Nie chciałem przerywać tej rozmowy, która była przecież bardzo ważna. Nie wiadomo, kiedy będziemy rozmawiać o tym ponownie. Życie różnie może się potoczyć, a ja chcę mieć pewność, że po tym, jak odejdę, Mikleo znowu będzie szczęśliwy. Niby wszyscy mówili, że anioły zakochują się tylko raz, ale ja w to nie za bardzo wierzyłem. W końcu anioły także nie związywały się z ludźmi, ale oto jestem. W sumie, to chyba w tym tkwi jego problem, gdyby zakochał się w aniele, nie miałby takiego problemu.
- Ale mamy teraz chwilkę czasu, więc czemu nie możemy o tym porozmawiać? To jest bardzo poważny temat, a ja chcę, abyś był szczęśliwy – powiedziałem, chcąc go przekonać do swojej racji.
- Ale ja jestem szczęśliwy – odparł, definitywnie chcąc zakończyć ten temat.
- Bo jesteś ze mną, a kiedy odejdę, już nie będziesz. Nie mówię, że masz od razu znaleźć drugą połówkę, tylko przyjaciela. Kogoś, na kim będziesz mógł polegać zawsze i zwłaszcza wtedy, kiedy mnie już zabraknie – kontynuowałem, nie chcąc odpuścić.
- Sorey, masz dopiero dwadzieścia dwa lata i nie umierasz, dlatego nie będziemy kontynuować tej rozmowy – powiedziawszy to, podniósł się na równe nogi. I tyle byłoby z tej ważnej dla mnie rozmowy. – Skupmy się na tym, co jest teraz. A teraz jest dobrze, nawet bardzo dobrze, więc nie ma nad czym rozpaczać – dodał, wyciągając rękę w moją stronę, by pomóc mi wstać. Tylko po co, skoro przed chwilą usiedliśmy...?
Faktycznie chwyciłem jego dłoń, ale zamiast wstać z ziemi pociągnąłem go w swoją stronę, prosto w moje ramiona. Ja tam z wielką chęcią bym sobie jeszcze poleżał, przecież nigdzie nam się nie spieszy, dopiero co tutaj przyszliśmy, więc mamy jeszcze cały dzień przed sobą. I jeżeli nie chce rozmawiać o przyszłości... to nie, jakoś przemilczę ten temat, przynajmniej na razie. Jeszcze go przekonam do tego, aby kogoś poznał. Faktycznie, nie ma wielu ludzi, którzy mogliby go dostrzec, ale czemu nie mógłby wrócić do aniołów...? Jestem pewien, że z chęcią by go do siebie przyjęli, zawdzięczają mu w końcu wolność.
- Dobrze, odpuszczę ci ten temat, ale pod jednym warunkiem – powiedziałem, kiedy leżeliśmy na miękkiej trawie. Całkiem przyjemnie się na niej leży, zupełnie inaczej niż na takiej zwykłej, gołej ziemi, na której zwykle śpię. Znaczy, może nie na gołej, bo spałem na kocu, ale i tak wygodniej jest tutaj. – Zastanowisz się nad moją propozycją i rozważysz chociaż powrócenie do aniołów po mojej śmierci.
- Jeżeli to cię uspokoi, to dobrze, zastanowię się – odpowiedział, a ja wyczułem, że w najbliższym czasie nawet nie przemknie mu to przez myśl, a powiedział mi tak, bym ja się przestał martwić. I co ja z nim mam... Złączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku, a po tym uśmiechnąłem się do niego delikatnie.
- Kocham cię i nie chcę, byś później przeze mnie cierpiał – powiedziałem cicho, poprawiając jego kosmyki, które opadały mu na twarz.
- Nie będę cierpiał, o to martwić się nie musisz – uśmiechnął się delikatnie i pocałował mnie w czubek nosa. Odkąd tylko dowiedziałem się o tym, że anioły zakochują się tylko raz, jakoś ciężko tak było mi o tym nie myśleć. Bałem się, co się stanie z Mikim po mojej śmierci, ale to chyba było normalne, że martwię się o ukochaną osobę. On na moim miejscu też by się martwił.
Uśmiechnąłem się do niego delikatnie, a następnie położyłem głowę na trawie i przymknąłem oczy. Byłem jeszcze odrobinkę zmęczony po wczorajszej nocy, a skoro i tak mamy teraz chwilę na odpoczynek, to ja zamierzałem to wykorzystać. Nie zamierzałem spać, choć to miejsce idealnie się do tego nadawało, ale po prostu tak chwilę poleżeć. Miki sam zaproponował, abyśmy się zatrzymali więc nie powinien być zły.
- Hej, tylko mi nie zasypiaj – odezwał się po kilkunastu minutach, poprawiając się delikatnie na moim ciele.
- Nie zasypiam, tylko odpoczywam – odpowiedziałem, otwierając oczy. – Tak się zastanawiam nad tymi wcześniejszymi malowidłami. Mówiłeś, że może chodzić o mieszańca, a to jest w ogóle możliwe, by ktoś taki istniał? – spytałem, odrobinkę zainteresowany tym tematem. Sądząc po reakcji dziadka to anioły i ludzie raczej się ze sobą nie wiążą. My jesteśmy małym wyjątkiem, ale z naszej miłości dziecko się nie narodzi. A szkoda, ponieważ ja chciałbym mieć potomka, tylko nigdy nie wspominałem o tym Miki’emu, bo i po co? Doskonale wiedziałem, że było to niemożliwe, więc nie było sensu poruszać z nim tego tematu.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz