niedziela, 27 grudnia 2020

Od Mikleo CD Soreya

Nie spodziewałem się tak pesymistycznego podejścia mojego męża do sprawy, oczywiście nie oczekiwałem również, że będzie skakał z radości, bo od dawna to nie w jego stylu, chciałbym jednak aby zgodził się na trening młodego Pasterza, może to coś by w nim zmieniło.
- Wybacz Lailah, nie miej mu tego za złe - Musiałem przeprosić kobietę z powodu odmowy mojego męża czułem, że powinienem to zrobić, chociaż nie wiedziałem, dlaczego tak czuję, to nie moja sprawa, nie mnie chciała mieszać w to kobiet, a mimo to czuję się trochę tak, jak gdybym to ja jej odmówił, a nie mój mąż. Dlaczego? Gdybym tylko to wiedział.
- Może spróbujesz z nim porozmawiać? - Słysząc to pytanie ciche westchnięcie, wydobyło się z moich ust. Jak miałbym to zrobić? Zmusić go do pomocy pasterzowi? Nie tego zrobić nie mogę, pozostaje mi tylko porozmawiać z nim, nic więcej nie będę mógł jej obiecać.
- Mogę spróbować, nic jednak nie obiecuję, nie mogę go do niczego zmusić - Powiedziałem, wszystko to o czym pomyślałem, dając jasną odpowiedź, aby nie było niepotrzebnych nieporozumień, nie potrzebujemy tego teraz, tym bardziej że już niedługo święta, na które może uda mi się zaprosić Rachel? Kto wie, może dziś o to zapytam.
- Rozumiem, Arthur byłby mu na pewno bardzo wdzięczny - Kiwnąłem głową po usłyszeniu jej słów, zdecydowanie tak by było, chłopak na pewno wiele by się nauczył od mojego męża. Sorey jest naprawdę dobry w walce na miecze, poza tym to on jako jedyny pasterz pokonał pana nieczystości. Czy to właśnie nie jest najlepszy wzór do naśladowania? To prawda popełnił wiele błędów, lecz kto ich nie popełnia? Nie ma ludzi idealnych, kiedy on to wreszcie zrozumie?
- Zobaczę, co da się zrobić - Tylko tyle mogłem obiecać, nie mogłem przecież obiecać jej gwiazdy z nieba, gdy wiem, że gwiazda, którą mam pod swoimi skrzydłami tak łatwo przekonać się do jej pomysłu nie da.
Lailah, doskonale rozumiała i mnie i Soreya dlatego dała nam czas, chcąc abyśmy, poznali nowego Pasterza jutro z rana, ma bowiem nadzieję, że to coś zmieni w nastawieniu mojego męża, choć ja sam nie bardzo na to liczę.
Zamieniłem z kobietą jeszcze kilka słów, nim ta odeszła wracając zapewne do młodego Pasterza, który będzie jej teraz bardzo potrzebował. Sam natomiast wróciłem do mojej rodziny, która świetnie bawiła się na lodzie..

Po zabawie z naszym małym chłopcem wróciliśmy do pokoi, Yuki zmęczony poszedł odpocząć do swojego pokoju, a my do swojego mając już dość zabawy na dziś. Szczerze powiedziawszy, najchętniej wtuliłbym się w ciało męża i zamknął na chwilę oczy, nie mogłem jednak sobie na to pozwolić, obiecałem Rachel, że się spotkamy, a ja nie chcę zawalić z powodu własnego lenistwa.
- Wychodzisz? - Głos mojego męża oderwał mnie na chwilę od dalszego przygotowywania się do wyjścia. W jego głosie bowiem zdało mi się wychwycić nutkę niezadowolenia, czyżby nie chciał, abym dziś wychodził? Spędziłem z moją rodziną cały dzień nic się chyba nie stanie, jeśli na chwilę wyjdę na krótki spacer z przyjaciółką, aby choć troszeczkę powspominać stare czasy.
- Tak, chciałbym wyjść na dwie godziny - Wyjaśniłem, zapinając koszulę, tym samym podchodząc do łóżka, na którym siedział Sorey.
- Z Rachel? - To zabrzmiało jeszcze dziwniej, coś go ugryzło? Przecież to tylko spacer nic wielkiego się na nim nie wydarzy.
- Tak, z Rachek - Przyznałem, kładąc dłonie na jego policzkach, zaprzestając zapinania koszuli. - Hej Sorey, jeśli nie chcesz, abym dziś wychodził, powiedz tylko słowo, a zostanę z tobą - Przyznałem, nie mając ni przeciwko temu, przyjaciółka przyjaciółką, ale samopoczucie mojego męża jest najważniejsze . Rachela na pewno to zrozumie, jest przecież wspaniała.
- Zrobiłbyś to dla mnie i nie miałbyś do mnie o to później żalu? - Spytał, kładąc dłonie na moich dłoniach, patrząc mi prosto w oczy.
- Jesteś moim mężem, oczywistym faktem jest to, że zrobię dla ciebie wszystko, z Rachel mogę spotkać się, chociażby nawet jutro wystarczy jedno twoje słowo - Mówiłem poważnie, jego zdanie było i zawsze będzie dla mnie najważniejsze, jeśli więc potrzebuje mnie dziś mieć przy sobie, zostanę z nim, a jutro przecież też jest dzień. Spotkamy się z pasterzem a później Rachel, jeśli Sorey będzie chciał, chętnie zabiorę go ze mną, a kto wie, moje Yuki też będzie chciał poznać moją przyjaciółkę, ona mogłaby opowiedzieć mu wiele ciekawych historii, których ja nawet nie znam lub już nie pamięta. 
- Naprawdę? - Zaskoczony zamrugał oczami, chyba się tego po mnie nie spodziewając.
- Naprawdę, ale pod jednym warunkiem, spotkamy się jutro rano z pasterzem, poznasz go, a kto wie, może polubisz i jednak zdecydujesz się z nim trenować - Nie chciałem go do niczego zmuszać, chciałem tylko delikatnie zachęcić, to przecież nie jest tym samym prawda? 

<Sorey? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz