czwartek, 23 października 2025

Od Haru CD Daisuke

 Nie byłem pewien, czy poruszać ten temat o pracy. Znałem jego reakcję, natychmiast się denerwuje, zaczyna wszystko przeżywać dużo intensywniej niż ja i nie chciałem dodatkowo obciążać go w momencie, kiedy może być w błogosławionym stanie. Dlatego przez chwilę myślałem, że lepiej przemilczeć. Że lepiej będzie nic nie mówić lub powiedzieć tylko, że jest jak jest, po staremu nic nowego.
- Wiesz, Szczerze powiedziawszy w mojej pracy nic się nie zmienia. Od miesięcy tropię mordercę; to obsesja, która nie daje mi spokoju, ale w tej chwili stoję w miejscu. Brakuje mi przesłanek, brak wsparcia i środków lub wskazówek. Czuję, że dopóki nie pojawią się nowe tropy, nic nie zrobię. Straż miejska i inne służby nie wkładają w to tyle pracy, ile bym chciał; w ich oczach sprawa była nieważna, bo ofiarą była zwykła kobieta, prawie niezauważalna dla miasta. Dla mnie to jednak człowiek ktoś, kto został uprowadzony i zamordowany i to mnie napędza. Frustruje mnie, że trzeba ciągle tłumaczyć, dlaczego warto się tym zajmować, że nie chodzi o sensację, lecz o sprawiedliwość. - Miałem mu nie mówić o szczegółach, by go nie niepokoić, ale i tak pewnie by usłyszał; jest równie uparty jak ja, może nawet bardziej i nie odpuści, dopóki nie dowie się wszystkiego.
Zamilkła i przyglądała mi się intensywnie, jakby ważyła każde słowo, które wypowiedziałem. Na jej twarzy pojawiło się zmartwienie, brwi lekko się ściągnęły, szczęka zacięła, mięśnie policzków napięły. Znałem te oznaki aż za dobrze; czułem je też instynktownie, w powietrzu między nami. Wiedziałem, że zaczyna się nakręcać.
- Nie może tak być - Wyrzuciła wreszcie, głosem pełnym irytacji. - To nie jest tylko twoje zadanie. Straż powinna się tym zająć wszyscy po kolei, a nie że ty sam poświęcasz swoje życie w pracę. Zamiast wracać do domu, do mnie i spędzać ten czas razem. - Machnęła ręką i nadymając policzki. 
Widząc to, odetchnąłem głęboko i starałem się zachować spokój.
- Kochanie, każdy ma swoje obowiązki - Odpowiedziałem powoli. - Ja jestem wyznaczony do spraw kryminalnych, inni mają tropić złodziei albo rozbijać grupy przestępcze. Gdybyśmy wszyscy robili to samo, nic by nie zostało zrobione dobrze. - wyjaśniłam chcąc aby usłyszała uspokajający ton, nie chciałem przyczyniać się do jej stresu, zwłaszcza teraz. Wiedziałem jednak też, że jej upór się obudzi i, że nie odpuści, dopóki nie wyrazi tego, co ją gryzie.
Moja panienka burknęła coś pod nosem niewyraźnie, jakby bardziej do siebie niż do mnie. Zazwyczaj potrafię rozszyfrować każde jej mruknięcie, nawet to najbardziej ciche czy wymamrotane w złości, ale tym razem… nawet ja nie byłem pewien, co dokładnie powiedziała. To już samo w sobie było nowością.
Wiedziałem jednak jedno, była niezadowolona. Cała jej postawa, ten sposób, w jaki skrzyżowała ramiona i unikała mojego wzroku, mówiły wszystko. Nie tak to sobie wyobrażała. Nie tego się spodziewała. Chciała, żebym był z nią częściej, żebym nie znikał na całe dni, nie wracał późno, zmęczony i z głową gdzieś indziej.
Tyle że… czy ja naprawdę mogłem coś na to poradzić? Gdybym miał zwyczajną pracę, osiem godzin dziennie, z przerwą na kawę i spokojnym powrotem do domu, pewnie mógłbym jej to dać. Ale rzeczywistość wygląda inaczej. Moja praca to nie tylko obowiązek, to coś, co mnie pochłania, czasem nawet pożera od środka. Nie da się tego tak po prostu wyłączyć o siedemnastej i zapomnieć.
Owszem, mógłbym się zwolnić. Czasem sam o tym myślę, że może wtedy w końcu miałbym czas, żeby naprawdę z nią być. Nie tylko fizycznie, ale i myślami. Ale zaraz potem przychodzi pytanie: co dalej? Czy to by wystarczyło?
– Proszę, nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi, a ty masz zbyt wiele uroku, żeby go tracić. - Odparłem, uśmiechając się do niego głupkowato.


<Panienko? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz