Byłem zaskoczony pomysłem Taiki’ego. Nigdy bym nie pomyślał, że poważny, dorosły mężczyzna będzie chciał lepić bałwanka… chociaż, czy mój chłopak jest poważnym, dorosłym mężczyzną? Dorosły jest, owszem, w końcu jest starszy ode mnie o chyba trzy lata, mężczyzną też jest, nie miałem ku temu żadnych wątpliwości, ale czy poważny…? Tu już mogłem troszeczkę polemizować. Kiedy tylko wydaje się, że chłopak udaje poważnego i skupionego, a zaraz po chwili psuje to całe wrażenie, proponując coś głupiego i dziecinnego, jak właśnie lepienie bałwanka. Cóż, takie zachowanie miało w tym swój urok.
Westchnąłem cicho i przyjąłem swoje ubrania, pragnąc się jak najszybciej ubrać. Przyjemność przyjemnością, ale nie lubiłem pokazywać się chłopakowi tak całkowicie nago, przecież nie byłem tak idealny, jak on. Zawsze po skończonym stosunku starałem się czymś zakryć, jak na przykład kołdrą bądź zarzucając na siebie jego cudowną koszulę, albo od razu się ubierając. Nie wiem, czy Taiki to zauważył, pewnie tak, w końcu już się przekonałem, jak bardzo spostrzegawczy potrafi być, ale na razie jeszcze nic mi o tym nie mówił. Miałem nadzieję, że szybko go nie poruszy, na pewno uzna moje argumenty za głupie i będzie mnie próbował przekonać do tego, że moje ciało jest wspaniałe, a przecież doskonale wiem, że tak nie było, miałem oczy i widziałem, jak ja faktycznie wyglądam. I na pewno nie określiłbym swój wygląd słowem „wspaniały”.
- Jestem gotowy – powiedziałem cicho, po raz ostatni poprawiając swoje włosy, które znowu sterczały we wszystkie strony. Znaczy, one zawsze żyły swoim własnym życiem, ale teraz były one trochę za bardzo roztrzepane i naprawdę wypadałoby je choć odrobinkę ogarnąć. – Dlaczego tak właściwie chcesz lepić bałwana? – spytałem, wstając z łóżka i wygładzając sweterek, który został mi podarowany. Rany, nadal nie miałem pomysłu, co mógłbym mu dać w zamian, a nie chciałbym go zawieść, chciałbym, aby był szczęśliwy.
- A czemu nie? Jest wystarczająco dużo śniegu, aby go ulepić – odparł, kierując się w stronę wyjścia. Chcąc nie chcąc, poszedłem za nim, nadal czując się dziwnie. Zawsze Natsu mnie wyciągała na zewnątrz, kiedy padał śnieg. I lepiliśmy nie tylko typowe bałwanki, ale i inne twory kształtem podobne do zwierzaków. W sumie, zanim Natsu nie zaczęła mnie wyciągać na dwór w celu lepienia śnieżnych ludzików, nie robiłem tego, nawet jako dziecko. Nie widziałem w tym za bardzo sensu, w sensie, nadal nie widzę, ot dobra zabawa dla dzieci i na pobudzenie kreatywności czy coś.
- Myślałem, że to raczej zabawa dla dzieci – odparłem, delikatnie marszcząc brwi. Nigdy jeszcze nie widziałem, aby dorosła osoba tak sama z siebie lepiła bałwana. Owszem, czasem podczas swoich tajemnych wycieczek widywałem spędzających w ten sposób swój wolny czas rodziców z dziećmi, ale nie sądziłem, aby to się liczyło. W końcu opiekowali się swoimi dziećmi, a nie robili tego z czystej przyjemności… chociaż, czy ja wiem? Chyba jednak mało znam się na świecie i ludziach, co Taiki również niejednokrotnie mi udowodnił.
- Może i, ale nie chciałbyś się poczuć jak dziecko? – spytał, ściągając z wieszaka mój płaszczyk i podając mi go.
- Jesteś tak wysoki, że już czuję się jak dziecko – wymamrotałem cichutko, zakładając buty oraz płaszcz. Zaraz poczułem, jak chłopak czochra moje włosy, robiąc na nich jeszcze większy bałagan niż dotychczas. Napuszyłem delikatnie policzki, niezadowolony z jego gestu. Bardzo doceniam jego głaskanie po głowie i delikatnie zaczepianie moich uszu, to było naprawdę przyjemne i odprężające. Ale czochranie mojej czupryny nie należało już do najprzyjemniejszych, to mógłby sobie darować.
- Nie przesadzaj – wyszczerzył się do mnie. Miał wyjątkowo dobry humor, który udzielał się i mnie, a to wszystko dzięki jego uśmiechowi. Czy to świadomość, że właśnie idziemy ulepić bałwana, sprawiła, że Taiki jest taki radosny? A może to przez nas wcześniejszy seks? A może to jedno i drugie? Nie wiem, zauważyłem, że mojego chłopaka cieszą dziwne rzeczy, które mnie osobiście nie zawsze by ucieszyły. – To co, idziemy? – spytał, kiedy byłem już całkowicie ubrany, a na moich dłoniach pojawiły się ciepłe rękawiczki.
- A nie potrzeba nam jeszcze paru rzeczy? Natsu zawsze do swojego bałwana przynosiła jakiś nieużywany garnek, kilka węgielków, marchewkę… - zacząłem niepewnie, nie będąc pewien, czy i on sam budował bałwana w ten sam sposób. Garnek służył za czapkę, marchewka za nos, co według mnie było bardzo dziwne, a węgielki robiły za oczy bądź „guziki”. Po co bałwankowi guziki? Nie miałem pojęcia, ale moja siostra twierdziła, że to bardzo urocze, a z nią sprzeczać się nie mogłem.
- Racja, prawie o tym zapomniałem – przyznał, drapiąc się nerwowo po głowie. – Poczekaj chwilę na zewnątrz, byś się nie przegrzał, a ja pójdę po potrzebne rzeczy – polecił mi, a pokiwałem głową. Cóż, mimo wszystko wolałbym posiedzieć sobie te dwie minutki w ciepełku, ale nie zamierzałem się z nim kłócić. Poza tym, zacznę już teraz co nieco robić, dzięki czemu szybciej skończymy. Lepiej, abyśmy skończyli przed zmrokiem, a zimą on bardzo szybko następował.
Zanim wyszedłem usłyszałem, jak chłopak prosi swoją ciocię o garnek, bo „nie jest pewien, który może wziąć, a chce ulepić bałwana”. Przyznam, to zabrzmiało komicznie i jestem ciekaw reakcji jego opiekunki. Chociaż, może być przyzwyczajona do takiego zachowania chłopaka, w końcu zna go bardzo długo. Niemniej jednak to jest dziwny i niecodzienny widok; dziewiętnastolatek prosi swoją ciocię o garnek, by móc go założyć bałwanowi, którego chce ulepić. Cóż, powoli i ja się przyzwyczajam się do jego oryginalnego sposobu bycia.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz