatnie nie będzie dla nas problemem najważniejsze, że je zobaczymy, resztę jesteśmy w stanie oboje znieść.
Do samego wieczora leżeliśmy w łóżku, dzisiejszego dnia nie mając na nic ochoty, jedocześnie zbierając siły na jutrzejszą wyprawę.
- Więc cały dzień zmarnowaliśmy na leżeniu w łóżku - Odezwałem się, nareszcie z niego wstając, podchodzą tym samym do okna, na dworze mimo wieczoru wciąż było ciepło to i akurat dobrze pozwoli nam to na wieczorny spacer, na który nagle nabrałem ochoty.
- Bez dzieci mogliśmy sobie na to pozwolić - Nie mogłem się nie zgodzić, przy dzieciach wiele rzeczy nie było już takich samych, nic jednak poradzić na to nie mogliśmy, chcieliśmy to mamy rola rodziców zawsze na pierwszym miejscu.
- Masz racje, jednakże dziś jeszcze z nimi nie jesteśmy, może wyjdziemy na spacer nad jezioro? Jest wieczór i nikt nie powinien nas zaczepić, jeśli oczywiście masz na to ochotę - Zaproponowałem jezioro, ponieważ bardzo je lubiłem, mieliśmy tam dużo spokoju i ciszy, a bez dzieci ten ostatni dzień nie licząc podróży, mogliśmy spędzić czas jak za dawnych lat tylko on i ja niczego więcej do szczęścia nam nie potrzeba.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz