Szczerze powiedziawszy, nie za bardzo chciałem się wypowiadać na ten temat a wszystko to dlatego, że sam nie wiele o tym wiedziałem. Dziadek nigdy nie pozwalał, być zbyt blisko aniołom i ludziom twierdząc, że to grzech. Ludzie są brudni, nasiąknięci gniewem, nasiąknięci grzechem niezrozumiałą zazdrością, którą każdy anioł będący zbyt blisko również nasiąknie. Nie miał racji anioły i ludzie mogą żyć razem i być szczęśliwe do tego mają prawo odczuwać wszystkie emocje bez względu na to, czy są dobre, czy też złe i tego właśnie nauczy mnie człowiek, pokazując tym samym świat, który był mi zabroniony przez dziadka. A dlaczego? Dlatego, że on sam się pomylił.
- Szczerze powiedziawszy, nie wiem, czy ktoś taki istnieje lub, czy kiedyś się narodzi, dziadek zawsze zabraniał nam aniołom mieć zbyt bliskich relacji z ludźmi, dlatego większość z nich związała się z innymi aniołami, trzymając się z dala od ludzi, co mogłoby oznaczać, że nie jest to możliwe z drugiej strony, gdyby to było niemożliwe, my nie bylibyśmy razem. Może gdzieś tam na ziemi są anioły, które związały się z ludźmi, a z ich miłości narodziło lub narodzi się wyjątkowe dziecko będące silniejsze nawet od anioła - Wyjaśniłem, mówiąc tylko to, co podejrzewałem, nie mając aż takiej wiedzy na ten temat, mimo wszystko jestem za młody, by wszystko wyjaśnić mojemu mężowi.
- Silniejszy nawet od anioła? - Powtórzył, zaskoczony kierując swój wzrok na moją twarz.
- Tak, mieszańce zawsze są silniejsze od swoich rodziców, nie wyjaśnię ci, jednak jak to działa i czy u aniołów i ludzi jest to możliwe, ponieważ nie mam aż takiej wiedzy, myślę jednak, że Lailah będzie miała sporą wiedzę na ten temat i prawdopodobnie chętnie się nią z nami podzieli - Gdy to mówiłem, naprawdę chodziło mi po głowie, by porozmawiać o tym wszystkim z panią jeziora, kobieta ma dużą wiedzę i żyje na tym świecie, wiele tysięcy lat w takim razie wie wszystko o aniołach jak nasz dziadek z tą różnicą, że ona nie traktuje ludzi jak największe zło, dając im szanse której nie daje im dziadek i jeszcze kiedyś nawet ja. Wciąż wiem, że ludzie potrafią zdradzić i skrzywdzić nie zmienia to jednak tego, że nie każdy taki jest i nie powinno się mierzyć wszystkich jedną miarą i tego wciąż uczy mnie mój mąż.
- To dobry pomysł Lailah na pewno wszystko nam wyjaśni - Sorey zgodził się ze mną, głaszcząc mnie po głowie, z powodu czego czułem się jak dziecko, to całkiem przyjemne uczucie nie tylko zresztą te, każdy gest wykonany przez mojego męża jest cudownym uczuciem, które uwielbia moje ciało, pragnąc go jeszcze więcej mimo tego, że już tak dobrze znam jego dotyk, jego ciało i smak jego ust pragnąc jeszcze więcej, zapamiętując każde wspólne chwile, których tak bardzo wciąż mi brakuje.
- Czasem i mi się zdarza wpaść na dobry pomysł - Wyznałem, co wywołało u nas rozbawienie, tak dobrze się znamy i rozumiemy, nic chyba nie jest w stanie nas rozdzielić.
Po tym krótkim wybuchu śmiechu zapadła przyjemna cisza pozwalająca nam cieszyć się własnym towarzystwem nawet w milczeniu.
Czas spokojnie płynął, a my nie wstawaliśmy z miękkiej trawy, nie przejmując się nawet wiatrem, który czasem zawiał, zdecydowanie mocniej rozwiewając nasze włosy na wszystkie strony.
- Powinniśmy się już zbierać - Jako pierwszy odezwał się Sorey, zmuszając mnie tym samym do zwrócenia uwagi na jego osobę.
- Musimy? Tu jest tak pięknie - Wyznałem, nie mając najmniejszej ochoty wstawać, najchętniej zostałbym tu z moim mężem jeszcze dłużej.
- Nie musimy, jednakże powinniśmy, jesteśmy tu już kilka godzin, a nasz koń został tam sam - Miał racje, powinniśmy do niego już wracać, to w końcu nasz koń nie powinien aż tyle godzin być sam, niby jest bezpieczny, przez tarcze jednakże może być już spragniony i głodny a naszym obowiązkiem jest go nakarmić i napoić, aby wrócił do zamku, cały i zdrowy.
- Masz rację - Kiwnąłem głową, łącząc na chwilę nasze usta w namiętnym pocałunku, nim wstałem, rozprostowując swoje kości, co uczynił również mój mąż, rozmasowując swoje pewnie zastygłe mięsnie, które musiały nie tylko leżeć na trawie, ale i po części znosić mój ciężar na sobie.
- Idziemy? - Mój mąż wyciągnął w moją stronę swoją dłoń, którą bez zastanowienia uchwyciłem, kiwając łagodnie głową, spokojnie bez najmniejszego pośpiechu wracając do miejsca, gdzie powstało nasze obozowisko, po drodze znów uważnie rozglądając się po ścianach, zapamiętując wszystkie rysunki na ścianach, by muc jak najwięcej opowiedzieć Yuki'emu zatrzymując się na chwilę przy rysunku istoty stojącej na środku łączącej razem anioły stojące po prawej i ludzi stojących po lewej, strasznie ciekawiło mnie kim będzie lub kim jest ta wyjątkowa istota. Zapatrzony w rysunek dotknąłem zimnej ściany, na chwilę tracąc świadomość, widząc przed sobą dziecko, patrzące na mnie z łagodnym uśmiechem wyciągające w moją stronę rączki nim jednak zobaczyłem, coś więcej obraz zamazał, się a ja znów stałem przed zimną ścianą. Co tak właściwie się stało i co ja zobaczyłem? Czyje było to dziecko i dlaczego wyciągało do mnie swoje rączki? Kim byłem i czyimi oczami na nie patrzyłem? To wszystko stawało się coraz to dziwniejsze.
- Miki wszystko dobrze? - Na dźwięk słów mojego męża pokiwałem energicznie głową, uśmiechając się do niego delikatnie.
- Tak, zamyśliłem się, tylko wracajmy już i tak za dużo czasu zmarnowaliśmy - Wyznałem, nie bardzo chcąc rozmawiać, o tym, co widziałem, to tylko mi się wydawało, coś sobie wymyśliłem nic poza tym, nie ma o czym rozmawiać, przybyliśmy tu by nacieszyć się sobą, a nie się przejmować głupotami, a to, co zobaczyłem, to tylko chory wymysł mojego mózgu nic wielkiego zaraz o tym zapomnę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz