wtorek, 6 sierpnia 2019

Od Kise CD Tetsu

Bardzo lubiłem małą Toshi, jednak teraz po tym wszystkim poczułem lekko złość i żal skierowane w jej stronę. Wiem, że jest tylko dzieckiem, ale czy dzieci naprawdę są aż tak niemądre i naiwne? To już jest z góry wiadome, że na pewno przy boku matki nic dobrego jej się nie przytrafi. Bądźmy szczerzy w starym domu to ona nie ma przyszłości. Po co chce tam wracać skoro miała wszystko tutaj? Może nie zastąpimy jej rodziców, ale pokazywaliśmy jej, że jest kochana i nikt jej nie zrobi krzywdy. To był jej wybór i może kiedyś zrozumie, że to był błąd. W końcu człowiek uświadamia sobie co miał, kiedy to już straci.
Mimo wszystko teraz powinienem się zająć chłopakiem. Cała ta sytuacja musiała go bardzo zranić i to co ja czuję, jest niczym w porównaniu, co on może teraz czuć. Chciałem do niego pójść i to nawet w tej chwili, ale przypomniałem sobie, że chciał zostać sam. Postanowiłem dać mu czas na przetrawienie tego wszystkiego i dopiero później pójdę sprawdzić jak się trzyma. 
Spojrzałem trochę smutnym wzrokiem na garnek pełen zupy, którą pewnie i tak nikt teraz nie zje. Westchnąłem ciężko i już chciałem wylać cały mój wysiłek, jednak doszedłem do wniosku, że może jeszcze się da to później zjeść. Dlatego zostawiłem zupę w spokoju i przeszedłem do pokoju dziennego, gdzie wciąż na dywanie leżały zabawki Toshi. Byłem ciekaw z jakiego powodu nie wzięła ich ze sobą? Wątpię, że rodzice załatwią jej inne, ale to nie lalki i maskotki są najważniejsze. Troszkę poirytowany usiadłem w fotelu i przetarłem dłońmi twarz. Jeszcze dobrze dzień nie chylił się ku końcowi, a ja byłem wyczerpany. Może nie fizycznie, ale psychicznie już tak. Mimo to nie chciałem dać po sobie tego poznać. Będę silny dla Tetsu, bo jak tak teraz na to patrzę, to jak na razie zostałem mu tylko ja i...
- Ouu - gdy tylko rozległo się wycie z podwórka, od razu wstałem z mojego miejsca, po czym poszedłem otworzyć drzwi wejściowe. Z zadziwiającą prędkością pupil rodzeństwa wleciał do środka i od razu rozpoczął swoje małe dochodzenie, węsząc po całym dołu. Być może wyczuł, że coś jest nie tak i zareagował. Nie wiem, nie znam się na psach. No ale wracając, jak na razie chłopakowi zostałem tylko ja i ten oto pies. Wymieniłbym jeszcze jego siostrę, ale biorąc pod uwagę jej brak tutaj i jej małą powiedzmy "zmienię linii frontu", to wolałem jej nie dodawać do tej małej grupki, dopóki nie wróci. 
Przed ponownym zajęciu swojego miejsca, powstrzymał mnie pisk psa, który dochodził z góry. Wziąłem głęboki wdech i podążyłem za dźwiękiem. Okazało się, że Nigou próbował się dostać do pokoju Tetsu i drapał pazurami w drzwi. Nie mając innego wyjścia musiałem otworzyć mu te drzwi, aby przypadkiem ich nie zniszczył. Nacisnąłem na klamkę, dziękując w duchu, że chłopak nie zamknął się od środka, a ja mogłem wpuścić jego pupila. Pies od razu poleciał do łóżka swojego pana i zaczął go wąchać z każdej strony. Niepewnie również wszedłem do pomieszczenia i spojrzałem na drobną postać ukrytą pod kocem. Wydawał mi się dość znajomy ten widok. 
- Nigou chciał zobaczyć czy wszystko z tobą w porządku - oznajmiłem nagle, nie podnosząc za bardzo tonu swojego głosu. - Ja w sumie też...
Zauważyłem delikatny ruch pod kocem, ale mimo wszystko Kuroko nie chciał się ujawnić. W tym wypadku usiadłem na brzegu łóżka i położyłem dłoń, tam gdzie spodziewałem się, że będzie głową chłopaka.
- Domyślam się, że musi być strasznie z tym wszystkim i nawet nie znam takich słów, które mogłyby cię pocieszyć. Mogę cię tylko zapewnić, że twoja siostra wróci czym prędzej czym później. Dajmy jej tydzień, a później odwiedzimy ich. I tak na razie masz zwolnienie, więc mamy dużo czasu - pogłaskałem chłopaka delikatnie, mając nadzieję, że chociaż trochę pomogą mu moje słowa. - W razie co to będę na dole, jeśli chciałbyś porozmawiać lub chociażby posiedzieć w ciszy, cokolwiek zechcesz, tylko pamiętaj, że nie jesteś w tym sam...

~~*~~

Następne dni w sumie zleciały nam w miarę szybko. Niebieskowłosy zaczął na następny dzień od tego feralnego wydarzenia wchodzić z pokoju i rozmawiać ze mną. Cieszyłem się, że czuje się trochę lepiej, choć wiedziałem, że pewnie większość swoich uczuć próbuje zdusić w sobie, co nie było zbyt zdrowe. 
Wraz z upływem dni wielkimi krokami zbliżały się nasze odwiedziny Toshi. Nie chciałem nazywać tego odwiedzinami domu rodzinnego Tetsu, bo jakoś nie potrafię nazywać tych ludzi jego rodziną, nie po tym co mu zrobili. 
- Jesteś pewien, że chcesz tam iść? - zapytałem pewnego leniwego popołudnia, kiedy siedzieliśmy na ogródku, a chłopak huśtał się na drewnianej huśtawce. Przypominało mi to, że zrobiłem ją specjalnie dla małej dziewczynki, która nawet nie potrzebowała dnia by się zastanowić czy chce tu zostać, czy wrócić do rodziców.
- Tak... Co jeśli chce wrócić, a oni ją tam przetrzymują? Na pewno matka nie oddałaby jej dobrowolnie z powrotem - odpowiedział cicho, spuszczając wzrok na swoje nagie stopy. W tle mogliśmy usłyszeć radosne szczekanie psa, który akurat dorwał się jakiegoś patyka.
- Masz rację, musimy sprawdzić czy jest bezpieczna - uśmiechnąłem się do chłopaka łagodnie. Ten jednak wpatrywał się w niewidzialny dla mnie punkt. Nie winiłem go za to, że czasem odlatywał i krążył myślami gdzieś daleko od rzeczywistości. 
- Hej, nie przejmuj się tak, musimy też zadbać o ciebie - oznajmiłem wstając z trawy, podchodząc do huśtawki. Tetsu spojrzał na mnie niemrawo, marszcząc przy tym delikatnie brwi.
- Umiem o siebie sam zadbać - odparł, wzruszając przy tym lekko ramionami, a ja zachichotałem cicho. Jak zwykle Zosia samosia, chce wszystko sama i sama. 
- Dobrze, dobrze - pokiwałem delikatnie głową, próbują ukryć swój rozbawiony uśmiech, po czym nagle podniosłem chłopaka do góry, niosąc go w stronę domu. Na początku krzyknął zaskoczony w moich ramionach, ale po chwili się uspokoił i napuszył lekko policzki, jak małe, obrażone dziecko. Jeszcze bardziej rozbawiony posadziłem go na kanapie, okrytej ciepłymi i wygodnymi skórami z dzikich zwierząt. Przez chwilę jak trzymałem go tak blisko siebie, przypomniałem sobie o naszym niedawnym pocałunku. Wciąż nie wyjaśniliśmy tego między sobą i nie wiedziałem kiedy mam rozpocząć o tym rozmowę. Może lepiej będzie z tym poczekać? Raczej tak. 
Z lekko zarumienionymi policzkami, upewniłem się, że chłopak grzecznie siedzi na kanapie, po czym skierowałem się do kuchni.
- Może jesteś głodny? Chciałbyś zjeść kanapkę, czy coś? - zapytałem, nie chcąc brać się za nic co przekraczałoby moje możliwości. A jeśli chodzi o gotowanie, to dużo jest takich rzeczy co mnie przerasta. 

<Tetsu? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz