Kiwając delikatnie głową, wstałem z krzesła, biorąc naszą małą gwiazdeczkę na dwór, gdzie znajdowały się inne małe dzieciaczki, z tego faktu bardzo zadowolony zaprowadziłem Misaki na mały plac zabaw, gdzie mogła trochę się wyszaleć, siadając na jednej z ławeczek stojących bardziej w cieniu.
- Mogę się dosiąść? -Słysząc delikatny kobiecy głos, spuściłem na chwile wzrok z córki, zerkając na nieznajomą.
- Tak, oczywiście proszę - Odsunąłem się robiąc jej miejsce, nie mając najmniejszego problemu z tym, by kobieta obok mnie usiadła, zapewne i ona przyszła tu z dzieckiem, by się wysalało. Co się dziwić rodzice, odpoczywając, gdy dzieci bawią się z innymi dziećmi, nie zwracając wciąż uwagi na rodziców.
- Jesteś tu nowy? - Zaczęła rozmowę, przyglądając mi się bardzo uważnie, tak jakby czegoś we mnie szukała.
- Mieszkałem tu przez kilka lat, później odszedłem, by żyć swoim życiem - Wyznałem, nie mając problemów z przyznaniem się do tego, nikomu tym nie szkodzę, mieszkałem tu wiele lat, jak pies na uwięzi w głębi duszy cieszę się, że dziada tu nie ma, znów próbowałby rozdzielić nas od siebie, tylko czekając, aż zwariuje z samotności, mogąc mną manipulować.
- Rozumiem - Kiwnęła głową zwracając uwagę na moją obrączkę, przyglądając się jej kilka chwil, co dostrzegłem, mimo wszystko starając się ignorować, niech patrzy, jeśli tak bardzo jej się ona podoba, jednocześnie chyba zdając sobie sprawę, że mam już kogoś i nie warto próbować czegokolwiek, co mogłoby jej chodzić po głowie. - Obrączka, nic dziwnego taki przystojny chłopak nie może być sam, z drugiej strony tacy najczęściej zdradzają - Słysząc jej słowa. Westchnąłem cicho, nawet nie chcąc myśleć, co chodzi jej po głowie. - A ty ile razy już zdradziłeś? - Zapytała, kładąc dłoń na mojej dłoni, uświadamiając mnie w dwóch ważnych kwestiach, wygnańcy innego gatunku są dziwni to po pierwsze, a po drugie ona ma na coś ochotę..
- Mikleo - W tym samym momencie usłyszałem głos męża zbliżający się do mnie, wpadłem więc na genialny, chociaż trochę głupi pomysł trudno wolałbym, aby ta kobieta już dała mi spokój.
- Masz racje, tacy jak my tylko zdradzamy - Wyznałem, wstając z ławki, całując przy niej mojego męża. - To jeden z moich kochanków, mam ich wielu, bo czemu nie - Dodałem, odrywając się od ust męża, dziewczyna od razu wstała i oburzona odeszła dając mi święty spokój rany, do czego muszę się posuwać, aby nikt mnie nie zaczepiał.
- Co proszę? Kochanek? - Zaskoczony Sorey nic nie rozumiał, no tak mogłem mu to wyjaśnić, nim to uczyniłem, nie było jednak czasu, dlatego zrobię to teraz.
- A tak przepraszam, już tłumaczę - Siadając z nim na ławce, opowiedziałem mu całą sytuację, na co chłopak mimo wszystko zaśmiał się, jednocześnie odczuwając niesmak.
- Zostawić cię gdzieś na chwile - Odrzekł, ciężko przy tym wzdychając.
- Bo jak sam dobrze wiesz, przyciągam różne osoby, ale tylko z tobą śpię w jednym łóżku - Wyszeptałem mu na ucho, całując jego policzek. Sorey kiwnął delikatnie głową, całując mnie w czoło.
- I oby tak zostało, bo nie dam ci odejść - Wyznał, na tym kończąc naszą dyskusję, skupiając się na małej później, gdy przyjdzie czas wieczorem, będziemy mogli o tym porozmawiać, chociaż myślę, że poświęcimy czas na coś znacznie przyjemniejszego od tego..
Do domu wróciliśmy dwie godziny później, gdy zmęczona Misaki przyszła do nas nie chcąc już się bawić. W takim razie czekało mnie wykąpanie małej, a następnie płożenie jej spać, z czego to drugie bardzo chciał zrobić Sorey, najwidoczniej stęsknił się bardzo za małą w więzieniu, a ja szczerze mówiąc, nie miałem nic przeciwko, aby to on ululał do snu małą.
Wykąpana i czysta Misaki została więc oddana w ręce taty, gdy ja mogłem na chwile zajrzeć do syna, z którym zamieniłem kilka zdań. Z tego, co mi powiedział, podobało mu się tu, jednak tęsknił z Emmą, była jego przyjaciołom, więc nie dziwiło mnie to ani trochę, mogłem jednak tylko obiecać mu, że niedługo znój ją zobaczy, a na razie musi być silnym chłopcem, na co się zgodził, wtulając w poduszkę.
- Śpij dobrze - Szepnąłem, całując go w czoło.
- Dobranoc mamo - Odrzekł, wołając psa do łóżka, na co nie zareagowałem, jeśli bardzo chce, niech śpi z psem, mi to nie przeszkadza.
- Dobranoc - Szepnąłem cicho, wychodząc z pokoju, idąc do salonu, gdzie czekałem na męża aż ten ukołysze do snu naszą perełkę.
Wyczekując przyjścia Soreya, głaskałem Coco która przyszła do mnie, rozkładając się na kanapie.
- Śpi? - Spytałem, słysząc kroki męża.
- Tak, a Yuki? - Odpowiedział, zadając jednocześnie pytanie.
- Też śpi - Wyznałem, wstając z kanapy, podchodząc do męża, kładąc dłonie na jego ramionach, łącząc nasze usta w delikatny pocałunku. - Co powiesz na wspólną kąpiel? - Zadałem to pytanie, uśmiechając się do niego ładnie, mając ochotę na chwile bliskości, z ukochanym doskonale wiedząc, że już nawet ona nam ją da, a później, cóż, jeśli będzie miał siłę, nie dam mu długo zmrużyć okna.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz