Pytanie Viviana mnie rozbawiło. To dobrze że nie wyglądam na osobę która snuję się po nocach napastując bezbronnych podróżnych. W gruncie rzeczy nie ugryzłem człowieka od ponad 300 lat jednak mimo wszystko pozytywny wizerunek działał na moją korzyść. Najwyraźniej w jego oczach byłem raczej niegroźnym wariatem niźli krwiożerczym wampirem. Gdyby przez przypadek poznał prawdę zapewne chciałby mnie wydać królowi lub własnoręcznie zabić. A to wiązałoby się z koniecznością ukrócenia jego egzystencji na tej ziemi.
W końcu oczekujące spojrzenie jakim świdrował mnie chłopak przywróciło mnie z powrotem. Wypadałoby odpowiedzieć
- Oh… ja wędruje do stolicy. Niedawno dostałem list polecony od dyrektora uniwersytetu. Zaprasza mnie do wykładania studentom geografii oraz historii. Przez ostatnich parę lat spędziłem wiele godzin w górach w samotności dlatego proszę nie dziw się moim odmiennym zachowaniem. Mam nadzieję że kontakt z tobą pomoże mi odbudować relacje międzyludzkie.
Po moim długim wywodzie ponownie przyjrzałem się "towarzyszowi". Był dość niski i chudy. Jego trochę przydługie włosy wpadały do dwukolorowych tęczówek. Ach ta heterochromia. Mimo tej odmienność ogólnie prezentował się całkiem uroczo. Jego aparycja raczej nie skłaniała do określeń "przystojny" czy "dorodny".
Już chciałem zadać Vivianowi kolejne pytanie gdy do moich nozdrzy dotarł słodki zapach. Momentalnie moje źrenice zwężyły się, a w szczęce poczułem przyjemny ból wynikający z wydłużających się kłów. Gwałtownie odwróciłem twarz w kierunku ściany naszego prowizorycznego szałasu.
Muszę wyjść.
Ta jedna myśl przebiła się przez ogarniętego szałem krwi wampira we mnie.
- Oj… skaleczyłem się - do moich uszu dobiegł spokojny głos kolorowookiego, a rwanie w piersi tylko się nasiliło
Muszę wyjść - ty razem myśl przybrała formę dźwięku i z trudem wydostała się przez ściśniętą krtań
Nie zważając już na chłopaka wypadłem na zewnątrz i zaciągnąłem się mroźnym górskim powietrzem. To trochę otrzeźwiło moje myśli. Co robić? Moje zachowanie zbyt mocno odbiegało od normy. Może się domyślić. W tym momencie ponownie poczułem ten słodki zapach. Czarnowłosy również wyszedł na zewnątrz.
- Coś się stało? Boisz się krwi? - to co Vivian do mnie mówił nie do końca do mnie docierało. Z trudem przełknąłem ślinę starając się oderwać wzrok od małego zadrapania na ręce człowieka z którego wypłynęła apetycznie wyglądająca kropla krwi.
Moje oczy, a raczej oko ponieważ drugie wciąż skrywało się pod opaską musiało teraz przybrać ciemniejszą, bardziej głęboką barwę co działo się zawsze gdy byłem na głodzie. Niech się chłopak stąd ruszy bo zaraz nie wytrzymam i zrobię mu krzywdę!
< Vivian? >
Liczba słów 388
Liczba słów 388
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz