piątek, 24 października 2025

Od Haru CD Daisuke

 Zdecydowanie za bardzo się przejmował. Właśnie dlatego nie chciałem mu o tym mówić, wolałem pominąć ten temat, przemilczeć go, pozwolić, by po prostu rozpłynął się w codzienności. Ale skoro już został poruszony… cóż, nie miałem pojęcia, co teraz zrobić. Zmienić temat? Nie, to nie miało najmniejszego sensu. Znam go zbyt dobrze i tak nie odpuści, dopóki nie wyciągnie ze mnie wszystkiego.
Może więc lepiej będzie przynieść mu te papiery. Niech sam je przejrzy, niech spojrzy na nie swoim chłodnym, analitycznym okiem. Może dostrzeże coś, czego ja, zmęczony tą sprawą i otępiały od nadmiaru myśli, już dawno nie widzę. Być może to, co dla mnie stało się jedynie zbiorem bezsensownych dokumentów, dla niego okaże się kluczem.
- Dobrze - Odparłem w końcu, z ciężkim westchnieniem. - W takim razie przyniosę ci te akta, ale jutro. Dziś skupmy się na posiłku, który właśnie do nas idzie. - Na samą myśl o jedzeniu coś drgnęło we mnie, jakby żołądek przypomniał sobie o swoim istnieniu. Już słyszałem kroki służby w korytarzu rytmiczne, pewne, zwiastujące nadejście wybawienia i czułem zapach potraw unoszący się w powietrzu. Ciepły, ciężki aromat pieczonego mięsa, przypraw i świeżego chleba docierał do mnie jeszcze zanim taca pojawiła się w zasięgu wzroku.
Ależ byłem głodny. Mógłbym w tej chwili zjeść konia z kopytami, byle tylko zapełnić ten wygłodniały, niemal bolesny głód, który ściskał mnie od środka..
Moja śliczna panienka nie odezwała się już ani słowem, jedynie skinęła głową, a na jej delikatnych ustach pojawił się ciepły, uspokajający uśmiech. Usiadła ze mną przy stole, kiedy służba wniosła posiłek.
Dla mnie oczywiście, podano danie mięsne, takie, jakie lubiłem najbardziej i jakiego moje ciało wciąż potrzebowało po trudach dnia. Dla niej zaś przygotowano coś lekkiego, delikatnego, by przypadkiem znów nie poczuła się źle.
To naprawdę zastanawiające, że nie może jeść jak dawniej. Czyżby to rzeczywiście była ciąża? Nie mieliśmy jeszcze pewności, choć rozum podpowiadał, że coś musi się za tym kryć, skoro organizm reaguje inaczej, skoro odrzuca to, co dawniej smakowało…
Nie chciałem jednak drążyć tematu. Na wszystko przyjdzie czas. Jeśli medyk potwierdzi, że się nam udało, znakomicie. Ale dopóki tego nie wiemy, nie ma sensu się nakręcać.
- Smacznego - Powiedziałem z lekkim uśmiechem, zwracając się do mojej pięknej pani. Sięgnąłem po sztućce i zabrałem się do jedzenia, czując, jak mój wilczy apetyt wreszcie znajduje ukojenie.
Dostrzegłem, że nie je, tylko siedzi naprzeciwko mnie i uśmiecha się delikatnie, jakby chciała coś ukryć. To było dziwne. Nie rozumiałem tego i chyba właśnie dlatego wyrwało mi się to głupie pytanie.
Chociaż… czy troska o kogoś może być głupia? Nie, zdecydowanie nie. To raczej ja czasem źle odczytuję własne myśli i emocje, a potem wychodzę na niezgrabnego.
- Coś się stało? Wszystko w porządku? - Zapytałem, odkładając widelec. - Nie smakuje ci? Chociaż… nie, nawet nie spróbowałaś. To znaczy, nie spróbowałeś, więc nie możesz wiedzieć, czy ci smakuje. Ale skoro nie jesz, to chyba coś cię trapi. - Nachyliłem się lekko nad stołem, próbując złapać jej/jego spojrzenie.
- Tylko proszę, nie mów mi, że znowu myślisz o tych dokumentach - Westchnąłem z lekkim rozbawieniem, choć w środku czułem niepokój. - Przecież powiedziałem, że ja je przyniosę. Nie masz się czym zamartwiać. Teraz musisz coś zjeść. Tym bardziej, że nie jadłeś przez cały dzień. - Zamilkłem, opierając łokcie o stół i przez chwilę po prostu na nią patrzyłem, drobną, bladą a jednocześnie tak piękną, wręcz idealną.

<Panienko? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz