Od razu zabrałem się za włosy mojej ślicznej panienki, delikatnie przeczesując je palcami, by rozplątać pojedyncze pasma. Były miękkie i gładkie, pachniały jej ulubionym szamponem. Ująłem je w dłonie i powoli zacząłem zaplatać w warkocz, niezbyt pewnie, ale z całego serca starałem się, żeby wyszło jak najładniej.
To prawda, warkocz wyszedł trochę krzywy. Mimo to byłem z siebie dumny. Nie miałem zbyt wielu okazji, by ćwiczyć takie rzeczy, więc musiałem odświeżyć starą pamięć właśnie na jej długich włosach.
- Chyba już. Może nie jest idealnie równo, ale naprawdę się starałem - Przyznałem z lekkim uśmiechem, odchylając się, by podziwiać efekt mojej pracy.
Byłem zadowolony. Może nie wyszło perfekcyjnie, ale włożyłem w to całe serce i chyba to właśnie się liczyło. Zresztą, byłem prawie pewien, że poradziłem sobie lepiej niż on sam by potrafił.
Patrząc na jej długie włosy, pomyślałem, że to dobra lekcja na przyszłość. Dzięki niej mogłem nauczyć się czegoś, co kiedyś na pewno mi się przyda, może wtedy, gdy na świecie pojawi się nasza córeczka.
Oczywiście, nie wiem, jaka będzie płeć naszego dziecka. To tylko cicha nadzieja i marzenie, które kiełkuje gdzieś w środku. Ale tak naprawdę... nie ma to większego znaczenia. Jeśli urodzi się syn, będę równie szczęśliwy. Najważniejsze, by nasze dziecko było zdrowe, cała reszta to tylko drobiazgi.
Spojrzałem na nią jeszcze raz, na jej spokojny uśmiech i delikatne spojrzenie. Wtedy poczułem, że wszystko, co robimy, nawet tak drobne rzeczy jak czesanie włosów, tworzy coś pięknego. Coś prawdziwego.
Moja panienka od razu podeszła do lustra, żeby się przejrzeć. Włosy miała spięte w warkocz, który zrobiłem specjalnie na noc, nikt oprócz mnie nie miał go zobaczyć, ale mimo to chciała sprawdzić, jak wygląda. I dobrze. Jeśli potrzebowała tego, by poczuć się pięknie, nie miałem nic przeciwko.
- Całkiem ładnie - Stwierdziła z uśmiechem, obracając głowę w prawo i w lewo, by lepiej ocenić efekt. - Jeszcze trochę poćwiczysz i będą wychodzić ci zupełnie równo. - Zaśmiała się cicho, a w jej oczach błysnęło rozbawienie. Po chwili wróciła do łóżka i wtuliła się we mnie, szukając ciepła i bezpieczeństwa w moim ramieniu. Poczułem, jak jej dłonie delikatnie muskają moją skórę, a jej ciało powoli się rozluźnia.
Objąłem ją mocno, tak jak zawsze, gdy chciałem, żeby wiedziała, że niczego jej nie zabraknie. Ani ciepła, ani spokoju, a niebezpieczeństwa ani miłości. Te dwie rzeczy, bezpieczeństwo i bliskość, były tym, czego pragnęła najbardziej, i czego nigdy nie pozwoliłbym jej stracić.
W pokoju panowała cisza przerywana tylko cichym szumem wiatru za oknem. Przez chwilę po prostu leżeliśmy tak, w milczeniu, a ja słuchałem jej spokojnego oddechu, który powoli stawał się coraz bardziej równy. Wtedy zrozumiałem, że w takich właśnie momentach kryje się prawdziwe szczęście, w prostocie, dotyku i w tym, że ktoś obok ciebie zasypia z poczuciem bezpieczeństwa.
- Kocham cię - Szepnąłem, składając na jej czole ciepły, spokojny pocałunek. Czułem, jak jej oddech łagodnie miesza się z moim, jak nasze serca biją w tym samym rytmie. W tej chwili nie potrzebowałem niczego więcej, wystarczała jej obecność, jej bliskość, samo *bycie razem*.
Była moim szczęściem. Moją nadzieją na każdy nowy dzień. Patrząc na nią, wiedziałem, że wszystko, co wydarzyło się wcześniej, wszystkie trudności, lęki i niepewności, miały sens, bo doprowadziły mnie właśnie tutaj, do niej..
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz