wtorek, 13 sierpnia 2019

Od Yuri'ego CD Victor'a

Uśmiechnąłem się pod nosem na słowa Victor'a. Fakt gwiazdy to tak naprawdę oddalone od nas milion lat świetlnych wybuchające planety, jednak mają w sobie też coś magicznego. Może nie są one bliskimi nam osobami, które opuściły ten świat, ale jestem pewien, że te wszystkie dusze obserwują nas z tego innego wymiaru, jakim jest niebo. Nie wszyscy wierzą w życie po śmierci, które z jednej strony istnieje, a z drugiej nie. Zależy kim się było przez całe swoje życie, ale to jest jeszcze bardziej skomplikowane niż może się komuś wydawać. Nasz wszechświat nie jest złożony z prostej układanki. Jest na tyle skomplikowany, że nawet ja sam nie pojmuję ogromu tego wszystkiego.
- Wiara czyni cuda - odpowiedziałem po chwili, na co mężczyzna spojrzał na mnie za znakiem zapytania namalowanym na jego czole. Uśmiechnąłem się lekko wiedząc, że od razu nie pojął moich słów. Może też myśleć, że chodzi mi o wiarę w tego wielkiego boga lub inne bóstwa. Cóż nie do końca, bardziej mi chodzi o wiarę w same siebie i w to co nas otacza.
- Może i gwiazdy nie spełniają życzeń, lecz cuda dzieją się, gdy mocno wierzysz w nie - wytłumaczyłem na spokojnie, patrząc łagodnym wzrokiem na jasnowłosego. - Jak to mówią: wiara może przenosić góry.
Victor pokiwał delikatnie głową w zamyśleniu i po tym zaraz wrócił do podziwiania tych błyszczących punkcików na niebie. Nie wiem co w tej chwili o tym myślał, ale w sumie nie jest mi to potrzebne. To jego sprawa, w co chce wierzyć i ja nawet nie mam prawa w to ingerować.
- Jednak jeśli chodzi o twoje życzenie, to w sumie jest możliwe do spełnienia - pomyślałem na głos, na co Książę znowu spojrzał na mnie z niezrozumieniem.
- Jak to? - zapytał, mrugając intensywnie powiekami. Odetchnąłem cicho i usiadłem sobie na ziemi, nie chcąc ciągle tak stać, jakby nie patrzeć moje kości trochę sobie już liczą, mimo że tego na co dzień nie odczuwam.
- Jeśli dusza twojej matki, gdzieś tam jest - spojrzałem w nieboskłon, rozesłany zewsząd gwiazdami. - To byłaby możliwość przywołania jej ducha, oczywiście za pomocą magii i w jednym konkretnym dniu, kiedy tamten świat prawie że styka się z naszym.
- Czyli jest to do wykonania? - dopytał, jakby nie do końca wierząc w moje słowa, w sumie w które wierzyć nawet nie musi.
- Oczywiście, pod warunkiem, że jej dusza nie zostało zniszczona. Poza tym nie zawsze cały ten rytuał wychodzi i jest bardzo niebezpieczny, ale nie niewykonalny - wzruszyłem lekko ramionami i wróciłem do podziwiania widoków. Nie dziwiłem się mężczyźnie, że chciałby poznać, choćby zobaczyć swoją matkę. Sam gdybym był na jego miejscu, to też bym był ciekawy. Jednak ja nie mam rodziców, więc mnie taki problem nigdy nie dotyczył, dlatego też nie czułem tęsknoty za kimś, kto nie istniał. Jestem po prostu dzieckiem niebios i magii.
- Na razie zapomnijmy o tym i podziwiajmy jeszcze chwilę krajobraz, bo zaraz będziemy już wracać - oznajmiłem, zerkając kątem oka na Victor'a, zauważając że chyba za bardzo wciągnęło go myślenie o tym co powiedziałem. Może lepiej było trzymać to dla siebie? Sam nie wiem, ale chciałem być z nim szczery i powiedzieć, że są jakieś praktyki, które mogą spełnić jego życzenie. Jednak nie musimy teraz się o to martwić. Nawet jeśli Victor będzie chciał przywołać ducha swojej mamy, to musimy czekać na dzień odpowiedni na to. Niestety, ale w tym jednym dniu, istnieje największe prawdopodobieństwo, że rytuał by się udał.
- Pamiętam, że kiedyś opowiadałeś mi o różnych konstelacjach gwiazd - odezwał się nagle jasnowłosy, a ja skierowałem automatycznie na niego wzrok. Tak, sam dobrze o tym pamiętałem. Opowiedziałem mu wiele rzeczy o gwiazdozbiorach, ale pewnie już tego nie pamięta.
- Monoceros - powiedziałem z uśmiechem i od razu wskazałem na niego, uprzednio szukając wspomnianej konstelacji wzrokiem. - Jest położony między Wielkim a Małym Psem.
Książę podążył za moim palcem, wypatrując Jednorożca.
- Monoceros? - powtórzył niepewnie, wpatrując się w ten sam punkt na niebie, co ja. - Czyli chodzi o Jednorożca.
Zaśmiałem się cicho pod nosem i pokiwałem głową, po czym odparłem lekko złośliwie:
- Lekcje łaciny, jednak się do czegoś przydały.
- Nie przypominaj mi nawet o tym, to było takie nudne - wywrócił oczami i w końcu usiadł obok mnie, dotykając niechcący swoim ramieniem mojego. Moje serce na moment przyspieszyło i cieszyłem się, że jest na tyle ciemno, że przynajmniej nie będzie widać moich głupich rumieńców.
Tak więc siedzieliśmy w ciszy jeszcze trochę, podziwiając to co natura miała nam do zaoferowania. Podczas naszych obserwacji spadło jeszcze kilka gwiazd, ale nie wiem czy Victor wypowiadał w myślach jakiekolwiek życzenia. To od niego zależało. Może wystarczyło mu jedno i nie miał o co prosić. Ja sam w sumie nie życzyłem sobie niczego poza tym, żeby po prostu było dobrze. W duchu też prosiłem o lepsze czasy dla takich, jak my i by Victor poradził sobie w przyszłości, jaka na niego nieubłaganie czeka, gdyż na pewno nie będzie ona usłana różami, przynajmniej nie na początku. Mimo to nieważne jak ciężko by było, nie mam zamiaru opuścić jego boku. Nigdy nie złamię swojej własnej obietnicy. Przyrzekłem sam sobie i będę się tego trzymał, nawet jeśli przed oczami będę miał śmierć. Odetchnąłem cicho i nagle zauważyłem, jak kilka gwiazd na raz spada z nieba. Niby były dla nas niepozornym niebezpieczeństwem z kosmosu, ale mimo to i tak wyglądało to przepięknie i nigdy życie nie przestanie mnie zadziwiać.
Oczywiście nie mieliśmy zamiaru siedzieć tu całej nocy, dlatego niedługo po tym zaczęliśmy się zbierać w drogę powrotną do rezydencji. W końcu paniczyk musiał jeszcze sobie odpocząć, przed jutrzejszą lekcją. Tak więc od razu spięliśmy poślady i pomimo chwilowego rozleniwienia ruszyliśmy z powrotem do domu. Victor, jak to Victor coś tam po drodze marudził pod nosem, ale kiedy już znaleźliśmy się w jego komnacie, to na szczęście umilkł i od razu rzucił się na łóżko. Uśmiechnąłem się rozbawiony na ten widok i już miałem go zostawić samego, ale przypomniałem sobie o czymś bardzo ważnym i istotnym.
- Dalej nie widzisz problemu w tym, żebym został z tobą w nocy? A może jednak powinienem odejść do swojego pokoju? - zapytałem, uśmiechając się przy tym odrobinkę złośliwie. Po prostu byłem ciekaw jego odpowiedzi i reakcji.

<Victor? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz