sobota, 16 października 2021

Od Mikleo CD Soreya

Demon coraz to bardziej nienawidził Soreya, mając już dość i jego i tego paktu no i przede wszystkim zamknięcia, które uniemożliwiało mu zaspokojenie coraz to bardziej narastającego głodu. Jeśli w ciągu najbliższych dni nic nie zje, anioł wygra z nim wewnętrzną walkę, a wtedy będzie musiał zniknąć, na co nie mógł sobie pozwolić. Musiał coś wymyślić coś, co pozwoli mu, chociaż na chwilę wydostać się za krat, dość szybko wpadając na pomysł, który to postanowił wprowadzić w życie, mając nadzieję, że to mu w czymś pomoże. I tak do stracenia nic nie ma, a jednak może ma, w końcu to gra o życie jego lub anioła. Dlatego albo mu się uda, albo przegra przez głupiego człowieka a na to pozwolić sobie nie mógł.
Postanowił więc od jutra wprowadzić swój plan w życie, dając odpocząć człowiekowi i samemu sobie całkowicie się wyłączając by ciało, które przejął. Odpoczęło, przygotowując się na nowy, miejmy nadzieję lepszy dla niego dzień.
Następnego dnia tak jak demon sobie zaplanował, postanowił całkowicie ignorować człowieka, w którym został zamknięty, jeśli tak chce się bawić, niech mu będzie, nie będzie z nim rozmawiał, mimo że kusiło go, by coś głupiego mu powiedzieć.
- Jesteś dziś bardzo milczący czy to znaczy, że rozumiesz swój błąd? - I na to pytanie nie odpowiedział, przez cały czas nawet się nie poruszając, by całkowicie zatuszować swoją obecność, o ile to w ogóle było możliwe. Człowiek najwidoczniej musiał, chociaż troszeczkę martwić się o „anioła” wypuszczając na wolność, by po chwili, mocno złapać za rękę uniemożliwiając mu tym samym ucieczkę.
- Masz mnie za głupka, wiem, że planujesz uciec - Odezwał się, mimo że demon nie poruszył się od wypuszczenia go, napawając się przez chwilę wolnością, zerkając na drzwi, czując obecność ludzi wywołujących u niego większy głód, z którym ledwo sobie już radził.
- Jestem głodny - Odezwał się po bardzo długim czasie, potrzebując tylko jednej malutkiej duszy, by móc przejąć do końca ciało anioła.
- Od kiedy anioły bywają głodne? - Zadając to pytanie, położył dłoń na twarzy Mormo, wpatrując się w jego antracytowe oczy.
- Od, wtedy kiedy nimi nie są - Mruknął, strącając jego dłoń ze swojego policzka, nie chcąc, aby go dotykał, nie życzył sobie tego i miał do tego pełne prawo. - Nie dotykaj mnie - Warknął, nie mogąc znieść jego dotyku ani bliskości, nie był już tym za kogo go miał, dlatego też nie zachowywał się jak ten którego tak dobrze znał i kochał.
Człowiek jednak niewiele sobie zrobił z jego ostrzeżenia, przyciągając go bliżej by przytulić do siebie.
- Już dobrze Miki nie denerwuj się - Poprosił ładnie anioła, głaszcz po włosach.
Mormo nie mogąc jednak znieść ani jego bliskości, ani obecności wbił zęby w skórę człowieka, zostając szybko od niego odepchniętym.
 Sorey pod wpływem emocji zły za zachowanie anioła uderzył go w twarz, a siła uderzenia była tak duża, że przewróciła go na ziemię, co jedynie bardziej rozjuszyło demona.
- Dupek, zasrany dupek - Burknął, kładąc dłonie na czerwonym piekącym policzku, nie spodziewał się jakiegoś pozytywnego odbioru, ale żeby od razu bić? Tego było już zdecydowanie za wiele.
- Nie pozwalaj sobie - Zły Sorey chwycił mocno włosy anioła, ciągnąc go do góry, zmuszając go do kluczenia. - Co to miało znaczyć? - Zły mocno trzymał włosy, nie pozwalając demonowi się poruszyć.
- Ostrzegałem, abyś mnie nie dotykał - Odparł, szyderczo się do niego uśmiechając.
- Ach tak.. Zaraz zobaczymy, jak będzie Ci do śmiechu - Nim Mormo zorientował się, co jest grane, na jego szyi pojawiła się obroża spięta ze smyczą a na twarzy kaganiec, którego chyba najbardziej go zaskoczył.
- Co jest - Wydukał zaskoczony, nie spodziewając się takie ruchu ze strony głupiego człowieka, który wpadł na tak dziwny pomysł. - Odbiło ci? Nie jestem psem - Warknął, podnosząc się z ziemi, gdy tylko było to możliwe, a ręka trzymająca mocno jego włosy puściła, dając mu swobodę ruchu.
- Nie? A tak się zachowujesz - Zadrwił z niego człowiek, szarpiąc go za smycz, by demon podszedł bliżej, co z ogromną niechęcią wykonał, patrząc z obrazą na głupie ludzkie szczenię.
Urażony Mormo zagryzł dolną wargę, już teraz mając dość tej zabawy w kotka i myszkę, która robiła się już coraz to nudniejsza, ileż można znosić takie traktowanie niegodne demona.
- Zabije cię - Warknął, nerwowo zsuwając z twarzy kaganiec, którego nie miał zamiaru nosić, rzucając się, na którego człowieka naprawdę chciał zabić, szarpiąc się z nim na ziemi, zrywając z jego szyi wisiorek z czarnym jak węgiel piórkiem, nie mając najmniejszych szans na wygraną. Ciało anioła było słabsze i nie tak silne, jak to ludzie, za co demon zaczynający walkę mocno oberwał.
- Jak śmiesz podnosić rękę na swojego pana - Syknął wściekły człowiek, uderzając kolejny raz demona.
- Nie jesteś moim panem i nigdy nim nie będziesz - Demon nieugięcie nie przejmując się bólem, chcąc się stawiać, czym jeszcze bardziej drażnił człowieka.
- W takim razie będziesz tak długo zamknięty, aż nie zmądrzejesz, do środka - Sorey zamknął demona, który mimo chęci walki, nie mając już siły, musiał odpocząć, z obrazą ignorując głupiego człowieka, z którym nie miał zamiaru rozmawiać, przeklinając go w myślach, życząc mu najgorszego rodzaju śmierci, jakie tylko sam znał.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz