piątek, 31 października 2025

Od Daisuke CD Haru

 Nawet jeśli było mi zimno, nie chciałem wracać do domu. Przecież dopiero co wyszliśmy. Ledwo wziąłem dwa wdechy świeżego powietrza, i już miałbym wracać? Nie po to wychodziłem na dwór, by zrobić dwa kroki. Chciałem spędzić z nim miło czas, zwiedzając nasz ogród podczas jesieni, trochę późnej i chłodnej. Mogłem wziąć rękawiczki, owszem, ale przyznam, trochę o nich zapomniałem. Następnym razem będę o nich pamiętać, bo następny raz na pewno będzie. Wiem, że on woli bardziej aktywne spędzanie czasu, więc może coś takiego mu bardziej do gustu przypadnie. Chociaż... co to za aktywność, taki krótki spacer? Na nic innego ostatnio nie mam siły. Nawet z przejażdżką konną sobie rady nie daję, a jedyne, co podczas niej muszę, to utrzymać się na koniu, bo wiem, że mój wierzchowiec o wszystko inne zadba. 
– Jest w porządku. Zawsze przecież jestem chłodny – wzruszyłem ramionami nie chcąc, by ten spacer się kończył. Nie teraz, kiedy się dopiero co zaczął. 
– Chłodny owszem, ale aż tak lodowaty...? Powinieneś wziąć ze sobą jeszcze szalik, rękawiczki – pouczył mnie, podczas kiedy on sam nie miał na sobie nawet płaszcza. Przyciągnął mnie też bliżej siebie, jakby chciał, by ciepło bijące od jego ciała ogrzało także mnie. 
– Gdzieś mi to przez myśl przeszło, jednak zaraz mnie pociągnąłeś na dwór. Zresztą, nie przejmuj się tak. Dom jest blisko, w każdej chwili możemy wrócić – odparłem, mimowolnie wtykając się w jego bok. Jak dobrze, że jest tu blisko. Bez niego ten spacer nie byłby taki sam. 
– Nie forsuj się za bardzo. Nawet jeżeli to jeszcze niepewne, nie powinieneś chorować – dodał, poprawiając kosmyki moich włosów. Wydaje mi się jednak, że zrobił to dlatego głównie po to, by sprawdzić, czy nie mam gorączki. – Dlatego uważam, że powinniśmy już wracać. W domu też możemy spędzić miło czas. 
Na te słowa cicho westchnąłem. Już zrozumiałem, że nawet jakbym chciał się zrelaksować, nie będę potrafił, bo on co chwila będzie przypominał mi o tym, że jest zimno, i że jestem zimny, i że powinniśmy wracać. Może powinienem poczekać dłużej z tą ciążą...? Tak do wiosny...? Chociaż, czy wtedy nie byłbym za stary? Już i tak mam dużo lat na karku, rodzinę założymy w późnym wieku, przynajmniej ja, bo on starzeje się zupełnie inaczej. Ciałem i duchem jest pewnie młodszy ode mnie. 
– Jeśli uważasz, że tak będzie najlepiej – powiedziałem cicho, nie kryjąc zawodu w głosie. Miałem nadzieję na nieco dłuższy spacer. Że przejdziemy cały ogród, obejrzymy pastwiska z końmi, które uratowaliśmy podczas podróży na miesiąc miodowy, że spędzimy miło czas. A jak mam go miło spędzić, kiedy on się cały czas nade mną trzęsie? A ja trzęsę się jeszcze obok niego. 
– Po prostu się martwię o ciebie. Jesteś... – tutaj zawiesił głos, jakby zastanawiał się, czy to, co myśli, może powiedzieć na głos, jakbym się miał obrazić. Czemu? Za co? Ja chyba nie jestem aż taki obrażalski. – Delikatny, drobny, kruchy. Jak porcelanowa laleczka. I jeżeli w dodatku jesteś w stanie błogosławionym... naprawdę powinieneś na siebie uważać. Zwłaszcza na początku, kiedy to wszystko jest jeszcze niepewne i w każdej chwili możesz... no wiesz – nie powiedział tego na głos, ale doskonale wiedziałem, że mój mąż ma na myśli poronienie. Nie jest to coś, co chciałbym przeżyć. Wychodzi więc na to, że powinienem go słuchać, czy mi się to podoba czy nie. A się nie podobało. Chciałem chociaż trochę żyć, ale wychodzi na to, że muszę całkowicie porzucić jakiekolwiek przyjemności.
– Wiedziałem, że wiele będę musiał sobie odpuścić, ale nie sądziłem, że odpuścić będę sobie musiał każdą, najmniejszą przyjemność – powiedziałem cicho, ze smutkiem, bardziej do siebie niż do niego. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz