sobota, 2 października 2021

Od Mikleo CD Soreya

Słowa mojego męża troszeczkę mnie rozbawiły, jednocześnie rozczulając, on naprawdę jest kochany, martwi się o mnie tak naprawdę niepotrzebnie, nie czuję się w końcu źle, wręcz przeciwnie czuję się cudownie, mam przy swoim boku ukochanego człowieka na świecie, z którym jak za dawnych lat zwiedzamy ruiny, niczego w tej chwili więcej do szczecin mi nie trzeba.
- Nie musisz się o mnie martwić dam sobie radę i nie, nie musimy wcześniej wracać, naprawdę nie męczę się na tyle, byśmy nie mogli zwiedzić ruin - Zapewniłem, zatrzymując nas, by ucałować usta męża. - Nie jestem małym chłopem, wiem, kiedy nie jestem w stanie czegoś zrobić - Dodałem, uśmiechając się delikatnie.
- Tak jakby jesteś małym chłopem, jako anioł nie jesteś nawet dorosły - Wyznał, wbijając delikatną szpileczka w moją stronę.
- No popatrz, a i tak czasem potrafię być sprytniejszy i mądrzejszy od ciebie - Odbiłem piłeczkę, złośliwie uśmiechając się do męża, który zareagował natychmiastowo, w odwecie wbijając palce w moje żebra, wywołując niekontrolowany krzyk wydobywający się z moich ust.
- Cicho, jeszcze kogoś przyciągniesz swoim krzykiem - Upomniał mnie dumny z siebie, pff tak jakby miał w ogóle, z czego być dumnym.
Obrażony jak dziecko napuszyłem policzki, postanawiając, że nie będę z nim rozmawiał, ponieważ... bo nie.
Bez słowa ruszyłem dalej, wpatrując się w ściany, na których wygrawerowane były różne znaki mówiące o różnych historiach mających związek z tymi ruinami.
- Miki spójrz na to - Zaskoczony głos mojego męża trochę mnie zaintrygował, dlatego nie mogłem go zignorować, z ciekawością podchodząc do ściany, przy której stał. - Tam z tyłu coś jest - Dodał, pokazując mi znajdujące się przejście, na którego drodze stała brama z widocznym symbolem wody.
- Otwierają się za pomocą wody - Cicho powiedziałem to zdanie, odwracając się w stronę męża, wyciągając w jego stronę dłoń.
- Co robisz? - Zapytał, zaniepokojony odsuwając głowę do tyłu, by uniknąć mojego dotyku.
- Jesteś jedynym źródłem wody, stój spokojnie - Wyjaśniłem, jednocześnie prosząc, aby się nie ruszał za pomocą swoich mocy, wydobywający małą część wody z jego organizmu wykorzystując ją do otwarcia tajemniczej bramy, za którą kryły się wielkie posągi stojące po prawej, jak i lewej strony składające dłonie w modlitwie, gdy wokół po ścianach spływała woda i lawa.
Takiego widoku naprawdę się nie spodziewałam, te ruiny coraz to bardziej zaczynają mnie zaskakiwać, na dole diamenty i długa ciągnącą się droga a tu u góry posagi a wokół nich woda i ława czym jeszcze dziś nas zaskoczyć?..
Oboje spojrzeliśmy na siebie, zaskoczeni przechodząc przez bramę, uważnie rozglądając się na boki, by zapamiętać jak najwięcej z tej chwili.
Miejsce to było naprawdę magiczne, ściany zapełnione malowidłami różnego rodzaju opisywały czasy, gdy ludzie wierzyli i widzieli takich jak ja, nim najgorsze zło wstąpiło na ziemię, odbierając ludziom wiarę i bezgraniczne szczęście. Opisując jednocześnie legendę o istocie, która kiedyś pojawi się na ziemi i zwróci wiarę ludziom.
To ostatnie zdanie bardzo mnie zaciekawiło, kto taki musiałby się pojawić, na ziemi by ludzie znów uwierzyli? Sam bóg raczej się na ziemi nie zjawi więc kto?
- Może anioł widoczny dla ludzi? - Mój mąż przerwał moje myślenie, uśmiechając się, przepraszając. - Wybacz, nie chciałem słuchać, sam wysłałeś mi tę myśl - Wybronił się, czym lekko mnie zaskoczył, byłem tak skupiony na tej sprawie, że nawet myśli przestałeś kontrolować.
- Musiałby jakimś sposobem stać się widocznym dla ludzi, a to potrafiłby tylko mieszaniec - Wyjaśniłem, doskonale wiedząc, że w innym wypadku nie byłoby to możliwe, ludzie nie widzą aniołów, bo w nie nie wierzą, to się nie zmieni i chociaż bardzo chciałbym w to wierzyć. Wiem, że to jest niemożliwe.
- Może masz rację - Odpowiedział, skupiając się na otoczeniu, idąc przed siebie, dostrzegając światło, wpadające z oddali do ruin co u obojgu wywołało zaciekawienie, by następnie zmienić się w zaskoczenie.
Tajemnicze światło prowadziło na zewnątrz gdzie wszystkie stare pozostałości po budowlach zarośnięte były już mchem, obok płynęła, mała rzeczka a wokół znajdowało się mnóstwo drzew. Krajobraz wręcz idealna do odpoczynku, cicho spokojnie, bezpiecznie i przytulnie w takim miejscu jak to mógłbym po prostu zamieszkać z dala od świata.
- Zrobimy sobie tu krótką przerwę? - Zaproponowałem, trochę już zmęczony pragnąc na kilka chwil odpocząć.
- Jeśli chcesz, nie mam nic przeciwko - Wyznał, uśmiechając się do mnie, coraz częściej mu się to zdarza, a myślałem, że to ja mam z tym problem.
Zadowolony od razu usiadłem na miękkiej trawie, unosząc głową ku górze.
- W takim miejscu moglibyśmy zamieszkać z dala od tętniących życiem miast i ludzi - Stwierdziłem, odczuwając tu spokój, którego czasem mi brakuje i to nie przez męża a inne życie, które teraz mamy.
- Od ludzi? Miki nie powinieneś się oddalać od ludzi, co będzie, kiedy umrę? - Na to pytanie miałem prostą odpowiedź, przy której mimo wszystko zawahałem się, nie wiedząc, czy powinienem powiedzieć to przy mężu.
- Zostanę wtedy sam czy będę wśród ludzi, czy nie, większość i tak mnie, nie widzi i nie wierzy w to, że istnieje, masz przykład na twojej rodzinie, nie wierzyli, że z tobą jestem. Dla ludzi jestem twoim wymyślonym przyjacielem i tak już będzie zawsze, tego nie zmienimy... - Odpowiadając na to pytanie, położyłem się na trawie, zamykając na chwilę oczy.
- A inne anioły? Możesz przecież Po mojej śmierci odejść do innych aniołów wody - Za bardzo się tym przejmował, naprawdę ja sobie kiedyś poradzę, a na razie jest przy mnie i tylko to się liczy.
- Sorey proszę cię, nie rozmawiajmy o tym teraz, żyjesz i nie pozwolę Ci tak szybko odejść z tego świata - Odparłem, nie chcąc poruszać tego tematu, na to przyjdzie jeszcze kiedyś czas, a na razie skupmy się na tym, co jest teraz, bo tylko to ma znaczenie.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz