Dlaczego on się tak zachowuje? Dałem mu wszystko, czego potrzebował i czego chciał, a on tak mi się odwdzięcza? Ostatni raz byłem dla niego taki dobry, teraz będzie siedział w środku aż do mojego powrotu do zamku, gdzie absolutnie nie będę się spieszył. Muszę go nauczyć szacunku do swojego pana, ponieważ za bardzo mu ostatnio pobłażałem. Niech mnie przeklina i wyzywa od najgorszych, jeżeli to ma sprawić, że poczuje się lepiej, to niechaj mu będzie, słowami mnie nie skrzywdzi.
Otrzepałem swoje ubrania z ziemi, wygładziłem je, a następnie wróciłem do konia. Mam zdecydowanie za miłe serce, muszę się poprawić, bo inaczej Miki całkowicie wejdzie mi na głowę. Czy on w ogóle był głodny, czy to tylko jego kłamstwo, bym go wypuścił...? Jeżeli to drugie, to perfekcyjnie mu się udało, nie mógłbym przecież pozwolić mu głodować, co w sumie było tez dziwne. Chyba pierwszy raz usłyszałem z jego ust, że jest głodny, nie liczyłem oczywiście tego okresu, co był człowiekiem. Za bardzo się zmartwiłem i uśpiłem swoją czujność, no to dostałem za swoje. Od teraz będę uważniejszy.
Kolejne dni były bardzo monotonne. Miki praktycznie się nie odzywał, podczas kiedy ja mówiłem do niego bardzo dużo. Nudziło mi się bardzo, jazda w końcu nie była ani trochę interesująca, ale Mikleo olewał wszystko, co mówiłem. Nawet mnie już nie przeklinał, co było bardzo miłą nowością, ale też jednocześnie troszkę się martwiłem. To nie było w jego stylu tak milczeć. Może jest na mnie obrażony za to, że go zamknąłem...? Jeżeli tak, to bardzo głupie z jego strony, on to sobie zrobił, nie ja. Gdyby był spokojny i mnie nie gryzł, nie musiałbym tak gwałtownie reagować.
Ponieważ, że Miki mi nie odpowiadał, i ja przestałem mówić. W końcu, nie było w tym jakiegokolwiek sensu, a ja się produkować na darmo nie będę. Co prawda bez mówienia było tak dziesięć razy nudniej i praktycznie przysypiałem w siodle, ale nic poradzić na to nie mogłem.
~ Sorey? – odezwał się pewnego wieczoru Miki, kiedy już powoli szykowałem się do spania. Brzmiał jakoś tak inaczej, spokojniej i bardziej jak mój Miki... też nie mam pojęcia, jak to było możliwe, ale po prostu miałem takie wrażenie. Co się zmieniło, nie miałem pojęcia.
- O proszę, nie sądziłem, że możesz się do mnie tak miło odzywać. Pewnie czegoś chcesz – powiedziałem, siadając na posłaniu.
~ Mógłbyś mnie wypuścić? Źle się czuję.
- Oczywiście, że cię wypuszczę. A ty zaraz mi uciekniesz i tyle cię będę widzieć – odparłem, cicho wzdychając. – Albo się na mnie rzucisz, co jest bardzo głupie z twojej strony. Przecież wiesz, że jestem silniejszy.
~ Nie ucieknę ani cię nie zaatakuję. Obiecuję, muszę odetchnąć świeżym powietrzem.
Przez kilka chwil milczałem, analizując w głowie jego wypowiedź. Brzmiał na naprawdę smutnego i wycieńczonego, uwierzyłem, że jest mu źle. Teraz pytanie, czy znów mnie podpuszcza, jak z tym głodem, czy jednak naprawdę nie czuje się najlepiej... Smycz mam, obrożę także, więc w razie czego będę trzymał go mocno, by nic głupiego nie zrobił. Od razu zauważę, że będzie coś kombinował i będę miał wystarczająco dużo czasu na stosowną reakcję.
Pozwoliłem mu wyjść i zaraz po tym pierwsze, co zrobiłem, to zapiąłem mu smycz. Ku mojemu zaskoczeniu nie oponował, jak to zazwyczaj miał w zwyczaju. Zmarszczyłem brwi, uważniej się mu przyglądając i położyłem dłoń na jego policzku. Mój mąż wyglądał naprawdę marnie, i chyba tak troszkę inaczej. Na pewno nie miał tego agresywnego błysku i obrzydzenia, co było wielkim plusem.
- Dziękuję – odezwał się Miki, uśmiechając się do mnie bladziutko.
- Lepiej? – spytałem z troską, głaszcząc go po włosach. Na moje pytanie pokiwał lekko głową. – I powiedz mi skarbie, co ja mam teraz z tobą zrobić... Po twoich wcześniejszych akcjach troszkę boję się ciebie zostawić na noc, bo jeszcze zrobisz coś głupiego bez mojego nadzoru, a ja już chciałbym iść spać – mówiłem, nie przestając go głaskać po włosach. Miło było w końcu się do niego odezwać i go dotknąć, bardzo, ale to bardzo za tym tęskniłem.
<Miki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz