wtorek, 7 października 2025

Od Haru CD Daisuke

Moja panienka zdecydowanie przesadzała. Oczywiście, czuła się gorzej i miała do tego pełne prawo, nikt jej tego nie odbierał. Ja przecież nie narzekałem, niczego jej nie wypominałem. Rozumiałem, że źle się czuła, a mimo to świetnie sobie poradziłem. Ta przygoda w lesie wcale nie była taka zła. Wręcz przeciwnie, dobrze się tam czułem, dobrze się bawiłem. Co najważniejsze, nikomu nie zrobiłem krzywdy. Coraz lepiej akceptuję swoje wilcze „ja” i coraz łatwiej jest mi je utrzymać w ryzach. A to jest najważniejsze.
- Nic się nie stało. Nie musisz mnie za nic przepraszać - Powiedziałem spokojnie, przykrywając ją porządnie kołdrą, gdy tylko ułożyła się w łóżku. – Naprawdę czuję się dobrze. Nikomu nic się nie stało, a ty mogłeś spokojnie odpocząć. Widocznie bardzo tego potrzebowałeś. - Miałem nadzieję że moje słowa go uspokoją.
- Mimo wszystko powinienem przy tobie być w takim momencie - Zauważył cicho, jakby miał do siebie żal. Chyba zbyt bardzo się tym wszystkim przejmował. Przecież ja nie narzekałem, nie wyrzucałem jej niczego. Więc o co ta cała afera? Nic się nie dzieje.
- Naprawdę nie ma czym się przejmować - Zapewniłem, składając na jej czole szybki, uspokajający pocałunek. - W tej chwili powinieneś odpoczywać. - Zerknąłem na zegar. - Pójdę się odświeżyć. Niedługo służba przyniesie ci posiłek przygotowany przez kucharza - Przypomniałem sobie, że wcześniej prosiłem go o to, i ruszyłem w stronę schodów.
- Zjesz ze mną? - Zapytał nieśmiało. - I położysz się obok? Na pewno jesteś bardzo zmęczony… - Zatrzymałem się na chwilę w progu. W jego głosie było coś tak miękkiego, że przez moment naprawdę chciałem się zgodzić. Chciałem usiąść przy niej, zjeść spokojnie śniadanie i po prostu chwilę być. Ale nie mogłem. Czas gonił, a obowiązki nie czekały, nawet na kogoś, kto co noc musi zmagać się z własnym wilkiem.
- Niestety nie - Odpowiedziałem z lekkim uśmiechem. - Muszę wziąć prysznic, śniadanie mam już przygotowane na wynos i zaraz uciekam do pracy. Nie mogę wziąć wolnego, pełnia czy nie, obowiązki same się nie zrobią. - Zamknąłem się w łazience i pozwoliłem, by strumień wody spłukał ze mnie resztki nocy. Czułem zmęczenie w każdym mięśniu, ale też pewien spokój. Bo tym razem, mimo wszystkiego, naprawdę nikomu nie stała się krzywda.
Po kąpieli przebrałem się w czyste, pachnące ubrania tak, by nikt nie mógł mi zarzucić, że śmierdzę psem.
Czysty i odświeżony opuściłem łazienkę. Od razu dostrzegłem na stoliku posiłek, który kucharz przygotował specjalnie dla mojej panienki. Wszystko wyglądało apetycznie, pachniało świeżo i bardzo przyjemnie, tylko dlaczego nie ja? Z czego to znowu wynikało? Nie wiedziałem, pewnie z tego, że jak zwykle za bardzo się przejmuje. Znam ją już na tyle dobrze, by wiedzieć, że kiedy coś ją dręczy, nie potrafi przełknąć ani kęsa. I chyba właśnie w tym tkwił cały problem.
- Wszystko w porządku? - Zapytałem, przyglądając się jej z uwagą. Nie rozumiałem, dlaczego nawet nie tknęła posiłku.
- Nie chcę znów wymiotować - Mruknęła cicho. – Poza tym nie jestem głodny. - Westchnąłem w duchu. A więc jednak obrażona. Zapewne o to, że muszę iść do pracy, zamiast siedzieć przy niej. Cóż, z tym nie wygram. Nie rzucę pracy, bo naprawdę ją lubię, nawet jeśli, teoretycznie, wcale nie muszę pracować.
- Wybacz, kotku - Powiedziałem miękko, podchodząc bliżej. - Naprawdę muszę iść. A ty musisz zjeść i odpocząć. Obiecuję, że kiedy wrócę, cały wieczór spędzę przy tobie. - Delikatnie podałem jej talerz, po czym pochyliłem się i złożyłem na jej czole krótki, ciepły pocałunek. - Zrób to dla mnie, dobrze? - Poprosiłem, obdarowując ją najpiękniejszym uśmiechem na jaki tylko było mnie stać.

<Panienko? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz