Z wielką chęcią spędziłbym jutrzejsze popołudnie z moim narzeczonym. Szczerze, to spędziłbym z nim nawet cały dzień, ale dopiero co zacząłem szkołę i chyba nie wypada tak wcześnie opuszczać lekcji. Szkoda też, że Taiki nie ma wolnego pojutrze, czyli w sobotę, bo wtedy ja mam... no nic, jestem pewien, że kiedyś to nadrobimy.
- Kończę o szesnastej – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego szeroko. Co prawda, będę wtedy po treningu, ale mam nadzieję, że nie będzie ze mną tak źle. O higienę zawsze dbam, no i także się przebiorę, a jak będzie ze mną bardzo źle, to najwyżej na chwilę zajrzymy do domu, gdzie się umyję.
- To dosyć późno – zauważył, a ja jedynie wzruszyłem ramionami. To dla niego było późno? Nie, żeby coś, ale on spędzał w pracy znacznie więcej czasu, a ja jakoś nie narzekałem. Znaczy, narzekałem, bo przez to nie za wiele czasu mogliśmy spędzać razem, ale już powolutku się do tego przyzwyczajam, co nie znaczy, że to pochwalam.
- To samo mogę powiedzieć tobie, kiedy wracasz codziennie z pracy – zauważyłem, pokazując mu koniuszek języka.
- Praca, a szkoła to dwie różne rzeczy i nie ma co ich do siebie porównywać – odpowiedział, a ja nie mogłem się z nim nie zgodzić.
- Masz rację, w szkole nie musisz ryzykować swoim życiem – odparłem, uśmiechając się do niego szeroko. W odpowiedzi mój narzeczony poczochrał moje włosy, szczerząc się do mnie szeroko. I sytuacja jest o wiele lepsza, kiedy nie wypytuje mnie o rzeczy, o które wypytywać nie powinien.
- O której jutro zaczynasz trening? – spytał, kiedy zasiedliśmy do stołu.
- O czternastej, tylko... po co chcesz to wiedzieć? – zmarszczyłem brwi, nie za bardzo wiedząc, do czego pije.
- Bo może przyjdę i zobaczę, jak grasz – słysząc jego słowa nerwowo zagryzłem dolną wargę. Nie wiem, czy do końca bym chciał, aby obserwował moją beznadziejną grę. Co prawda, widział już moje beznadziejne początki, ale teraz chyba też nie jest ze mną dobrze. Jeszcze bardzo dużo przede mną, nim zacznę prezentować jakiś przyzwoity poziom.
- Nie ma na co patrzeć, nadal jest ze mną beznadziejnie – powiedziałem, zabierając się za jedzenie.
- Ktoś ci tak wczoraj powiedział? – słysząc jego kolejne pytanie. Jeszcze sobie nie odpuścił sobie tego tematu? Myślałem, że wczoraj już mu wszystko wyjaśniłem i że już się mną nie przejmuje.
- Nie, ja sam to dostrzegam – odpowiedziałem, chcąc już zakończyć tę dyskusję, która nie miała za bardzo sensu.
Taiki westchnął cicho i już nie kontynuował tego tematu, za co byłem mu wdzięczny. Na temat mojej gry porozmawiamy wtedy, kiedy będę ogarniał podstawy. Teraz lepiej go nie poruszać, bo nie ma po co. Po zjedzeniu śniadania i posprzątaniu po sobie zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. Zanim jednak opuściliśmy dom, Taiki położył jedną ze swoim dłoni na moim biodrze i przysunął mnie do siebie, by móc złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku. Przyznam, kompletnie się tego nie spodziewałem i byłem lekko zaskoczony, ale w ten pozytywny sposób. Delikatnie odwzajemniłem ten gest, zadowolony z takiego obrotu spraw. Pocałunków mi nigdy za wiele, zwłaszcza, że w ostatnim czasie trochę ich mało, a to wszystko przez to, że mamy dla siebie niewiele czasu.
- A to za co? – spytałem, kiedy już się od siebie odsunęliśmy i wyszliśmy z domu.
- Możesz to odebrać jako przedwczesny pożegnalny pocałunek, ponieważ później nie będę mógł tego zrobić – wyjaśnił, uśmiechając się do mnie szeroko, co natychmiast odwzajemniłem. To był zdecydowanie najlepszy pomysł, na jaki mógł wpaść i nie miałem absolutnie nic przeciwko temu.
***
Reszta dnia minęła mi całkiem spokojnie, nawet ten trening, którego odrobinkę się z początku bałem. Mimo, ze Tobio już nic nie mówił na mój temat, to rzucał mi takie spojrzenia, że aż kuliłem się w sobie. Taiki także wrócił dzisiaj cały i zdrowy, z czego bardzo się cieszyłem. Ten dziwny spokój w jego pracy mnie niepokoił i z tego, co widziałem, to tylko mnie. Miałem nadzieję, że to wszystko to tylko moje głupie wyobrażenia i Taiki’emu już nic więcej się w tej pracy nie stanie.
Na następny dzień obudziłem się rankiem i starałem się zachowywać jak najciszej, by przypadkiem nie obudzić mojego ukochanego. Zdecydowanie zasługiwał na ten odpoczynek i nie chciałem mu w tym przeszkadzać. Niestety, wcześniej zapomniałem zabrać na dół plecaka, więc tuż przed wyjściem musiałem po niego wrócić i wtedy niechcący go wybudziłem.
- Karocia? Czemu mnie nie obudziłeś? – słysząc zaspany głos Taiki’ego, od razu podszedłem do łóżka.
- Ponieważ miałeś dzisiaj sobie odespać. Do zobaczenia o szesnastej – odpowiedziałem i złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku.
- O czternastej – poprawił mnie, na co zmarszczyłem brwi. Jestem pewien, że mówiłem mu wczoraj że kończę o szesnastej. – Zajrzę do ciebie na trening.
- Nie musisz. Wyśpij się, odpocznij i nie przejmuj się moim treningiem. Muszę lecieć, do zobaczenia – dodałem zauważając, że jeszcze trochę i się spóźnię. Na pożegnanie ucałowałem go w policzek, po czym wyszedłem z pokoju. Mimo wszystko miałem cichą nadzieje, że Taiki mimo wszystko nie będzie chciał oglądać mojej gry, która jeszcze do oglądania się nie nadawała.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz