poniedziałek, 27 października 2025

Od Haru CD Daisuke

To wcale nie był taki zły pomysł. Rzeczywiście, mogliśmy się trochę przejść, szkoda byłoby marnować tak ładną pogodę, jaka panowała na dworze.
- Jeśli zjesz, pójdziemy, gdzie tylko będziesz chciał - Odparłem z uśmiechem. Nie miałem nic przeciwko, by to on zdecydował o kierunku, byle tylko naprawdę coś zjadł. Potrzebował siły i energii, choćby na resztę dnia.
- Mam rozumieć, że mi nie odpuścisz, prawda? - Zapytał z lekkim westchnieniem, unosząc jedną brew ku górze. Był zmęczony i głodny, widziałem to po nim. W jego oczach kryło się znużenie, a może też rezygnacja. Wiedziałem, że jedzenie, które miał przed sobą, nie smakowało mu, że każdy kęs był dla niego wysiłkiem. Rozumiałem to. To, co dla mnie było zwykłym posiłkiem, dla niego mogło być źródłem mdłości. A tego żadne z nas by nie chciało.
- Nie, nie mogę ci odpuścić - Powiedziałem spokojnie. - Martwię się o ciebie. Wiem, że jeśli raz ci odpuszczę, przestaniesz o siebie dbać. Będziesz się bał, że jedzenie znów ci zaszkodzi. Ale to właśnie jego brak szkodzi ci najbardziej. - Miałem świadomość, że powtarzam się, jakbym odgrzewał wciąż ten sam kotlet, ale nie potrafiłem inaczej. Ile razy już wracaliśmy do tej rozmowy? Piętnaście? Dwadzieścia razu? Traciłem rachubę. Gdyby tylko on potrafił spojrzeć na to inaczej, gdyby sam zechciał zrobić pierwszy krok… wtedy może nie musiałbym znowu wypowiadać tych samych słów. Ale dopóki tego nie zrobi, ja też nie mogłem przestać próbować.
Moja śliczna panienka skinęła głową i powoli zaczęła jeść swój posiłek. Widziałem jednak, że robi to bardziej z obowiązku niż z ochoty. Jej spojrzenie zdradzało, że wolałaby coś bardziej pożywnego, coś, co rzeczywiście mogłoby ją nasycić. Wiedziałem jednak, że w jej obecnym stanie nie powinna się forsować ani jeść zbyt ciężkich potraw.
Daisuke w końcu również skończył swój posiłek. Choć jedzenie nie było może wybitne, zjadł je z wyraźną ulgą i satysfakcją. Widząc, że jest najedzony, poczułem, jak spływa ze mnie napięcie, to właśnie jego spokój i zadowolenie miały dla mnie największe znaczenie.
- I jak się czujesz? Wszystko w porządku? - Zapytałem łagodnie, zerkając na moją piękną panienkę z troską. Chciałem mieć pewność, że nic jej nie dolega, że nie zrobiło jej się niedobrze, że nie potrzebuje niczego więcej, by poczuć się dobrze i bezpiecznie. Jej komfort był dla mnie najważniejszy, bardziej niż cokolwiek innego w tej chwili.
Zanim odpowiedziała, przez moment wpatrywała się w talerz, jakby szukała właściwych słów. W świetle padającym z okna jej delikatna twarz wydawała się jeszcze bledsza, a mimo to w jej oczach tliło się coś, co przypominało ciepło, może wdzięczność, może ulotny spokój.
- Czuję się całkiem dobrze - Powiedział cicho, unosząc na mnie wzrok. - Chciałbym już wyjść. Mam dość siedzenia w czterech ścianach. Poza tym… chciałbym spędzić trochę czasu z moim mężem. - Na te słowa uśmiechnąłem się ciepło, czując przyjemne ukłucie wzruszenia. W jego głosie było coś szczerego, miękkiego, ale też delikatna wręcz cudownego.
- Skoro tak w takim razie zapraszam na spacer - Wyciągnąłem dłoń w jego stronę, czekając, aż ją uchwyci. Nie przestawałem się do niego uśmiechać.

<Panienko? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz