Zmarszczyłem brwi na słowa mojego męża i zmrużyłem oczy, przyglądając się mu uważnie, ale wyglądało na to, że wszystko było w porządku. Najwidoczniej naprawdę się zamyślił, a to całkiem często mu się zdarzało. Jeżeli chodzi o zwiedzanie, to Mikleo potrafi być nieco roztrzepany, tylko nie jestem pewien, czy on o tym wie. Cóż, najważniejsze było to, że ja o tym wiedziałem i zwracałem na niego uwagę, by go przypadkiem nigdzie nie zgubić.
Wyciągnąłem rękę w jego stronę, odwzajemniając oczywiście jego cudowny uśmiech. Mój mąż oczywiście złączył nasze palce bez chwili wahania, dlatego chwyciłem go mocniej i pociągnąłem go w stronę powrotną. Co jak co, ale mieliśmy całkiem długą drogę do przebycia. A trzeba także pamiętać o pułapkach, których było całkiem sporo i chciałbym, aby któremukolwiek z nas stała się krzywda. W sumie, ja jeszcze jakoś bym z tym przeżył, ale nie mogłem pozwolić na to, by krzywda stała się Miki’emu.
Na szczęście na początek wróciliśmy bezpiecznie, z czego byłem bardzo zadowolony. Im mniej problemów, tym lepiej, Już wystarczająco dużo miałem ich w życiu i więcej nie potrzebowałem. Ja zająłem się zwierzakiem, który bardzo ucieszył się na nasz widok, a Miki... w sumie, to nie byłem pewien, co robił do czasu, kiedy już nakarmiłem, napoiłem i wyczesałem konia. Odwróciłem się do męża i zauważyłem, że właśnie skończył przygotowywać obiad. Nie, żeby coś, ale nie mówiłem mu nic o tym, ze jestem głodny czy coś w ten deseń.
- Nie mówiłem, że jestem głodny – zauważyłem, marszcząc zdezorientowany brwi.
- Ale obiady musisz jeść, zwłaszcza, że jadłeś jedynie rano – odpowiedział, uśmiechając się do mnie niewinnie.
- Weź jeszcze pod uwagę, że musi mi jeszcze starczyć na kolejne dni, a z tego, co się orientuję, to blisko żadnej wioski nie ma – odparłem, siadając przy nim na kocu.
- O to też się martw, moja w tym głowa, aby wszystko było dobrze – wyjaśnił, po czym podał mi przygotowany przez siebie posiłek.
- Anioły to mają dopiero fajnie – powiedziałem z cichym westchnieniem, zaczynając powoli jeść. O jedzenie martwić się nie musi, spać też za dużo nie musi, i nie męczy się tak szybko jak człowiek, są wieczne i piękne, i jeszcze mają wspaniałe moce. Ja tu nie widzę żadnych minusów.
- Przesadzasz, życie człowieka też ma swój urok – Miki pocieszył mnie, uśmiechając się do mnie delikatnie.
- Tak, pamiętam, jak nie chciałeś wrócić do bycia aniołem – przypomniałem, unosząc kąciki ust w lekkim uśmiechu. Ja też chciałem oczywiście wrócić do siebie, ale tylko dlatego, że wszyscy zbyt bardzo interesowali się moim mężem nie na tej płaszczyźnie, na której mieli.
- Więc to ci powinno coś dać do myślenia – odparł, sprzątając po przygotowywaniu dla mnie posiłku.
Idąc tym tokiem rozumowania, to wychodziłoby na to, że Miki uwielbia być adorowany, bo tylko to się zmieniło, kiedy był człowiekiem. Czyli wychodzi na to, że za mało go adoruję... przyjąłem to do wiadomości i też postaram się to poprawić. Lista rzeczy, w których muszę się poprawić powolutku rośnie, ale to nic. Dla niego zrobię wszystko, wystarczy, że mnie poprosi. Znaczy, teraz też tego nie zrobił, ale mam wrażenie, że to było takie nieme poproszenie. Trochę to skomplikowane i zdecydowanie bardziej wolałbym, aby mówił mi wprost, co chce, a nie rzucał mi dziwne sugestie, których nie rozumiem, a muszę zrozumieć. Zdecydowanie Miki ma bardziej kobiecy umysł niż sam mógłby przypuszczać, tylko nie powiem mu tego na glos, bo się obrazi. W końcu ja także nie chciałbym usłyszeć, ze myślę jak kobieta. Ale nie myślę, więc mogę być spokojny. I już nawet nie może nazwać mnie chłopcem, ponieważ jestem już na to zdecydowanie za stary.
- Myślę, że już powoli powinniśmy się zbierać do powrotu – odezwałem się, kiedy zjadłem ten przepyszny posiłek, jaki przygotował mi Miki.
- Już? Przecież dopiero co przyjechaliśmy – odezwał się z rozczarowaniem, przez co poczułem się winny. Faktycznie, dopiero co przyjechaliśmy, ale czy nie zawsze jest tak, że droga zajmuje dłużej niż zwiedzanie.
- Niewiele nam zostało do zwiedzenia, więc chyba nie ma za bardzo sensu tu zostawać. A z tego, co widzę, jedzenie już powoli mi się kończy. I nie tylko mi, wypadałoby także uzupełnić zapasy dla konia – wyjaśniłem, uśmiechając się do niego przepraszająco. – No i też nie musimy wracać jutro, a pojutrze. Jeśli masz ochotę, możemy jeszcze jutro tu się rozejrzeć i spędzić czas, jak tylko sobie wymarzysz – wymruczałem przysuwając się do niego, by móc wpić się w jego usta. Jak miło, że w końcu nie musimy martwić się o to, że Yuki wbiegnie nam do pokoju. Albo, ze wejdzie jedna ze służących i zastanie mnie w dość dziwnej pozie. Szkoda, że przy innych muszę się pilnować, by nie wzięli mnie za wariata, ponieważ nie potrafią dostrzec dosłownie wcielonego dobra. Wcale bym nie narzekał, gdyby pojawił się jakiś mieszaniec, który... albo nie, jeżeli znowu wszystkim będzie podobał się mój mąż i będą próbowali się do niego zbliżyć w ten nieodpowiedni sposób, to ja podziękuję. To ja już wolę uchodzić za wariata.
<Miki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz