Więc nowy pasterz został wytypowany. Przyznam, to było dziwne uczucie. Poczułem ulgę, bo w końcu nikt nie będzie miał wobec mnie żadnych wymagań, oraz współczucie do tego chłopaka. Będzie musiał naprawić to, do czego ja nie miałem już sił. Już i tak wiedziałem, że ten okaże się pasterzem lepszym ode mnie. Każdy następny i każdy poprzedni był lepszy ode mnie. A już na pewno nie skaże swojego anioła na śmierć, tak jak ja. Rany, i znów do tego wracam. Obiecałem i sam sobie, i swojemu aniołowi, że już porzucę ten temat, ale nie za bardzo potrafiłem. Chciałem to zrobić, bardzo, ale to nadal się za mną ciągnęło. Przynajmniej nie prześladują mnie koszmary.
- To chyba dobrze – odparłem, wzruszając ramionami.
Chociaż, czy aby na pewno? Lailah będzie musiała sprawować nad nim pieczę, tak, jak to robiła ze mną. Miałem nadzieję, że będzie miała chwilę czasu dla nas chociaż przez jeden dzień. Chciałem ją zaprosić na wigilię, już o tym rozmawiałem z Alishą i była tym pomysłem zachwycona. Poza tym, miło będzie mieć w końcu jakieś normalniejsze święta, niż przez ostatnie dwa lata. Poza tym, to będą pierwsze, wspólne święta z Mikleo od prawie ośmiu lat. Yuki pewnie też był podekscytowany możliwością spędzenia tego wyjątkowego czasu z rodziną. Może i nie jesteśmy idealną rodziną, ja i Mikleo na pewno nie zastąpimy mu jego biologicznych rodziców, ale bardzo się staramy, i chłopiec to chyba docenia.
– Myślisz, że będzie potrzebował twojej pomocy? – spytałem, kiedy się ubrałem w ciepłe rzeczy. Nie chciałem zmarznąć tak, jak wczoraj wieczorem. Gdyby nie gorąca kąpiel, na pewno byłoby mi trudniej to znieść.
- Kto? – spytał Mikleo, który nie zrozumiał mojego pytania. Fakt, moja wina, powinienem lepiej sprecyzować pytanie.
- Nowy pasterz. Wiesz, ja potrzebowałem twojej pomocy, i to bardzo. Co, jeśli ten chłopak będzie jej potrzebował? – spytałem, znowu czując ten głupi niepokój. Dopiero teraz, kiedy to powiedziałem na głos, poczułem się źle. Siłą pasterza są pakty z serafinami, one dają mu większą siłę. A co, jeśli będzie wymagany pakt z moim Mikleo? Zerwałem go, bo nie chciałem, aby ryzykował swoim życiem za mnie. Nie chcę, aby to się powtórzyło.
- Ja… nie wiem – Mikleo widocznie się zawahał, chociaż ja chyba znałem jego odpowiedź. Zgodziłby się, na pewno, gdyby chodziło o ratowanie świata i niewinnych żyć. W końcu jest aniołem, a to do czegoś zobowiązuje.
- W porządku, nie musisz mi na to odpowiadać – powiedziałem, chyba woląc nie słyszeć odpowiedzi na to pytanie. Niewiedza w tym przypadku będzie dla mnie lepsza. – Powinniśmy sprawić Yuki’emu prezent na te święta? – spytałem, chcąc zmienić temat na nieco przyjemniejszy.
- Święta? – spytał, kilkukrotnie mrugając oczami. Od tego się nie wymiga, w końcu jako dzieciaki spędzaliśmy razem święta, co prawda też były skromne, ale nie oznacza to, że Yuki również powinien takie mieć. Chciałbym, aby ten chłopiec miał coś od życia, zwłaszcza, że ostatnie dwa lata musiał spędzić ze smętnym ojcem w jakiejś taniej karczmie.
- Kiedy ciebie nie było, pytałem się Yuki’ego, co takiego by chciał, ale zawsze mówił mi, że nic nie chce i cieszy się, że może je spędzić ze mną – wyjaśniłem, bardziej nakreślając mu całą sytuację.
- Już gdzieś słyszałem coś podobnego – powiedział zdawkowo Mikleo, na co zmarszczyłem brwi. Tego kompletnie nie rozumiałem, gdzie niby miałby coś słyszeć. – Zawsze, kiedy pytałem się ciebie, co chcesz na święta, to mówiłeś mi, że wystarczy ci moje towarzystwo.
- I w sumie, to nadal jest aktualnie. Chociaż myślę, że teraz mógłbyś się dla mnie ładnie ubrać – dodałem, uśmiechając się do niego znacząco. Tak rzadko dla mnie zakłada cokolwiek specjalnego, z chęcią ujrzałbym go w jakimś ładnym ubranku.
Mikleo wywrócił oczami i musieliśmy zakończyć temat, ponieważ znaleźliśmy się na zewnątrz, gdzie już czekał na nas Yuki. A jeśli to miała być dla niego niespodzianka lepiej, abyśmy przy nim o tym nie rozmawiali. Może porozmawiam o tym z Mikleo wieczorem? O ile znów nie pójdzie się spotkać z Rachel. Nie podobało mi się, że nasze wieczory stają się ostatnio nieco krótsze. Chyba jednak będę musiał się do tego przyzwyczaić, przecież nie mogę go trzymać na smyczy, chociaż była to bardzo kusząca propozycja. Nie za bardzo podobała mi się cała ta znajomość z Rachel, dziewczyna wydawała mi się dziwna i chyba niezbyt przyjemna, a przynajmniej nie dla mnie. Jakie mogła mieć intencje, kiedy próbowała mi zasugerować, że nie znam mojego męża. Powinienem powiedzieć o tej krótkiej rozmowie z Rachel mojemu aniołkowi? Może jednak nie powinienem. W końcu, to niczego między nami nie zmieniło, wszystko jest dobrze i idealnie, czyli tak, jak być powinno.
Yuki zdecydował, że dzisiaj ulepimy bałwana, a później pojeździmy po lodzie. Nie za bardzo mogliśmy się z nim nie zgodzić, ale w sumie, czy tego chcieliśmy? Chłopiec bardzo cieszył się, że znowu byliśmy we trójkę i w dodatku w miejscu, które doskonale zna i w którym czuje się bezpiecznie. Albo raczej, chyba tak było, co lekko mnie zaskakiwało. Nie zawsze w tym miejscu przecież działo się dobrze. Kiedy pierwszy raz tu przybył, przytłaczał go ciężar zła wiszący nad miastem, tutaj też stracił dwukrotnie jednego ze swoich rodziców, Mikleo najpierw zmienił się w smoka, a później został zamordowany. To dziecko było naprawdę niesamowite, nie patrzy w przeszłość, a skupia się na tym, co jest tu i teraz. Chciałbym tak potrafić. Rany, gdybym powiedział to na głos, Mikleo wyśmiałby mnie od staruchów.
- Sorey, możemy chwilę porozmawiać? – usłyszałem łagodny głos Lailah, podczas kiedy ja i Mikleo mieliśmy krótką przerwę i odpoczywaliśmy na brzegu, podczas gdy Yuki dalej bawił się z Codim. Uśmiechnąłem się zachęcająco do kobiety i pokiwałem głową, zgadzając się na jej propozycję. – Chciałabym cię poprosić o przysługę.
- Możesz na mnie liczyć – odparłem wiedząc, że jestem jej to winien.
- Chciałabym, abyś zaczął trenować nowego pasterza. Jestem pewna, że doceni twoje rady i doświadczenie jako pasterza.
Zamarłem, słysząc jej prośbę. Owszem, wiele jej zawdzięczałem, i wiele jestem jej winien, ale nie byłem pewien, czy to byłoby właściwe z mojej strony. Chyba lepiej by było, aby chłopak sam szukał swojej własnej drogi, beze mnie i moich rad. Jeszcze sprowadziłbym go na drogę zła, tak jak to zrobiłem z moim niegdysiejszym przyjacielem, a dzisiejszym mężem.
- Obawiam się, że nie mogę tego dla ciebie zrobić. Byłem beznadziejnym pasterzem, więc nie wydaje mi się, aby wyszło mu to na dobre, gdyby skorzystał z moich rad – powiedziałem cicho, posyłając jej smutny uśmiech. Po chwili przeprosiłem ją, ponieważ Yuki wołał mnie na lodowisko, a więc jak mogłem mu odmówić tej przyjemności? Zresztą, nie za bardzo chciałem o tym rozmawiać. Pozostawiłem zatem Mikleo oraz Lailah siedzących na brzegu z nadzieją, że nie będą za to na mnie źli.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz