Byłem nieco skołowany tym, co właśnie ujrzałem. Miki wiedział, że jego krew ma takie moce od samego początku? Czemu nic mi nie powiedział? To przecież zmienia postać rzeczy. Wiem, że Miki oczywiście nie uratuje w ten sposób całego miasta, to fizycznie było niemożliwe, nie starczyłoby mu krwi, no i też ja bym mu na to nie pozwolił, ale jeden czy dwa cuda na pewno sprawią, że ludzie uwierzą. Wiem, że nie wszyscy uwierzą, to nie jest możliwe, ale ci, w których jest ta iskierka dobra, będą uratowani, i to właśnie na tych ludziach najbardziej mi zależy.
- Czuję się trochę oszukany – przyznałem, przyglądając mu się z uwagą. – Wiedziałeś o tym wcześniej? Dlaczego mi nic nie mówiłeś? – spytałem, chwytając go za rękę i wyprowadzając nas z domu. Nie z dziwiłbym się, gdyby straż kręciła się tu gdzieś w pobliżu, w końcu tak jakby było to miejsce zbrodni, a ja nie chciałbym być tutaj przyłapany. Ciężko byłoby mi się trochę wytłumaczyć z mojej obecności tutaj, jak i z tego, że ci ludzie wrócili do siebie. Mógłbym powiedzieć prawdę, ale prędzej uwierzyliby, że to ja to uczyniłem, niż anioł... lepiej, aby to ocalali się wypowiedzieli. Im prędzej uwierzą, niż mnie, a o to przecież nam chodziło.
- Mówiłem ci już kiedyś, że moja krew ma wiele właściwości – odparł zagadkowo, za czym niespecjalnie przepadałem. Dla mnie wszystko musiało być jasne i dosadnie powiedziane, bo inaczej nie rozumiem. Nie moja wina, że nie jestem specjalnie mądry, a wina genów. Nie wiem, po którym z rodziców to odziedziczyłem, ale po którymś musiałem.
- Mogłeś być nieco bardziej konkretny. Wiesz, że nie jestem za bardzo kumaty – odparłem oburzony, chwytając jego rękę i zasklepiając jego ranę.
- Właśnie, że jesteś kumaty, i to momentami aż za bardzo – na jego słowa westchnąłem cicho. Nie uważałem siebie za mądrego, ponieważ doskonale wiedziałem, że taki nie jestem. Wiele cech można było mi przypisać, ale ta się do tej listy nie zaliczała.
- Po prostu następnym razem daj mi znać, że masz jakiś plan w zanadrzu – poprosiłem, nadal nie czując się z tym najlepiej. Gdybym wiedział wcześniej byłbym nieco spokojniejszy o tych wszystkich ludzi, i o rodzinę. Chociaż nie, o rodzinę zawsze będę się martwił, inaczej nie potrafię.
- Miejmy nadzieję, że nie będzie następnego razu – powiedział cicho, nim weszliśmy do domu.
W środku podziękowaliśmy grzecznie pani Caitlyn za pomoc, a ja dodatkowo zaproponowałem, że odprowadzę ją oraz Emmę do domu, ale kobieta uprzejmie odmówiła. Stwierdziła, że o tej godzinie jest jeszcze dostatecznie jasno i bezpiecznie, że to jest całkowicie niepotrzebne, a ja mógłbym przeznaczyć ten czas na sen. To naprawdę jest złota kobieta, nie rozumiem, dlaczego nadal jest sama.
Reszta wieczoru minęła nam bardzo spokojnie. Dopilnowaliśmy, by dzieci zjadły kolację i się wykąpały przed snem, a kiedy już byliśmy pewni, że oboje śpią, oboje także mogliśmy się położyć. Nie wiem, jak Miki, ale ja byłem odrobinkę zmęczony. Jednak te dwie godziny były całkiem ważne, ponieważ normalnie nie byłem aż tak bardzo zmęczony... cóż, najważniejsze, że Miki po tym czuł się dobrze, nic więcej dla mnie nie miało znaczenia.
Zmęczony opadłem na łóżko, marząc w tym momencie jedynie o zamknięciu oczu i zaśnięciu. Miałem nadzieję, że to, co mój mąż zrobił tym ludziom sprawi, że w końcu otworzą oczy. Nie może być nic lepszego od bezpośredniej konfrontacji z aniołem... oby tylko skupili się na tym, że widzieli anioła i całkowicie zapomnieli o mnie.... szkoda, że Miki nie powiedział mi o tym wcześniej. Gdybym wiedział, że tak może, nie szedłbym z nim wtedy, moja obecność może troszkę zepsuć plan nawracania ludzkości. Cóż, poczekamy do jutra, ludzie strasznie plotkują, więc wieści dotrą na pewno także i do kuźni.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz