niedziela, 12 października 2025

Od Daisuke CD Haru

 Patrzyłem, jak mój mąż znika za drzwiami łazienki, pozostawiając mnie na chwilę samego. Czułem, że to będzie szybkie, że jak tylko wróci i zjemy, zaraz mi w tym łóżku odleci. Ale to dla niego dobrze, zdecydowanie bardziej wolę, aby był wypoczęty i skupiony w pracy, niż żeby na siłę spędzał ten czas ze mną. Zresztą, ja też nie miałem za bardzo siły na aktywne spędzanie czasu, byłem naprawdę zmęczony, chociaż czym, to nie mam pojęcia. Nic dzisiaj nie robiłem, i to dosłownie. Zmieniłem pozycję dopiero teraz, kiedy zaczęliśmy rozmawiać. Nie piłem, nie jadłem, i gdyby nie jego naleganie na rozmowę, to pewnie dalej bym leżał skulony w jednej pozycji. Przynajmniej kociaki miały fajnie, byłem dla nich idealnym miejscem do spania, co czasem czułem, jak się kładły na moich nogach, lub ramieniu. 
Po chwili wrócił do mnie Haru, jedynie w luźnych spodenkach. Włosy miał jeszcze wilgotne, kropelki z kosmyków kapały na jego ramiona. A on to nie miał tam ręcznika? Czemu nie wytarł ich dokładniej? I co, później położy się do łóżka, w tak mokrych włosach? Poduszka będzie cała mokra. 
Westchnąłem cicho, odwijając się z mojego kokona i podniosłem się z łóżka. Trochę było dziwnie, nogi miałem jakby takie trochę słabe, jak z waty, ale dotarłem spokojnie do szafy, wyjąłem puchaty ręcznik i wróciłem do niego, by wysuszyć te jego włosy, dokładnie, ale i jednocześnie delikatnie, bardziej ugniatając jego kosmyki niż trzeć. Z doświadczenia wiem, że włosy przy takim suszeniu są mniej zniszczone. 
- Powinieneś dokładniej suszyć włosy – odpowiedziałem, używając trochę takiego matczynego tonu. - Nie dość, że jest chłodno, to jeszcze jak będziesz regularnie się kładł w tak mokrych włosach, to źle wpłynie na ich kondycję. I na kondycję poduszki, na której śpisz. 
- Mnie tam jest ciepło – wyszczerzył się, delikatnie pochylając się do przodu, bym mógł łatwiej się zająć jego włosami. Co jak co, ale on był teraz tak strasznie wysoki. To jest niesprawiedliwe. Czemu ja muszę być takim liliputem? 
- Naprawdę? - zerknąłem tylko na jego nagą klatkę piersiową. - Już, gotowe. Nie lepiej? - spytałem, wycierając też jego ramiona. 
- Może troszeczkę – odpowiedział, jakoś tak dziwnie uradowany, wesoły. - Chodź, usiądźmy przy stole, obiad niedługo powinien być – dodał, zabierając ode mnie ręcznik i odsunął krzesło tak, bym mógł na nim usiąść. Przy stole czułem się tak trochę... dziwnie. Jakby mnie tu nie powinno być, a już na pewno nie w takim stanie. Nie pasowałem do otoczenia. Czułem się i pewnie wyglądałem słabo, zupełnie inaczej, niż przy Haru, który wręcz promieniał i wyglądał wspaniale. 
- W końcu – odezwał się zadowolony, kiedy zostało nam przyniesione jedzenie. Przejął tacę od służącej i przyniósł ją do stołu. - Proszę, jedz, pij, i rośnij w siłę – odpowiedział, stawiając przede mną talerz pełen jedzenia oraz kubek gorącej herbaty, za który od razu złapałem, bardziej dlatego, by ogrzać zmarznięte dłonie. 
- Ty powinieneś mieć więcej siły niż ja, byś mógł do mnie bezpiecznie wrócić – powiedziałem cicho, podnosząc wzrok i posyłając mu łagodny, lekki uśmiech. - Smacznego – dodałem, zerkając niepewnie na moją porcję. Nie dość, że obawiałem się ilości, to także tego, że z rana znów czekają mnie wymioty. Albo nie tyle, co z rana, co jeszcze dzisiaj, tak też się może zdarzyć.

<Piesku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz