czwartek, 17 grudnia 2020

Od Soreya CD Mikleo

A więc to była Rachel? Przyznam, że ta dziewczyna nie wywarła na mnie zbyt dobrego wrażenia. W życiu nie powiedziałbym, że ona była aniołem, i to tak dobrym oraz wspaniałym, jak opowiadał mi Mikleo. W mojej osobistej opinii wyglądała na raczej kogoś nieprzyjemnego. I to spojrzenie, które mi posłała… miałem wrażenie, że ujrzałem w jej niebieskich tęczówkach iskierki nienawiści, ale tylko na moment. Była na mnie o coś zła? Nie rozumiałem tego kompletnie, zupełnie inaczej wyobrażałem sobie osobę, która podarowała mojemu obecnemu mężowi drugie życie. 
Cóż, może odrobinkę przesadzam? Nie często spotykam osoby, które potrafią zobaczyć mojego męża. I jeszcze te dziwne słowa, na które Mikleo zarumienił się z zakłopotaniem… co to w ogóle miało znaczyć? Nie lubiłem, kiedy między mną a Mikleo były takie tajemnice. Co ona mu powiedziała? Przyznam, czułem zazdrość, Mikleo był cudowny pod każdym względem – ze świecą szukać kogoś z takim pięknym charakterem, a o wyglądzie już nie wspominając – a z Rachel łączyła go niezwykła więź, więc chyba to uzasadnione, że czuję zazdrość. Nie czułem się zbyt pewnie, jeżeli chodzi o ich wieczorne spotkanie. Czemu musi iść tam wieczorem? Przecież jest zimno, i ciemno, i w dodatku to jezioro, przecież to tam umarł… dobrze, teraz chyba odrobinkę panikuję i przesadzam. 
- Nie rozumiem, czym się martwisz, przecież Rachel wydaje się być bardzo zadowolona ze spotkania z tobą – powiedziałem, starając się go pocieszyć. Nie za bardzo rozumiałem jego obaw, jak ktoś powinien się martwić o sympatię Rachel, to ja, chociaż nie za bardzo wiem dlaczego miałbym się tym przejmować… w sumie, powinienem. Jestem pewien, że Mikleo chciałby, żebyśmy chociaż spróbowali się dogadać. – Jeżeli kogoś ma nie lubić, to mnie – dodałem, mimo wszystko chcąc podzielić się z nim swoimi spostrzeżeniami. W końcu, szczerość była bardzo ważna w związku. 
- Co? Czemu tak sądzisz? – Mikleo zmarszczył brwi, chyba zaskoczony moimi słowami. On tego nie zauważył? To chyba mi się coś musiało pomylić. Albo po prostu nie zwrócił na to uwagi, ponieważ zajęty był peszeniem się przez jej słowa.
- Mam wrażenie, że niezbyt przychylnie się na mnie patrzyła – wzruszyłem lekko ramionami. Może to było faktycznie było tylko moje wrażenie. Po prostu niektórzy wyglądają na wrednych i nieprzyjemnych, a w rzeczywistości są bardzo miłe. Na przykład nie tak dawno temu mój mąż chodził wiecznie ponury i skwaszony, przez co faktycznie, sprawiał wrażenie niezbyt przyjemnej osoby, a przecież nawet i wtedy był cudowny. – Nieważne, zapomnij, nie było tematu – dodałem, cicho wzdychając. To była głupota, że mu o tym powiedziałem, pewnie się jedynie przez niego zbłaźniłem. 
Przez następne kilka godzin skupiliśmy się na naszym chłopcu, na chwilę zapominając o Rachel. Yuki już zadbał o to, byśmy skupili się tylko i wyłącznie na nim. W końcu wczoraj nie widzieliśmy go cały dzień, co trochę mu się nie spodobało. Lekko mnie to zaskoczyło, zaczynałem podejrzewać, że chłopiec ma nas trochę dość, w końcu trochę się z nami namęczył, przez parę tygodni byliśmy jego jedynym towarzystwem. Teraz to malutkie grono powiększyło się o dwie osoby, o Lailah i Alishę, ale to zawsze coś. 
O spotkaniu przypomniało mi się dopiero wieczorem, kiedy Mikleo zaczął się szykować do wyjścia. Przyglądałem się, jak zmienia swoje ubrania na nieco lepsze i je wygładza, jak rozczesuje włosy i szuka gumki, której oczywiście nie znajdzie, bo ta znajduje na moich włosach. Nie rozumiałem jeszcze jednego; dlaczego on się tak stroił? Przecież idzie się spotkać z przyjaciółką, aż tak nie trzeba musi się starać. 
- Możesz mi oddać moją gumkę? – poprosił Mikleo, odwracając się w moją stronę.
- Od tej pory to moja gumka – uśmiechnąłem się do niego zadziornie, kładąc się na łóżku. Dzięki zapalonym kominkom w całym zamku było wyjątkowo ciepło, dlatego nie zakładałem na siebie żadnej koszuli, byłem jedynie w samych spodniach, czym nie za bardzo się przejmowałem. Przecież byłem z Mikleo, czego miałbym się wstydzić?
- Nie jest twoja, ukradłeś mi ją – burknął, podchodząc do mnie chyba próbując mi ją zabrać. Faktycznie, nim się zorientowałem, usiadł okrakiem na moim brzuchu i już sięgnął dłońmi ku moim włosom. Na szczęście w porę chwyciłem jego nadgarstki, nie pozwalając mu zabrać gumki, która już należała do mnie. Cóż, jakby nie patrzeć, to ja poprosiłem Alishę o coś, dzięki czemu można związać włosy. 
- To są zwykłe pomówienia, zresztą, w rozpuszczonych włosach wyglądasz zniewalająco – wymruczałem, podnosząc się do siadu tak, by wpić się w jego usta. – Może pójść z tobą? – dodałem po chwili, znowu czując tamtą niepewność. 
- Rachel zaprosiła mnie samego, więc pewnie chce porozmawiać ze mną na osobności – odparł z delikatną skruchą w głosie. W sumie, miał rację, to byłoby słabo, gdybym poszedł z nim. 
- Uważaj tylko na siebie, dobrze? I wracaj szybko, nie lubię, kiedy nie mam cię długo przy sobie – dodałem, przytulając się do niego i napawając się jego zapachem. Naprawdę wolałbym być przy nim podczas tego spotkania, ale nie mogłem mu zabronić. Cóż, może ta rozmowa pomoże nam wszystkim. Mikleo będzie bardziej spokojniejszy, bo przekona się, że Rachel wcale go nie nienawidzi, ja będę spokojniejszy, bo on będzie spokojniejszy, a Rachel… cóż, nie wiem, co ona chce osiągnąć, ale to przecież nie może być nic złego. – Tak właściwie, to co do ciebie powiedziała Rachel? Wiesz, wtedy, kiedy Alisha mi ją przedstawiała. Wydałeś mi się zakłopotany jej słowami – dodałem, póki jeszcze Mikleo mi nie zniknął. To też była sprawa, która mnie zastanawiała i mam nadzieję, że w końcu poznam odpowiedź na swoje pytanie. 

<Mikleo? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz