Nie rozumiałem, dlaczego Karocia tak bardzo wzbraniał się przed moim przyjściem na jego trening, to znaczy podejrzewałem, że się wstydził, jednakże nie do końca to pojmuję, widziałem go w nie jednej sytuacji w swoim życiu, robiłem z nim rzeczy, których nie robił nikt inny, a mimo to on wciąż się mnie wstydzi? Naprawdę? Dlaczego? Czy coś jest ze mną nie tak? Albo to on ma jakiś problem, którego nie do końca rozumiem, a jednak zrobię wszystko, aby zrozumieć by i mu i mi żyło się lepiej.
Wzdychając cicho po wyjściu Karotki, leniwie rozciągnąłem się w łóżku, postanawiając zamknąć oczy jeszcze na chwilę, piętnaście minut wcale mi nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie pozwoli jeszcze troszeczkę odpocząć, ciężko pracuje i zasługuję czasem na drobny odpoczynek.
Przebudziłem się dwie godziny później już znacznie bardziej wypoczęty i gotowy do rozpoczęcia nowego dnia pełnego.. Cóż powiedziałbym, że przygód, jednakże minąłbym się znacząco z prawdą, nie będę nic przecież robił poza leżeniem jeszcze chwilę w łóżku, zrobieniem sobie śniadania, ogarnięciem się i wyjściem z domu do szkoły Karoci, by zobaczyć, jak idzie mojemu liskowi trening, na pewno nie jest tak źle, jak on to widzi, w końcu prędzej czy później będzie w tym dobry jak nie całkiem dobry, potrzebuje jednak czasu i cierpliwości, nie od razu bowiem wszystko da się osiągnąć.
Leniwie podniosłem się z łóżka, od razu kierując się w stronę łazienki, gdzie zaznałem gorącej kąpieli, umyłem porządnie włosy, które zawsze musiały idealnie prezentować się na mojej głowie to mój atut, który zauważalny jest przez wszystkich i to zawsze, nie mogę więc zaniedbać go, tracąc przy tym na urodzie. Dokładnie więc umyty dopiero wtedy mogłem wyjść z wody, wycierając porządnie ciało i włosy nim nałożyłem na swoje ciało ubrania, podchodząc do lustra, by uważnie przyjrzeć się swojemu odbiciu.
- Jak zawsze idealnie wyglądasz - Pochwaliłem samego siebie, uśmiechając się do lustra, nie ma to, jak być zapatrzonym w siebie narcyzem, podziwiam w takich momentach Karocie, która tyle ze mną wytrzymała. Kiedyś naprawdę będę musiał mu się za to wszystko odwdzięczyć.
Poprawiając ostatni raz swoje włosy, wyszedłem w końcu z łazienki, kierując swoje kroki w stronę kuchni, gdzie jak się okazało, znajdowało się Shingo, mój brat ostatnio zaczął zachowywać się całkowicie inaczej, najwidoczniej się na mnie od obraził, zaczynając prowadzić normalną konwersację i co najważniejsze zaczynając wreszcie normalną pracę bez kradzieży i rozbojów, muszę przyznać, jestem z niego dumny, wreszcie na prostą wychodzi.
- A ty dziś nie w pracy? - Zapytał, gdy usiadłem przy stole z kubkiem gorącej kawy, chcąc rozpocząć przyjemnie nowy dzień, mając zamiar zrobić jeszcze śniadanie, jednak to uczynię za chwilę, do wszystkiego w końcu dojdę, potrzebuj tylko trochę czasu, no trochę więcej niż normalnie.
- Mam dziś wolne - Wyznałem, odstawiając kawę na stół, by rozciągnąć się leniwie na krześle, przeczesując ręką mokre włosy.
- Ta twoja praca i pracodawcy są bardzo podejrzani - Mój brat nigdy nie wtrącał się w moją pracę ani w to, czy jest ona podejrzana, czy nie w sumie w ogóle go to nie obchodziło, co więc stało się teraz? - Dlaczego w ogóle cię zatrudnili? - Dopytał, wstając od stołu, by nalać sobie do szklanki wody.
- Mieli problem z ludźmi innego pokroju i potrzepali pomocy - Wyjaśniłem, wzruszając ramionami, nie wiedząc o, co mu chodzi.
- Polecam ci się przyjrzeć całej tej sprawie, jak dla mnie coś tam mocno śmierdzi - Po tych słowach odstawił szklankę do zlewu żegnając się ze mną, no nic musiał iść do pracy więc śniadanie zjem sam jakoś to przeżyję.
Ciężko wzdychając po wyjściu brata, zabrałem się w końcu za robienie śniadania, zagłębiając się we własnych przemyśleniach, nikogo w domu nie było więc i nie miałem nic lepszego do roboty, mój brat w pracy a ciocia z dzieckiem na spacerze do tego mój narzeczony w szkole, chyba właśnie dlatego nie lubię dni wolnych, nigdy nie przynoszą nic ciekawego.
Dzień aż do chwili wyjścia minął mi dość leniwie, po zrobionym śniadaniu pomyłem naczynia, wytarłem stół, pomogłem cioci, która wróciła w kilku sprawach, by mieć w końcu czas na ubranie się, ułożenie włosów i wyjście z domu, by iść na trening mojego skarba, który jestem pewnie radzi sobie najlepiej, jak tylko potrafi. Jaki zaskoczony byłem, gdy przychodząc na jego trening, nigdzie go nie widziałem, co się stało i gdzie on jest? Zmartwiony przepytałem chłopaków z drużyny, ale i oni nie za wiele wiedzieli na temat zniknięcia mojego narzeczonego. Cholera zaczynam się o niego martwić, na pewno coś się stało, nie zniknąłby przecież tak bez słowa to nie w jego stylu. Zmartwiony przeszukałem nawet całą szkołę, ale i tam nigdzie go nie było, co gorsza dziś w ogóle nie zjawił się na zajęciach, gdzie w takim razie był? A jeśli w drodze coś mu się stało/ Boże przecież ja tego nie przeżyje, muszę go znaleźć, choćby nie wiem co..
<Karocia gdzie jesteś? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz