poniedziałek, 18 października 2021

Od Taiki CD Shōyō

 Dni mijały coraz to szybciej, coraz to bardziej monotonie. Mój narzeczony nie wracał i tak naprawdę wątpiłem, by jeszcze wrócił, dawno temu uciekł swoim porywaczom i gdyby przeżył już, by do mnie wrócił, jednak nie wrócił, a to mogło oznaczać tylko jedno, nie żyje i z tym zdążyłem się już pogodzić, nigdy go już nie zobaczę, a mimo to nie chciałem już bawić się w nowe związki, gdzieś tam w środku cały czas mając nadzieję, że mój narzeczony wróci. Przez ten czas zmieniając swoje życie nie do poznania, wróciłem do szkoły, by znów jak dawniej uczyć się, ponadto pracowałem, by jak najmniej czasu spędzać w domu. Nie chciałem tam być, to miejsce przypominało mi za bardzo o osobie, której już przy mnie nie było i raczej nigdy nie będzie. Dlatego tak mało czasu spędzałem w domu, najlepiej czując się poza ścianami tego domu.
Nawet święta nie były już tak radosne, jak przedtem. Mimo że moja ciocia i brat bardzo się starali, bym dobrze spędził urodziny, ja sam dość szybko zmyłem się z tej małej imprezy, wychodząc na spacer ze zwierzakami, które ganiały się po śniegu najwidoczniej, chociaż na chwilę zapominając o tym, że zostaliśmy sami.
Załamany zatrzymałem się w parku, gdzie usiadłem na ławce, wsłuchując się w świąteczne dzwoneczki, radosny śmiech dzieci i zakochanych par chodzących po parku, tak strasznie im zazdrościłem, jednocześnie nienawidząc, mieli bowiem coś, czego ja nie miałem, mimo że bardzo chcieć chciałem.
- Taiki, co tu robisz? - Ku mojemu zaskoczeniu dostrzegłem Konan, tej dziewczyny już dawno nie widziałem, od kiedy odszedłem z pracy, nasz kontakt się urwał, a każde z nas zaczęło żyć własnym życiem.
- Co ja tu robię? Co ty tu robisz? Przecież nocą jest niebezpiecznie - Na chwilę zapominając o męczących mnie wspomnieniach i wyrzutach sumienia, skupiłem uwagę, na dziewczynie której nawet nie powinno tu być.
- Nie chciałam siedzieć w domu, moi rodzice ciągle starają się mnie zeswatać na wigilijnej imprezowej kolacji, dlatego wolałam wyjść i się przejść - Wyznała, siadając obok mnie na ławce. - A ty co tu robisz całkiem sam? - Dopytała, najwidoczniej się o mnie martwiąc, ostatnio wszyscy się o mnie martwią, niepotrzebnie jakoś sobie sam poradzę, muszę tylko pogodzić się ze stratą Karotki.
- Straciłem kogoś za kim bardzo tęsknie - Wyznałem, ciężko to znosząc, kto resztą ciężko by tego nie zniósł, gdyby jego ukochana osoba być może już dawno nie żyje, a ty czujesz, że to twoja wina, bo tamtego dni pozwoliłeś mu iść samemu do szkoły.
- Straciłeś? Co się stało, jeśli można wiedzieć? - Na to pytanie wzruszyłem delikatnie ramionami, nie wiedząc, tak naprawdę co się stało, to znaczy wiedziałem, że go uprowadzono i, że się wydostał, a co działo się dalej? Tego już chyba nigdy się nie dowiem.
- Nie bardzo chcę o tym rozmawiać - Przyznałem, naprawdę nie mając ochoty o tym rozmawiać, wolałem zostawić to dla siebie bez mieszania w swoje życie osób trzecich.
- Moja babcia zawsze w takich sytuacjach mówiła, że tych, których straciliśmy mamy zawsze w sercu - Na te słowa delikatnie mimowolni się uśmiechnąłem, miała racje Karotka cały czas była w moim sercu i nieważne co by się działo, to nigdy się nie zmieni.
- Twoja babcia musiała być mądrą kobietą - Zauważyłem, nie mogą jakoś tego nie dotrzeć, rzadko kto mówi takie mądre słowa płynące prosto z serca.
- Była, czasem nawet za nią tęsknie - Wyznała, cichutko przy tym wzdychając. - Będę się już zbierała - Dodała, wstając z ławki, chcąc samotnie wrócić do domu.
- Zaczekaj, odprowadzę cię lepiej, abyś nie wracała sam ciemną nocą - Stwierdziłem, wstając z ławki, wołając zwierzaki, które od razu pojawiły się przy mnie.
Dziewczyna bardzo ucieszyła się z mojej propozycji, pozwalając mi tym samym chociaż trochę się zrelaksować i odrobinę pośmiać by ten koszmarny dzień nie skończył się aż tak źle, jak na początku przypuszczałem.

<Karotka? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz