środa, 23 grudnia 2020

Od Mikleo CD Soreya

Zadowolony odwzajemniłem pocałunek, nie bardzo w tej chwili przejmując się obecnością dziewczyny. Skupiając się przez chwilę tylko na osobie którą kocham.
- Nie karz mi długo na siebie czekać - Wyszeptał, odsuwając się od mojej twarzy.
- Dobrze - Kiwnąłem głową, odprowadzając męża wzrokiem do zamku. Zwracając uwagę na Rachel, dopiero gdy mąż zniknął mi z pola widzenia.
Dziewczyna, uśmiechając się do mnie, dopytując o szczegóły dotycząca Lailah, a raczej naszej rozmowy czego zdradzić jej nie mogłem to sprawa prywatna i nie chciałem jej poruszać przy dziewczynie ona i tak nie musiała widzieć, o czym rozmawiamy, nie wszystko od razu uda jej się wyciągnąć ze mnie.
Zmieniłem więc temat, nie chcąc o tym rozmawiać, co dziewczyna zrozumiała, odpuszczając sobie temat, rozmawiając o innych sprawach, nie trwało to jednak długo, obiecałem w końcu mężowi, że szybko wrócę i miałem zamiar dotrzymać słowa, wracając grzecznie do zamku, żegnając się z dziewczyną, która siłą nie trzymała mnie przy sobie, rzucając jedynie krótkie „do jutra”. Odchodząc w swoim kierunku co i ja uczyniłem, dość szybko znajdując się w ciepłym pokoju.
- Już jestem - Zawołałem, zamykając za sobą drzwi, mój mąż przygotowywał się do kąpieli, co wcale mnie nie dziwiło, zmarzł, a ciepła woda na pewno go rozgrzeje.
- Dobrze, że jesteś - Podszedł do mnie w samym ręczniku, chwytając moje dłonie. - Idziesz ze mną? - Na to pytanie kiwnąłem głową, nie mając zamiaru powiedzieć nie. Grzecznie podążając za chłopakiem do łazienki, rozebrałem się, wchodząc do wody, w której już czekał na mnie mąż.
- Coś nie tak? - Spytałem, gdy oparłem się plecaki o klatkę piersiową męża.
- Słucham? - Sorey nie zrozumiał mojego pytania, co wcale mnie nie zaskoczyło, źle złożyłem to zdanie, co za tym idzie, wina leży po mojej stronie.
- Może mi się wydaje mam jednak wrażenie, że coś jest nie tak. Dziś w czasie spaceru z Rachel nie za dużo mówiłeś, wydawałeś się lekko urażony, czy coś było nie tak? Zachowałem się jakoś niestosownie? - Spytałem, trochę mi to leżało na sercu, dlatego chciałem to wyjaśnić, aby mój mąż nie czół do mnie o coś żalu.
- Wydawało ci się - Wzruszył ramionami, westchnąłem cicho, słysząc jego słowa, coś było nie tak, a on nie chciał mi powiedzieć dlaczego?
- Nie jest i dobrze o tym wiem - Mówiłem spokojnie, odwracając się w stronę chłopaka, chcąc wiedzieć, co się stało, czy w czymś zawiniłem? Mam nadzieję, że nie bardzo bym tego nie chciał.
- Po prostu trochę mnie zaskoczyłeś, przy mnie tak często się nie uśmiechałeś, długo nam zajęło, nim zacząłeś się tak często i pięknie uśmiechać - Więc w tym tkwił problem, to moja wina nie powinienem być aż taki radosny, chyba za bardzo poniosła mnie radość związana z ponownym spotkaniem z przyjaciółką.
- Przepraszam - Poczułem się z tym źle, Sorey miał rację, co prawda czasy były wtedy inne, ale to i tak w żadnym wypadku mnie nie usprawiedliwia.
- Nie przepraszaj, nie masz za co, bardzo się z tego powodu cieszę, jednak jestem w szoku, że z taką łatwością potrafi cię rozweselić - Wyjaśnił, kładąc dłoń na moim policzku, zadowolony odruchowo wtuliłem się w jego dłoń, zamykając na chwilę oczy.
- Miałem najlepszego nauczyciela pod słońcem - Wyszeptałem, uśmiechając się ładnie do męża, co lekko go poruszyło, widziałem to zadowolenie widoczne w oczach, gdy usłyszał moje słowa.
- Nie mogę powiedzieć, że tak nie było - Dumny z siebie połączył nasze usta w namiętnym pocałunku, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie, sadzając mnie na swoim kroczu. - Wiesz, że jesteś tylko mój? Nikomu cię nie oddam - Dodał, po chwili całując moją szyję, powodując ciche westchnienia wydobywające się z moich ust.
- Nikt nawet nie będzie próbował - Wyszeptałem, wplatając dłonie w jego włosy, przymykając oczy. Mój mąż coś jeszcze powiedział, nie zwróciłem jednak uwagi co całkowicie pochłonięty przyjemności, który mi sprawiał, chętnie nagradzając jego ciało tym samym.
Po jakże przyjemnej kąpieli trafiliśmy do łóżka, gdzie potoczyła się dalszą część zabawy. Nie wiedziałem, czy to tylko mi się wydaje, czy mój mąż był odrobinkę zazdrosny o Rachel. Ku mojemu lekkiemu niezadowoleniu zrobił mi malinki w każdym możliwie widocznym miejscu, chcąc zapewnić każdego, że należę tylko do niego. Osobiście nie lubiłem, gdy je robił, to znaczy, gdy je robił w widocznych miejscach, musiałem bowiem słono tłumaczyć się przed dzieckiem, które było na ten temat bardzo dociekliwe.
Tym razem jednak nie protestowałem, jeśli poczuje się z tym lepiej, przeżyje kolejną falę pytań chłopca, z resztą przyjemność, którą mi dawał, całkowicie wynagradzała mi te drobne ślady na ciele.

***

Rano wstałem równo z pierwszymi promieniami słońca, wchodzącymi na niebo czując się cudownie. Wyspany, zrelaksowany, pełen energii czego więcej mogę chcieć? Mam wspaniałego męża i cudowne dziecko niczego więcej mi nie trzeba.
Podniosłem się do siadu, zsuwając nogi z łóżka, przeczesując dłonią rozpuszczone włosy, które z rana jak zawsze żyły własnym życiem w ogóle mnie nie słuchając.
Wzdychając cicho, wstałem z łóżka, a raczej spróbowałem wstać z łóżka, co uniemożliwił mi mój mąż chwytający mnie w pasie, nim zdążyłem się zorientować, już leżałem przy nim.
- Sorey - Burknąłem cicho, czując ręce oplatające się wokół mojego pasa, ja naprawdę nie chciałem już spać ani nawet leżeć.
- Cii jest tak wcześnie - Mruknął, ani myśląc, aby mnie wypuścić z uścisku. Dając mi jasno do zrozumienia, że mam z nim leżeć aż on sam nie wstanie, nie mając więc wyboru, po prostu wtuliłem się w jego ciało, grzecznie leżąc, aby mój człowiek mógł się wyspać. Jeśli moja obecność powoduje, że czuję się lepiej, nie będę psuć mu tej chwili.
Leżąc aż do późnego ranka, kiedy to mój mąż otworzył oczy z może lekkiego przymusu. Yuki bowiem wbiegł do naszego pokoju, nie chcąc, abyśmy markowski czas na sen, gdy możemy wykorzystać go na zabawę z dzieckiem.
Chłopiec bardzo energicznie wygonił nas z łóżka, uciekając na dwór, gdzie miał na nas czekać.
- Co za dziecko - Westchnął cicho Sorey, stając za mną przed lustrem, rozczesując moje włosy.
- Lepszy nie byłeś - Zauważyłem, cicho się śmiejąc.
- Haha - Burknął sarkastycznie. - A tak właściwie czego chciała od ciebie Lailah? - Spytał, wracając do wczorajszego tematu.
- Lailah? A no tak pasterz się pojawił - Gdy to powiedziałem, twarz mojego męża pobladła wyglądał, jakby ducha zobaczył, a ja nie widziałem czemu, przynajmniej na początku nie wiedziałem dlaczego.
- Pasterz, zły pasterz? - I proszę jak namieszać może źle zinterpretowane zdanie.
- Nie, nowy człowiek wyjął miecz Lailah, mamy nowego wybrańca, o czym chciała mnie poinformować kobieta, bo kto wie mogę być mu potrzebny jak każdy inny Serafin - Wyjaśniłem, co stanowczo uspokoiło mojego męża, który spokojniej wrócił do rozczesywania moich włosów.
- I z tego powodu wzięła cię na bok?
- Tak, nie chciała wtajemniczać w to Rachel, jej nic do tego dlatego nie mogłem nic ci powiedzieć, nie przy niej - Wyjaśniłem, nie chcąc aby myślał, że coś przed nim ukrywam, to wiązało się z Rachel, która nie musiała wiedzieć wszystko.

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz