czwartek, 31 grudnia 2020

Od Mikleo CD Soreya

 Zmarszczyłem brwi, wsłuchując się w słowa mojego męża, nie do końca rozumiejąc, skąd wzięło się to pytanie. Czy to, że nie chcę się spóźnić, na umówione spotkanie oznacza, że od razu coś musi mnie łączyć z nowym pasterzem? Nawet na oczy go nie wiedziałem jeszcze.
- Sorey nie rozumiem twojego pytania, lubię zjawiać się punktualnie na umówione spotkanie, bo okazuje tym samym szacunek drugiej osobie, weź również pod uwagę, że to pasterz istota, której anioł musi okazać największy szacunek, ponadto nie wiem, jak wygląda ten chłopak, to będzie moje, jak i twoje pierwsze spotkanie z tym człowiekiem - Wyjaśniłem, mając nadzieję, że moje słowa dadzą mu do myślenia, jeśli chciał tymi słowami, mnie rozbawić to niestety w ogóle mu się nie udało, ta sytuacja jest bardzo stresująca, nowy pasterz nie oznacza dla mnie niczego dobrego. Jeśli będzie potrzebował mojej pomocy, nie będę mógł mu odmówić, choć bardzo bym chciał mam obowiązek służyć i chronić pasterza aż do ostatniej kropli krwi.
Mój mąż nic nie mówił, głaszcząc mnie po ramieniu, najwidoczniej analizując słowa wypowiedziane przez mnie. Rozumiałem, że może być mu w tej chwili ciężko, życie potoczyło się tak, a nie inaczej, stało się to, co się stało, wywołując u niego niechęć do ludzi, który rozumiem, choć nie do końca popieram, on w porównaniu do mnie jest człowiekiem. Obecność ludzi jest mu potrzebna do funkcjonowania, ja niestety mogę mu nie wystarczyć.
- Tak się zastanawiam, ja również byłem pasterzem, a nie otrzymywałem od ciebie zbyt wiele szacunku, o posłuszeństwie już nie wspomnę - Przerwał ciszę, nie przestając głaskać mnie po ramieniu.
- Ty zawsze byłeś dla mnie kimś więcej niż pasterzem, byłeś moim przyjacielem, a z czasem stałeś się moją miłością, nigdy nie traktowałem cię jak swojego pana. Wiedziałem, na co pozwolić sobie mogłem, poza tym przy tobie mogłem być po prostu sobą, przy nim będę już pewnie tylko aniołem, który ma moc potrzebną do oczyszczenia świata - Zauważyłem, podejrzewając, że tak właśnie będzie, nie od dziś znam ludzi, wiem, jacy potrafią być, tym bardziej, gdy władza uderza im do głowy.
- Chyba odrobinkę przesadzasz, na pewno nie jest w rzeczywistości tak, jak teraz ty sobie to wyobrażasz, a jeśli on, chociażby spróbuje tak na ciebie spojrzeć, szybko postawię go do pionu - Bardzo chciał zapewnić mnie w swoich słowach, w które nawet bym uwierzył, gdybym nie znał ludzi. Mój własny mąż jeszcze wtedy przyjaciel pokazał mi, jak zdradliwymi istotami mogą być ludzie..
Westchnąłem cicho, już chcąc coś powiedzieć, na ten temat powstrzymując się jedynie przez wchodzącego do pokoju chłopca, który już był gotowy i jak zawsze aż nadto szczęśliwy, jeden promyk radości rozświetlający smutek życia codziennego.
Zebraliśmy się, ruszając do sali narad, gdzie wraz z nami miała być również Aliaha, królowa jako pierwsza miała przyjemność poznania nowego pasterza, aż ciekaw jestem, jakie ona może mieć zdanie o tym młodzieńcu.
Atmosfera podczas spotkania była naprawdę bardzo przyjemna, pasterz był bardzo sympatyczną osobą, grzeczny, ułożony a do tego bardzo mądry aż miło było zamienić z nim kilka słów. Yuki również bardzo polubił chłopaka, którego słuchał jak zaczarowany, gdy ten opowiadał o swoich podróżach do ruin, najwidoczniej tak jak mu bardzo lubił te miejsca, co w żadnym wypadku mnie nie dziwiło.
- Wybaczcie mi, ale obowiązki wzywają - Arthur po dwóch godzinach zakończył nasze spotkanie, jako pierwszy co nie spodobało się Yuki'emu, który chciał posłuchać więcej historii. Młody pasterz nie chcąc sprawiać przykrości chłopcu, obiecał mu następne spotkanie, w którym to opowie mu inne ciekawe historie, co uszczęśliwiło naszego małego chłopca.
- Polubił go - Przerwałem cisze pomiędzy nami, gdy tylko zamknął drzwi od naszej sypialni.
- Zauważyłem - Nie był zadowolony z tego faktu, czyżby Arthur nie zainteresował go ani w małym stopniu? Nie możliwe przecież fascynował się tym samym, czym kiedyś fascynowaliśmy się my, to znaczy wciąż uwielbiamy zwiedzać ruiny, niestety od mojego powrotu zrobiliśmy to tylko raz i to z jakim skutkiem.
- Brzmisz, jakbyś już na wstępie go nie lubił - Chciałem poruszyć ten temat, aby wszystko sobie wyjaśnić, mój mąż jednak nie był skory do rozmowy, kładąc się na łóżko, odwracając się do mnie plecami, rany co go ugryzło? Nie wyspał się to pewnie to.
Nie chciałem, ciągnąć tematu widząc, że nie chce o tym rozmawiać, nie będę przecież go do niczego zmuszał, poruszę inny temat, który jest dla mnie trochę ważniejszy.
- Wiem, że nie masz humoru i pewnie jesteś zmęczony, chce jednak z tobą porozmawiać na temat świąt - Gdy tylko usłyszał magiczne słowo, święta od razu odwrócił się w moją stronę, przyglądając mi się z uwagą. - Podejrzewam, że nie będziesz zadowolony z tego faktu, chcę jednak, abyś był na to przygotowany, drugi dzień świąt chce spędzić z Rachel - Zacząłem, patrząc na niego ze spokojem w oczach.
- Słucham? Przecież mieliśmy spędzić święta z Alishą, tak po prostu mnie zostawisz? - Spytał, podnosząc się do siadu.
- To ty chciałeś spędzić święta z Alishą, mnie o zdanie nie pytałeś - Gdy to powiedziałem, ugryzłem się w język, nie tak miało to zabrzmieć. - Przepraszam, nie o to mi chodziło.. - Dodałem szybko, aby nie zaczynać kłótni. - Po prostu posłuchaj, wigilia i pierwszy dzień świąt, te dwa dni spędzimy z Alishą, tak jak tego chciałeś, drugi dzień świąt chcę spędzić z przyjaciółką, ona w święta będzie sama, nie ma nikogo, a nie może spędzić świąt z nami w tym gronie, poza tym Rachel nie ma nic przeciwko, abyście i wy zjawili się u niej w drugi dzień świąt - Wyjaśniłem, mając nadzieję, że Sorey nie będzie na mnie zły. Przecież nie chce dla niego źle, chcę znaleźć rozwiązanie najkorzystniejsze dla nas wszystkich, jednocześnie nie chcąc nikogo skrzywdzić...

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz