piątek, 11 grudnia 2020

Od Mikleo CD Soreya

 Nigdy więcej pod żadnym pozorem nie założę się z mężem o nic, nawet jeśli będę pewny swego, lepiej nie ryzykować to nie zakończy się dla mnie najlepiej. Dzisiejszy dzień na pewno mi to uświadomi, mam tylko nadzieję, że nie zażyczy sobie nie wiadomo jak dziwacznych rzeczy, nie chcę do reszty się zbłaźnić, już wystarczy, że Yuki zaczął nazywać mnie swoją mamą, a Sorey tylko trzyma dziecko w przekonaniu, że tak właśnie powinien się do mnie zwracać. Może to i trochę moja wina nie powiedziałem nie, jednak tak też nie pamiętam, bym powiedział, byłem tak zaskoczony, że z moich ust nie potrafiło wypłynąć ani jedno słowo i mam teraz za swoje. Mąż mi tego nie odpuści a Yuki tym bardziej, chłopiec przynajmniej w porównaniu do tego okrutnika przynajmniej ze mnie nie drwi, naprawdę ciesząc się z takiego sposobu nazywania mnie. Tak sobie myślę, że dla dziecka mogę znieść to upokorzenie.
Wzdychając cicho, trochę niezadowolony odsunąłem dłonie chłopaka od swojego ciała, wstając z łóżka, od razu podchodząc do lustra, aby poczesać, a następnie związać swoje włosy, które nie wyglądały najlepiej. Ja naprawdę nie wiem, co ja robię w nocy, gdy śpię, to jak wyglądają moje włosy po przebudzeniu się, wygląda naprawdę niepokojąco, sam jestem ciekaw, co się za tym kryje lub może kto.
- Nie związuj włosów - Nim zdążyłem się zorientować mój dzisiejszy „dręczyciel” był już za mną, zabierając mi gumkę, którą miałem związać swoje już na szczęście uczesane włosy.
- Mam chodzić w rozpuszczonych? - Spytałem tylko po to, aby upewnić się, że tego właśnie chce, mam dziś słuchać jego „rozkazów” nie wiem, co wymyśli, ale wole wykonywać na razie wszystko by w geście zemsty nie postanowił zrobić czegoś naprawdę głupiego, na co nie wpadłby bez poprzedniej prowokacji, a może by wpadł. Pomysł z mamą był jego i to on na niego wpadł, ciekawe co jeszcze siedzi mu w głowie. A pomyśleć, że zawsze miałem go za lekko głupiutkiego, a to taka cwana bestia, która z dnia na dzień wyciąga coraz to nowsze karty, o których pojęcia nie miałem.
- Tak, wyglądasz w nich naprawdę przeuroczo - Gdy to powiedział, już chciałem wyburczeć, aby zamknął buzie i tak do mnie nie mówił, powstrzymała mnie jednak świadomość każąca mi dotrzymać słowa. Przegrałem zakład i muszę pokornie znosić wszystkie słowa i zachcianki mojego męża.
- A przebrać się chociaż mogę? - Spytałem, tak dla pewności.. Kurczę nie chce iść do Alishy w koszuli męża, tak ona wie o tym, że jesteśmy razem, nie oznacza to jednak, że mam paradować w koszuli po zamku to krępujące mam tylko nadzieję, że aż tak nie będzie chciał zrobić mi na złość, chyba nie będę w stanie znieść tego wstydu.
- Wydaje mi się, że na to zgodzić się mogę, znaj moją łaskę - Naprawdę poczułem ulgę, gdy to powiedział, uwielbiam spać w jego koszuli, uwielbiam w niej chodzić i uwielbiam, gdy mój mąż patrzy na mnie tym zadowolonym spojrzeniem, gdy mam na sobie jego własność, wolę jednak aby to wszystko pozostało tylko dla niego, są rzeczy, których inni nie powinni oglądać..
- Ależ ty łaskawy mój panie - Odwróciłem twarz w stronę męża, łącząc nasze usta w delikatnym pocałunku, po którym zabrałem swoje rzeczy, zamykając się w łazience, mogąc spokojnie przebrać się w swoje standardowe ubrania, w których czułem się najlepiej, mogłem teraz przynieść nam śniadanie, które sam mogę wybrać. Jak na początek nie jest tak źle.
Wyszedłem więc z pokoju, informując partnera o niedługim okresie czekania na mnie i posiłek miałem w końcu za zadanie iść do Alishy, dzięki której mogłem dostać jedzenie i bez żadnego straszenia ludzi donieść się do sypialni.
Bez słowa wszedłem do pokoju, w którym przebywał mój mąż, rozłożony wygodnie na łóżku czekając na mnie i na śniadanie które było dosyć spore, znajdowało się tu wszystko owoce, warzywa chleb, ryba i dwa kubki pysznej herbaty, to wystarczyło, abyśmy najedli się do syta, a przynajmniej mój mąż ja i tak niewiele zjem.
- Tak dużo? - Sorey był lekko zaskoczony, gdy położyłem tacę z jedzeniem i piciem na łóżku, nie spodziewał się takiej ilości jedzenia ja też nie to zasługa królowej która stwierdziła, że jej przyjaciel źle wygląda, nie będę przecież dyskutował ze władzą, mnie nie słucha, to może, chociaż ją posłucha.
- To od królowej nie mogłem nie przyjąć - Przyznałem, uśmiechając się delikatnie do chłopaka, przynajmniej przez tę jedną chwilę mogąc nacieszyć się zwycięstwem i ciekawe kto teraz będzie tu narzekał.
Sorey jednak bardzo mnie zaskoczył, nie narzekał, a wręcz przeciwnie jadł wszystko, przypominając mi, od czasu do czasu, abym też to robił, cóż nie byłem bardzo z tego powodu zadowolony, choć zły też nie byłem, po prostu mógł darować sobie to namawianie mnie do jedzenia, przecież wie, że nie muszę. Niech mu dziś jednak będzie, w końcu to on mówi co mam robić, a czego robić mi absolutnie nie wolno. Jak na razie nie jest tak źle, mam rozpuszczone włosy na jego życzenie banał, pozwolił mi się przebrać dzięki mu za to no i zjedliśmy wspólnie śniadanie, co też wyczynem nie jest i bez przegranych zakładów również to robiłem.
- Ale się najadłem - Westchnął ciężko, kładąc się na poduszkę, wydawał się zadowolony co i mi odpowiadało. Lubiłem, gdy był zadowolony, bo i mi wtedy wargi delikatnie drgały, unosząc się w delikatnym uśmiechu.
- Pewnie jesteś bardzo zmęczony, to chyba najlepszym pomysłem byłoby odpocząć, jak myślisz? - To był idealny moment na to, aby móc w jakiś sposób usypać czujność męża, który był najedzony i zadowolony, zakład zakładem, ale przecież odpoczynek najważniejszy prawda? Ach jaką cwaną bestią potrafiłem być, zdecydowanie wolę, gdy talia kart odwraca się na moją korzyść. Ja na pewno jestem aniołem? Czasem nie wierzę w swój spryt i wyrachowanie które nie może równać się zwykłym śmiertelnikom..

Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz