Mam serdecznie dość tego że ten debil wyprowadza nas w sam środek lasu a potem zmienia się ze mną i każe wracac. Nie ma co z życiem robić? Tylko ciśnie sobie beke z tego że nie umiem wyjść z lasu. Przecież nie spędzam tu dużo czasu. To zupełnie tak jakbym postawił go na środku biblioteki i kazał odszukać konkretny tytuł. Niewykonalne! Nieźle podirytowany rozejrzałem się po okolicy. Czy tylko dla mnie każde, dosłownie każde z tych drzew wygląda tak samo?
- Nienawidzę go... - westchnąłem ściskając trzymany w ręce flet. Chyba jedyny instrument na którym on potrafi grać. Na innych nie udało mu się nauczyć. Przynajmniej jest uzdolniony wokalnie. Nadal nie wiem jak to działa że mimo tych samych strun głosowych ja nie potrafię śpiewać. W zamian zostałem obdarzony znajomością gry na wielu instrumentach.
- Trzeba by z tąd wyjść zanim zrobi się ciemno. - powiedziałem sam do siebie ruszając ma poszukiwania czegokolwiek co mogłoby mnie z tąd wyprowadzić. Na próżno. Mam wrażenie że kręcę się w kółko. I zapewnie tak właśnie jest. Jednak nie mam zamiaru spędzić tu nocy. Nie przepadam za takimi... Klimatami. Pech chciał że ja i Enzo tak się różnimy i utknęliśny w jednym ciele. Chodź dobrze że nie dostałem jakiegoś psychopaty. Mogłoby nie być ciekawie... Robiło się coraz ciemnej a ja nadal nie miałem zielonego pojęcia gdzie jestem. Dreptałem tak już parę godzin. Miałem serdecznie dość. Na szczęście do moich uszu dobiegł cichy i niezbyt wyraźny szum wody
- Uratowany! - odetchnąłem z ulgą. Nie czekając dłużej ruszyłem w stronę wody. Na szczęście nie znajdowała się tak daleko jak myślałem że jest. Woda w rzece przybrała kolor promieni zachodzącego słońca tworząc wspaniały widok. Spokojnym krokiem ruszyłem w stronę w która płynęła woda.
- Czemu nie? - spojrzałem na flet mówiąc sam do siebie. Zbliżyłem instrument do ust zaczynając grać niezbyt skoczną czy szybką melodie...
Ktoś? Coś?
Liczba słów: 301
Liczba słów: 301
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz