Po tym, co dziś udało się uczynić, miałem szczerą nadzieję, że chociaż garstka ludzi znów uwierzyć a istoty złe i niegodziwe zniknął z tego miasta, pozostawiając ludzi w spokoju, przynajmniej tych, którzy znów uwierzyć będą chcieli. Przynajmniej tak mogłem spróbować im pomóc.
Zadowolonych z ocalenia chociaż garstki ludzi wyszedłem z łazienki, podchodząc do okna, za którym znów panowała nieprzyjemna atmosfera zło, które nadeszło, nie odpuści tak szybko, ludzie mają coraz mniej czasu, a moja ingerencja w to, co robią, dobiegła końca. Bóg wysłał wiadomość, pozwalając niewierzącym zobaczyć anioła teraz w ich rękach pozostała cała reszta.
- Miki choć już spać - Zwrócił się do mnie, czym przykuł moją uwagę.
- Już idę - Odezwałem się, odrywając wzrok od okna i deszczu stukającego o parapet.
Powoli ruszyłem, wiec w stronę łóżka ciesząc się z niskiej temperatury i braku burzy, tego drugiego naprawdę nie lubiłem, nie miałem tylko pojęcia dlaczego, czyżby miało to coś wspólnego z moim poprzednim życiu.
- O czym tak myślisz? - Spytałem, kładąc głowę na klatce piersiowej mojego męża.
- O tym, co wydarzyło się dziś. Mogłem nie iść tam z tobą, tylko przeszkadzałem - Wyjaśnił, kładąc dłoń na moją głowę, delikatnie mnie po niej głaszcząc.
- Co masz na myśli? Dlaczego nie powinieneś być tam ze mną? - Zadałem to pytanie, nakrywając nas kocem, nie do końca rozumiejąc, w czym on tam miałby przeszkadzać i dlaczego miałby tam ze mną nie iść, z resztą to już się wydarzyło po co o tym w ogóle myśleć?
- Ci ludzie powinni skupić się na tobie, a ja będąc tam, mogłem ich przypadkiem rozproszyć czy coś - Wyjaśnił, lekko mnie tym zaskakując.
- Ty naprawdę zawsze musisz szukać dziury w całym? Daj już spokój, nie przeszkadzałeś. Wiadomość została wysłana i tylko to ma znaczenie - Wyznałem, unosząc głowę, by na niego spojrzeć.
- Wiem, jednakże - Chciał mówić dalej, na co mu już nie pozwoliłem, kładąc dłoń na jego ustach.
- Sorey, proszę cię, odpuść. Chciałeś, by ktoś im jakoś pomógł, pomogłem, temat zakończony proszę cię, nie ciągnijmy tego tematu, dobrze? Nic nie zrobiłeś i naprawdę przestań już szukać dziury w całym - Poprosiłem, nie rozumiejąc w ogóle jego wypowiedzi, czy on zawsze musi wszystko brać na siebie? Zaczynam się o niego martwić, jeszcze trochę i zacznę rozmawiać z Alishą o jakieś sesji psychologicznej dla męża, która by mu mógł pomóc zrozumieć, że nie jest winien całemu złu na tym świecie i że cały świat nie opiera się na tym, co uczyni lub czego nie uczyni. Naprawdę nie wiem, co zaczyna się dziać z jego psychiką ale martwi mnie to co się dzieje, zacznę uważniej mu się przyglądać, aby w razie co zareagować....
Sorey westchnął cicho, nic już nie mówiąc, zadowolony z tego końca drążenia tematu przytuliłem się do męża, zamykając oczy, ten dzień nareszcie się zakończył, a my możemy odpocząć, ładując baterie przed jutrzejszym dniem.
Następny dzień nadszedł szybciej, niż mogłem się tego spodziewać, wyspany podniosłem się do siadu, zdając sobie sprawę, iż jest jeszcze bardzo wcześnie, mój mąż jeszcze spał, a ja nie mogąc już usiedzieć w miejscu. Wstałem, po cichu wychodząc z łóżka i pokoju, dając spokojnie wyspach się mojemu mężowi przed pracą, miał jeszcze czas i naprawdę nie było potrzeby, aby wstawał wcześniej.
Mając dużo czasu i mnóstwo energii przygotowałem już śniadanie pierwsze do zjedzenia teraz i drugie śniadanie do pracy męża, posprzątałem kuchnie i odetchnąłem, zrobiłem już wszystko, co zrobić powinienem z rana, podchodząc do okna znajdującego się w kuchni.
Zamyślony wpatrywałem się w krajobraz znajdujący się za oknem, czując znikąd dłonie owijające się wokół mojej tali, zerknąłem za siebie, by upewnić się, że to mój mąż uśmiechnąłem się do niego ciepło, stając na palcach, by ucałować jego usta.
- Dzień dobry, dlaczego już nie śpisz? Do twojej pobudki jest jeszcze godzina - Dostrzegłem, jednocześnie nie rozumiejąc po co wstaje, tak wcześnie, do tego wszystkiego był już ubrany i gotowy do wyjścia, sam nie wiem, po co się aż tak pośpieszył.
- Dzień dobry, mówiłem ci już, że nie umiem bez ciebie spać - Wyznał, bawiąc się moimi długimi rozpuszczanymi włosami.
Kiwnąłem głową, uśmiechając się delikatnie, do niego patrząc w jego oczy, a on patrzył w moje, w milczeniu trwaliśmy tak kilka minut, nim mój mąż pierwszy się odezwał.
- Czyżby dziś była pełnia? - Gdy o to zapytał, kiwnąłem delikatnie głową, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej, łącząc ponownie nasze usta w pocałunku, wkładając dłonie pod jego koszulkę.
- Miki nie powinniśmy - Szepnął, chwytając moje dłonie, powstrzymując mnie przed tym, co chodziło mi po głowie.
- Dlaczego? Masz jeszcze dużo czasu, no proszę - Poprosiłem ładnie, mając straszną ochotę na zbliżenie z mężem, który mimo wcześniejszej odmowy zgodził się, pozwalając sobie na chwile romantycznego zbliżenia które było bardzo przyjemne, a jednocześnie jak dla mnie za krótkie chciałem więcej, chociaż wiedziałem, że na to mowy już nie było, mój mąż musiał szybko zjeść śniadanie, wypić kawę, zabrać jedzenie pakując się do pracy.
- Muszę już iść, będę później - Wyznał, całując szybko moje usta.
- Uważaj na siebie - Zawołałem za nim, nie chcąc, aby przez nieuwagę coś sobie zrobił, tak nie wiele trzeba do wypadku.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz