czwartek, 21 lipca 2022

Od Mikleo CD Soreya

Słysząc pytanie męża, uśmiechnąłem się do niego ciepło, kiwając przy tym głową, najgorsze emocje już minęły i teraz musi być tylko lepiej.
- Tak, trochę mam ściśnięty żołądek, ale już jest dobrze, płakać nie będę - Odpowiedziałem, śmiejąc się przy tym, chcąc chyba poprawić nam obojgu nastrój, jednocześnie zapewniając samego siebie w tym, że wszystko jest w porządku.
- Dobrze, ale gdyby coś się działo, dasz mi znać? - Spytał, kładąc dłoń na moim policzku, patrząc mi głęboko w oczy.
- Oczywiście, że tak - Zapewniłem, chwytając jego dłoń znajdującą się na moim policzku. - A teraz już chodźmy przed nami daleka droga - Dodałem, ciągnąc go za sobą.
Teraz musieliśmy skupić się na podróży, to ona była najważniejsza, a całą resztą nie miała na tę chwilę znaczenia.
Do późnego wieczora wędrowaliśmy, pokonując drogę, zatrzymując się na otwartej przestrzeni wśród gąszczu drzew. Było ciepło i przyjemnie do tego nic nie zapowiadało deszczu, tak więc mogliśmy spokojnie rozłożyć koc na trawie, nie martwiąc się opadami, siedząc przy rozpalonym ognisku, przy którym przygotowałem mężowi posiłek, a raczej na ogniu go podgrzałem, kładąc się na kocu, wpatrując w niebo pełne gwiazd.
- Kiedy mniej więcej powinniśmy znaleźć się na miejscu? - Spytał, przerywając ciszę, która panowała z powodu spożywania jego posiłku.
- Za trzy może cztery dni - Wyznałem, kładąc się na kocu, by móc lepiej podziwiać gwiazdy.
- Długo - Dostrzegł, ciężko przy tym wzdychając, najwidoczniej myśląc o dzieciach i o tym, jak długo będą same, a przynajmniej tak mogłem przypuszczać.
- Jest szybszy sposób, abyśmy się tam dostali pytanie tylko, czy będziesz skłonny się na niego zgodzić. - Gdy to mówiłem, mój mąż odwrócił głowę w moją stronę, unosząc jedną brew ku górze.
- Jaki? Co chodzi ci po głowie? - Zapytał, najwidoczniej się nie domyślając, no nic ja na jego miejscu też chyba bym na to nie wpadł.
- Fuzja, dzięki niej jesteśmy w stanie latać, dotrzemy więc szybciej na miejsce - Wyznałem, zerkając na niego kątem oka, większość uwagi mimo wszystko poświęcając na obserwowaniu gwiazd.
- Fuzja chyba nie do tego powinna być używana - Mówił to tak, jakby nigdy zasad nie łamał to po pierwsze, a po drugie żadnemu z as nic się nie stanie z powodu fuzji, oboje na tym skorzystamy, nie zmęczymy się, a jedynie szybciej dotrzemy na miejsce. Same plusy żadnych minusów.
- Wiesz, nie jest nigdzie powiedziane, do czego tak naprawdę używa się fuzji. Nic się złego nie stanie, jeśli użyjemy fuzji do innego celu niż walka z Helionem - Wyjaśniłem, nie mając nic przeciwko użycia fuzji do szybszego pojawienia się w mieście pomocy ludziom i powrotu do domu.
Mój mąż zastanowił się chwilę, kiwając przy tym łagodnie głową.
- Zastanowię się nad tym i jutro z rana zadecydujemy co z tym zrobić, jesteś zmęczony i nie do końca chyba pewny tego, co mówisz - Gdy to mówił, prychnąłem cicho, ja byłem pewny tego, iż to wspaniały pomysł juto również będę tego samego dnia, nic się nie zmieni z tą różnicą, że jutro będzie jutro, a nie dziś. Wciąż będę chciał przyśpieszyć naszą podróż.
- Jeśli tak ci na tym zależy - Zgodziłem się, rozciągając swoje mięśnie, nakrywając się kocem. - Dobranoc - Dodałem, po chwili uruchamiając barierę, która miała na celu chronić nas całą noc.
- Dobranoc - Odpowiedział, przytulając się do moich pleców, nim zasnąłem, tracąc kontakt z rzeczywistością.

Nad ranem obudziły mnie pierwsze promienie słoneczne, rozciągnąłem się leniwie, zerkając na śpiącą twarz męża, nie mając serca jeszcze go wybudzać w czasie gdy on śpi, ja mogę przygotować mu śniadanie, myśląc nad trasą naszej podróży. Mam nadzieję, że zgodzi się na naszą Fuzję, obojgu nam to życie ułatwi i z tym kłócić się chyba ze mną nie będzie.
Zajęty przygotowywaniem posiłku nie zwróciłem nawet uwagi na przebudzenie mojego męża, który po cicho przytulił się do mnie, całując mnie w kark.
- Dzień dobry - Przywitał się zadowolony, najwidoczniej sen na twardej ziemi dobrze mu zrobił.
- Dzień dobry, wyspany? - Spytałem, odwracając głowę w jego stronę, podając mu miskę do ręki.
- Dziękuję i tak nawet się wyspałem - Wyznał, odsuwając się ode mnie, aby zjeść posiłek.
- Cieszę się, jedz spokojnie, ja posprzątam, a później wyruszamy im szybciej, tym lepiej - Mówiłem spokojnie, składając koc, pod którym spaliśmy, pakując do torby, im szybciej się spakujemy, tym lepiej, nie ma co marnować czasu tęsknie już za dziećmi i chce do nich wracać, najszybciej jak się tylko da..

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz