Pokręciłem głową na słowa Mikleo. Dam sobie radę z dziećmi; Yuki teraz bawi się z Emmą, więc jest bezproblemowy, a Misaki aktualnie biegała za biedną Coco, także i z nią żadnego problemu nie było. Miki naprawdę mógłby w tym momencie iść do łazienki i trochę się zrelaksować, widziałem, że jest padnięty, czemu się nie dziwiłem. Po pierwsze, nie spał całą noc, a po drugie było tak gorąco, że nikt nie czuł się dobrze. Tak w sumie, to skoro pani Caitlyn już sobie poszła, mógłbym ściągnąć teraz koszulę. Niewiele mi to da, ale zawsze trochę chłodniej by mi było... albo lepiej nie, Miki’emu z jakiegoś powodu się to nie podoba, a ja nie chcę go jeszcze bardziej denerwować.
- Dzieci są zajęte sobą, dlatego możesz iść się relaksować. Zasługujesz na to – wyjaśniłem, delektując się tym cudownym obiadem. Nawet nie byłem za bardzo głodny, bo podczas takich upałów człowiek nie ma za bardzo apetytu, ale to danie jadłem z ochotą. Kolację jednak sobie raczej odpuszczę na dzisiaj.
- Kilka minut mnie nie zbawi – odpowiedział, dalej siedząc przy sobie. Jaki on jest uparty... nieważne, co mu powiem, on i tak będzie wiedział swoje i robił swoje. Przez to później ja się o niego martwię, a on będzie twierdził, że przesadzam...
Nie mówiąc już nic więcej, kontynuowałem swój posiłek, chcąc jak najszybciej zjeść, by Miki jak najszybciej mógł pójść do łazienki. W międzyczasie kilka razy podchodziła do nas Misaki chcąca atencji. Chciałem się nią zająć, ale za każdym tym razem ubiegał mnie Mikleo. W końcu jednak dokończyłem swoją porcję i posprzątałem po sobie, więc mogłem przejąć całkowicie obowiązki rodzica.
Postanowiłem spędzić ten czas z Misaki na zewnątrz w cieniu drzew, czytając książkę. Po ganianiu Coco dziewczynka była trochę zmęczona, więc dobrze by było, aby teraz porobiła coś spokojniejszego. Poza tym, dzięki temu będę miał także oko na Yuki’ego, który wraz z Emmą także przebywali na dworze.
Usadziłem Misaki na kolanach i zacząłem czytać. Przez cały czas oczywiście kontrolowałem, czy u dzieci wszystko w porządku – może i wszyscy siedzieliśmy w cieniu, ale było tak okropnie gorąco, że w każdej chwili mogło się stać coś niedobrego. Przede wszystkim trzeba było zadbać o odpowiednie nawodnienie, ale z tego co widziałem, dzieci miały przy sobie butelki z wodą. Wcześniej także wziąłem z kuchni buteleczkę z wodą dla Misaki, bo ona także musiała dużo w tym momencie dużo pić.
Po niecałej godzinie przyszedł do nas Mikleo, przebrany w luźne, krótkie ubrania i rozpuszczonymi, mokrymi włosami. Wyglądał nieco lepiej, ale nadal uważałem, że lepiej dla niego by było, gdyby jeszcze się przespał. Mówił mi co prawda, że nie da rady spać w takim gorącu, ale zawsze mógłby spróbować. Nic złego by mu się nie spało, a może jednak udałoby mu się usnąć.
- Mama! – krzyknęła Misaki, schodząc z moich kolan i biegnąc w stronę Mikleo. Skąd w tym dziecku tyle energii? Ja byłem już padnięty i nawet siedzenie mnie męczyło.
- Mam do ciebie prośbę. Uczeszesz mnie? – spytał, podchodząc do mnie trzymając małą jedną ręką, a w drugiej miał grzebień.
- Oczywiście. Co byś chciał? Kok, warkocz, coś bardziej wymyślnego? – zapytałem, od razu trochę się ożywiając.
- Najważniejsze, aby mój kark był odsłonięty – poprosił, cicho wzdychając.
- Czyli kok... ale przyniosłeś mi jedynie jedną gumkę. Misaki? Przyniesiesz tacie pudełeczko? Musimy mamę ładnie uczesać – odezwałem się, zaczynając spokojnie rozczesywać włosy mojego męża, by nie tracić dnia. Chodziło mi pudełko, w którym były trzymane wszystkie gumki, spinki, wsuwki czy kokardki, które czasem wykorzystywałem przy czesaniu moich aniołów, a jako że była trzymana nisko i Misaki wiedziała, gdzie jest, dlatego wysłałem ją. Pudełeczko oczywiście było odpowiednio zabezpieczone, by mała przypadkiem nie zjadła jakiejś spineczki.
- Ładnie tak wykorzystywać dziecko? – odezwał się rozbawiony Miki, kiedy Misaki pobiegła po potrzebny nam przedmiot z wielką radością.
- Młoda jest, ma pełno energii, nic złego jej się nie stanie – odparłem, całując go w czubek głowy.
- Tylko bez żadnych kokardek, bardzo proszę – dodał, chyba czując, co może się wydarzyć. Zawsze, kiedy go czesałem, i była przy tym Misaki, dziewczynka lubiła dodać coś od siebie. Jak dla mnie wyglądał przeuroczo, ale Mikleo chyba się to nie podobało.
- O takie rzeczy musisz prosić naszą córeczkę, nie mnie. Ja ci tylko zrobię ładnego koka – wyjaśniłem mu, robiąc mu na razie wysokiego kucyka.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz