Odkąd tylko pojawiliśmy się w mieście, Miki wydawał się być wyjątkowo... spokojny. Żadnego wyzywania mnie, szydzenia czy życzenia mi śmierci, aż prawie zapomniałem, że we mnie jest. Najbardziej byłem zaskoczony, kiedy siedział cicho podczas kupowania dodatków do jego obroży pod postacią smyczy i kagańca, ale może po prostu nie wiedział, że to dla niego.... no nic, wkrótce się dowie, pewnie nie będzie zadowolony, ale mnie to za bardzo nie będzie interesować. Jeżeli zacznie za dużo szczekać, będę musiał założyć mu kaganiec jak niegrzecznemu psu, to całkiem logiczne, prawda?
Nie przejmując się niczym i nikim, zdecydowałem się skorzystać ze wszystkim dobrodziejstw, jakie oferowało to cudowne miejsce... zdecydowanie bardziej wolałem zamek, tam jest jednak najlepiej, ale tutaj nie jest najgorzej. Jest czysto, a to i tak bardzo dużo jak na standardy gospód. Położyłem pakunki na podłodze, rozebrałem się, a następnie zdecydowałem się wziąć gorącą kąpiel, której tak bardzo brakowało. W trakcie podróży brałem tylko szybkie kąpiele w strumieniach, a one do najprzyjemniejszych nie należały. Kto czerpie przyjemność z kąpieli w lodowatej wodzie? W sumie, Miki, ale on się nie liczy. On jest Serafinem wody, czyli lubił i wodę, i zimno, czyli to, czego nie lubię ja, a przynajmniej tego drugiego, który człowiek lubi zimno.
- Wiesz, kogo mi tu tylko brakuje? Ciebie – odezwałem się, kiedy siedziałem w balii wypełnioną cudownie gorącą wodą i pianą. Czułem, jak moje mięśnie zaczęły się rozluźniać, o tak, tego moje ciało potrzebowało. A mogłem sobie jeszcze wziąć butelkę czerwonego wina, a byłoby perfekcyjnie. No, prawie. Do pełni szczęścia brakowało mi jeszcze mojego męża, ale on chyba jeszcze nie czuł się najlepiej.
~ Więc mnie wypuść, skoro bardzo tego chcesz – słysząc jego głos, uśmiechnąłem się pod nosem.
- Tak, po czym zamknę na moment oczy, a ty mi uciekniesz. Czuję, że jeszcze jest z tobą coś nie tak, tylko nie wiem, co – odparłem, zanurzając się w wodzie tak, że piana sięgała mi aż do podbródka.
~ Żebyś się utopił – warknął, od razu zmieniając swoje nastawienie. A jeszcze dziesięć minut temu brzmiał tak miło... Och, czekają nas naprawdę ciężkie chwile. Będę musiał uzbroić się w cierpliwość, ale dla mojego Miki’ego wszystko.
- Nie wiedziałem, że tak bardzo chcesz umrzeć – zauważyłem, uśmiechając się delikatnie pod nosem, słysząc kolejne bluzgi ze strony mojego męża. – Anioły nie przeklinają.
~ Nie jestem... a zresztą, nieważne, i tak jesteś za głupi, aby zrozumieć – burknął, nerwowo poruszając się we mnie.
- Nazywasz mnie głupim, ale to ty nie wiesz, jak się nazywasz. Mormo... skąd w ogóle na to wpadłeś? Miki brzmi tak dziesięć razy ładniej – odezwałem się, ale Mikleo już mi nie odpowiedział. Chyba, że przekleństwa można uznać za odpowiedź, ale jeżeli tak, to ja postanowiłem na to nie odpowiadać.
Resztę dnia spędziłem całkiem miło. Najpierw w balii, gdzie siedziałem, dopóki woda nie stała się zimna, potem zjadłem porządny obiad, upewniłem się, że mój koń ma wszystko, czego potrzebuje, a przed snem poczytałem książkę. Był to bardzo... spokojny dzień. Za spokojny. I ciągle mi czegoś brakowało, albo raczej kogoś, i tym kimś był mój mąż. Niby był przez cały dzień przy mnie, a jednak to trochę tak, jakby go tu nie było. Co mam zrobić, by się w końcu ogarnął...? W sumie, skoro uderzył się w głowę, i coś mu się poprzewracało w tym małym móżdżku, więc czy jeżeli uderzy się raz jeszcze, to czy nie wróci mu rozum...? Cóż, nawet jeżeli, to nie powinienem brać tej opcji pod uwagę, przecież nie mogę go krzywdzić.
~ Bardziej nudnego dnia chyba nie mogłeś sobie wymyślić – usłyszałem, kiedy spokojnie czytałem sobie książkę.
- W sumie to myślałem, by jeszcze jutro tu zostać i odpocząć, a w dalszą drogę ruszylibyśmy dopiero pojutrze. Dobrze mi zrobi dzisiaj taki dzień przerwy – powiedziałem niewinnie, naprawdę mając zamiar w ten sposób spędzić jutrzejszy dzień. W końcu, nigdzie nam się przecież nie spieszy, zwiedziliśmy to, co zwiedzić mieliśmy, i teraz nigdzie nie musimy się spieszyć, zwłaszcza, że tutaj o zapasy martwić się nie musimy.
~ Na mózg ci siadło? Już sobie zrobiłeś dzień wolny, musimy ruszać dalej!
- Za wiele negatywnych emocji w tobie, musisz się uspokoić, a zauważyłem, że tutaj nieco miej się odzywasz i bluźnić. Chyba dobrze to na ciebie wpływa – odparłem niewzruszony, po czym odłożyłem książkę i położyłem się spać. Tak, jak tak teraz o tym pomyślę, to bardzo dobry pomysł. Chwila wytchnienia będzie dobra dla nas obu, szkoda tylko, że Miki nie może tego przeżywać będąc u mojego boku, no ale sam się o to prosił.
<Demonku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz