środa, 6 lipca 2022

Od Soreya CD Mikleo

Nie wierzyłem w to, że nie mogłem nic zrobić. Musiało być coś, co mógłbym zrobić. Nie byłem już pasterzem, ale byłem nim kiedyś, więc o czymś to świadczy. Nie mogę tak po prostu zostawić ludzi na śmierć, czy tam zamienienie w kamień. Właściwie, czy przemiana w kamień oznaczała śmierć? Jeżeli nie, może można było jakoś odmienić tych ludzi...? 
- Sorey? – głos mojego męża wyrwał mnie z zamyślenia. 
- Tak, tak, już idę – powiedziałem, podnosząc się z kanapy. Nie byłem do końca przekonany, czy uda mi się dzisiaj jakoś szybko zasnąć. Moje myśli na pewno będą dzisiaj krążyły wokół tego, jak mogę pomóc ludziom, ale położę się, by nie martwić Miki’ego. 
W sypialni pomogłem mężowi pozbyć się tych wszystkich uroczych spineczek i kokardek. Widziałem, że to mu się nie podoba, ale mimo tego nie powiedział „nie”. Gdybym to ja zacząłbym w ten sposób przystrajać jego włosy – a z chęcią zacząłbym, ponieważ wyglądał przeuroczo, to zaraz byłby na mnie zły. Chociaż, tak jakby to też było moje dzieło, ja podsuwałem córce spinki mówiąc, gdzie ją wpiąć, a ona z radością to robiła. Niedługo pewnie córce się to znudzi, dlatego muszę jak najbardziej wykorzystywać takie okazje. Ciekawe, czy w końcu powie nie. Musi się w końcu nauczyć się odmawiać dzieciom, tak jak mnie, chociaż i to nie zawsze się sprawdza. Jeśli troszkę bardziej się postaram i odpowiednio go podejdę, także i mnie nie odmówi. Niech jednak myśli, że jest asertywny, jestem pewien, że to sprawia, że czuje się lepiej. 
Kiedy tak sobie wspomniałem o dzieciach, przypomniała mi się jedna sytuacja. Kiedy raz odwiedzili mnie koledzy z mojej starej pracy, Misaki sprawiła, że byli w stanie zobaczyć Mikleo. Może to jest właśnie klucz do ratowania ludzkości...? Tylko też jakby to miało wyglądać? Nie jestem pewien, czy wystarczy tylko dotyk, czy może też musi użyć jakichś swoich mocy, o których jeszcze niewiele wiemy? Za dużo niewiadomych, ale coś w tym może być. 
- Pamiętasz, jak Misaki sprawiła, że byłeś widoczny? – zapytałem, rozczesując jego włosy, by zaraz zapleść je w warkocz do snu. W warkoczu zdecydowanie lepiej będzie mu się spać, niż w rozpuszczonych. 
- Tak. I to nie jest to, o czym myślisz, Misaki nie jest rozwiązaniem w tym przypadku. Pan powiedziałby mi o tym, gdyby tak było – odparł znudzonym tonem, jakby był troszkę zmęczony i chciał się położyć. 
- Ale jesteś pewien? Bóg nie zawsze mówi jasno, a legendy mówią, że Misaki ma zbawić ludzkość...
- Legendy mówią, że hybryda anioła i człowieka, a nie konkretnie Misaki. 
- Trochę wątpię, aby istniała druga taka wyjątkowa osoba jak Misaki. 
- Na litość boską, Sorey, ona ma niecały rok i już ma ratować ludzkość? Chyba jest trochę za młoda na ratowanie ludzkości. Mówiłem ci, że to jest problem pasterza i ludzkości, a nie nasz – powiedział to stanowczym tonem, chcąc ewidentnie zakończyć tę rozmowę. – Połóż się i niczego nie kombinuj. Nic w tej sprawie nie zrobimy – dodał, kładąc się na łóżku i okrywając swoje ciało cienkim kocem. Położył się plecami do mnie, czyli ewidentnie był na mnie zły. Rozumiem, że mogła mu się nie podobać myśl, że Misaki może być rozwiązaniem, martwi się o nią, ja także, w końcu to nasza córka, ale chyba oboje dobrze wiemy, że nie jest nikim zwykłym. 
Czując, że już sobie dzisiaj nie porozmawiamy, także położyłem się do łóżka. Przez moment zastanawiałem się, czy mogę się do niego przytulić, ale zdecydowałem, że nie chcę go denerwować jeszcze bardziej i zostawiłem go w spokoju. Nie czułem się za bardzo senny, dlatego jak przynajmniej będę się w nocy wiercił, to go przypadkiem nie obudzę. 

<Aniele? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz