Jak zabawnie wyglądała twarz mojej ciotki, gdy powiedziałem jej o bałwanie, najwidoczniej się tego nie spodziewała. Cóż a powinna, ona tym bardziej powinna spodziewać się niespodziewanego z mojej strony, zna mnie tyle lat, to nie powinno być dla niej zbyt wielkim zaskoczeniem.
- Chcesz garnek na głowę bałwana? - Powtórzyła, zapominając chyba na chwilę o marchewce i węgielkach, choć z tym poradzę sobie sam. Najważniejsze to aby dla mi garnek resztę skołuję już sam.
- Tak, potrzebuję garnek na głowę bałwana, czapki przecież mu nie założę - Zauważyłem, uśmiechając się głupkowato do ciotki.
- To może od razu miotłę ci dać? Aby miał co w ręce trzymać co? - Przyznam szczerze, nie zrozumiałem o co jej chodzi, po co bałwanowi miotła? To nie wiedźma, która będzie latała w chmurach tylko mały słodki bałwan z garnkiem na głowie jako czapką, patykami po bokach jako rękami, guziczkami, które zastąpi węgiel i szalikiem, miotła chyba nie jest konieczna, tak mi się przynajmniej wydaje.
- Nie trzeba miotły, potrzebuję jedynie garnek - Przyznałem, cierpliwie czekając, aż dostanę garnek, który najmniej jest przez ciotkę używany, w końcu oddam go, gdy bałwan się roztopi, nie musi się o niego martwić.
- A ty na pewno za kilka dni masz 20 lat? - Gdy o to pytała, wyciągnęła z szafki jeden ze starszych nieużywanych garnków, który mi podarowała.
- Tak, ale nikt nie powiedział, że mój mózg dojrzewa równo z ciałem - To trochę rozbawiło moją opiekunkę, która na odchodnym walnęła mnie ścierką, karząc mi zejść jej z oczu i nie pokazywać się aż do wieczora.
Rozbawiony więc wykonałem polecenie mojej ciotki, nie mając powodu, aby jeszcze się trochę z nią podrażnić. Mój mały lisek bowiem przebywał na dworze, a ja nie mogłem pozwolić, aby zbyt długo przebywał tak całkiem sam.
- Już jestem - Zadowolony wybiegłem z domu, niosąc ze sobą garnek, do którego włożyłem marchewkę i guziki, które dała mi ciocia, miały one zastąpić węgierki, których nie chciała mi dać, bo przecież szkoda a guzików to niby nie?
- Masz wszystko? - Robiący już w ogrodzie kulę śnieżną chłopak oderwał się na chwilę od pracy zwracającą całą swoją uwagę na mnie.
- Tak mam garnek, marchewkę i guziki, ciotka chciała dać mi jeszcze miotłę, ale zupełnie nie wiem po co - Przyznałem, stawiając wypełniony garnek na ziemi, nagle przypominając sobie o jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy, miałem przecież wziąć ze sobą jeszcze szalik, którego nie mogło zabraknąć na „ciele” bałwanka. - Poczekaj tu chwilę, zaraz wracam - Dodałem, szybko wracając do domu, skąd przyniosłem po chwili szalik.
Teraz wreszcie mogliśmy zabrać się do roboty, moja mała marchewka już ulepiła dolną część bałwana, nie czekając na mnie, no cóż, trudno zostały jeszcze dwie kule, jeszcze zdążę się wykazać.
Odłożyłem szalik na bok, zabierając się za drugą kule, która miała zastąpić tułów bałwana.
Mój partner natomiast zabrał się za głowę, którą i tak musieliśmy zrobić, tym sposobem udało nam się zrobić dość szybko dużego, ale za to bardzo ładnego bałwana, któremu musieliśmy tylko założyć garnek na głowę, włożyć marchewkę, która emitowała nos, guziczki, patyki emitujące rączki i szaliczek no to chyba tyle, aby wyglądał on doskonale.
- Wyszedł nam naprawdę doskonały - Przyznałem, uśmiechając się do mojego kochanego liska.
- Taiki, a nie brakuje mu czegoś? - Chłopak spojrzał na mnie wyczekująco, tak jakby na coś czekał, czyżby czegoś brakowało naszemu bałwankowi? Nie wydawało mi się, czapka jest, rączki są, guziki są, marchewka jest, szalik jest czego jeszcze mu potrzeba.
- Czego miałoby mu jeszcze brakować? - Spytałem, unosząc jedną brew, nie potrafiąc się domyślić, o co chodzi mojemu chłopakowi.
- On nie ma oczu - Gdy to powiedział, oświeciło mnie, kurczę zapomniałem o najważniejszej rzeczy, bałwan jak człowiek oczy musi mieć, jak mogłem być takim głupkiem, aby zapomnieć o najważniejsze rzeczy a do tego w ogóle tego nie dostrzec.
- Masz rację, kurczę nawet tego nie zauważyłem - Przyznałem, drapiąc się po głowie, znajdujące dwa małe kamyczki umieszczając je w miejscu, gdzie powinny znajdować się oczy. - No teraz już niczego mu nie brakuje - Dodałem, po chwili uśmiechając się na widok tak wspaniałego bałwana.
- To prawda - Chłopak kiwnął głową, popierając moje słowa, przyglądając się bałwanowi, który wyglądał naprawdę perfekcyjnie i muszę przyznać, że przede wszystkim to zasługa mojego partnera który miał do tego dryg.
- Ej karotka orientuj się! - Nim chłopak zdążył zareagować, rzuciłem w niego ulepioną Śnieżką, zaczynając głośno się śmiać, gdy zaskoczony oberwał w ramie, nie wiedząc, co się dzieje, a przecież kilka sekund nim Śnieżka go dotknęła. Krzyknąłem, aby przygotować go na to. Co z tego, że tak późno? To nie ma najmniejszego znaczenia.
<Karotka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz