niedziela, 18 sierpnia 2019

Od Keyi CD. Cerise

Cel wydawał się prosty i nie powinien sprawiać problemów. Samozwańcza grupa próbowała nastraszyć mieszkańców i wprowadzić zamęt. Ich zamiary nie były poznane, ale nie było to znaczące.
Zasiadłam przed skromnym biurkiem, łapiąc w dłonie białą teczkę. W środku znajdowały się dokumenty, potrzebne do zidentyfikowania sprawców zamieszek. Cała grupa liczyła raptem pięcioro osób, w tym jedna kobieta. Rozsiewali o sobie plotki, ale na razie nie wkraczali do akcji.
- Myślisz, że mogą to być wygnańcy? – rzucił blondyn, który nadal mi towarzyszył.
- Wątpię, ale trzeba wziąć to pod uwagę. Lepiej być przygotowanym. – wzruszyłam obojętnie ramionami, poszukując na papierze więcej wskazówek.
Kenji ochoczo mi przytaknął i ruszył w kierunku tablicy osób ściganych. Twarze kilkunastu ludzi wisiało i czekało na zainteresowanie. Bycie zabójcą jest zarówno ciekawe jak i potwornie nudne.
Chłopak od niedawna został moim partnerem i niewiele o nim wiedziałam. Rozmawiało mi się z nim bardzo dobrze i nie czułam się zagrożona. Dało się jednak zauważyć w jego zachowaniu ukryte motywy, które mało mnie interesowały.
- Czy to nie twoja nowa koleżanka? – zabrał coś ze stolika i przystawił mi do twarzy.
- Cerise. – przytaknęłam, zabierając od niego kartkę. – Myślę, że nie będzie dla nas zagrożeniem.
- Zrobiłaś się dziwnie nuda. – skwitował, wyrywając ode mnie rysunek z podobizną dziewczyny.
Zaśmiałam się i machnęłam ręką, przygotowując broń, następnie chowając ją za pasem. Kenji zachowywał się teraz jak małe dziecko, a jego oczy błyszczały ekscytacją. Godzina była późna, a mój plan bardzo prosty. 
Po drodze chłopak zabawiał mnie swoimi opowieściami i przekazał nutkę pozytywnej energii. Zaczynałam go lubić coraz bardziej, ciesząc się, że nie muszę się przy nim zbytnio kontrolować. Na miejsce dotarliśmy jak się okazało zbyt późno.
Na ziemi leżały ciała, rozerwane i mocno poturbowane. Jeden człowiek przeżył, ale był nieprzytomny. Kiedy zamierzałam podejść bliżej, rozpoznałam z daleka Cerise. Tylko ona mogła tego tutaj dokonać i wcale mnie to nie zadowoliło. Liczyłam, że nie nikt nie będzie nam wchodzić w drogę. Do tego zadane rany nie wyglądały na zwyczajne. Przypominały zagłębienia po pazurach.
- To ty. – zawołałam do dziewczyny, która momentalnie zwróciła na mnie uwagę.
- Witaj, jam jest Kaptur, mam zadanie innym razem się spotkamy. -  wypowiedziała to aż nazbyt formalnie, lekko się po kłaniając.
Dostrzegłam, że trzyma przy sobie małą dziewczynkę, po czym obie zniknęły. Jej cele nie były mi znane, a jej sposób bycia podejrzany. Nie zamierzałam jej teraz gonić , nie była aż tak istotnym celem. Posiadane informacje zapewniły, że nie jest naszym wrogiem, ani przyjacielem. Nie podobało mi się jedynie to, że ingeruje w nasze interesy.
- Zabierz go i poczekaj aż się wybudzi. – zwróciłam się do partnera. – Ma powiedzieć wszystko co wie. Nie obchodzi mnie jak to z niego wyciągniesz.
Kenji odpowiedział mi uśmiechem i ruszył do nieznajomego. Za ten czas zaczęłam przyglądać się zwłokom, szukając poszlak. Przy okazji okazało się, że to wcale nie grupa, której tak mocno szukamy. Byli to jedynie zwykli przestępcy. Nadal pozostawało zagrożenie z niejakiej grupy wygnańców. Na dodatek informacje o miejscu ich rabunku okazał się fałszywy. Chyba, że jednak grupa składa się z kilkunastu lub nawet więcej członków. Wtedy będzie trzeba określić dokładny plan działania.
Następny dzień poświęciłam na poszukiwanie informacji i odrobinę leniuchowania. Kenjiemu nie udało się zbyt wiele dowiedzieć,  trafił mu się osobnik, który trzymał w zębach zabójczy jad. Podczas przesłuchiwania popełnił samobójstwo, zabierając ze sobą wieści. Całe to zamieszanie zaczęło mnie nudzić. Ostatecznie postanowiłam pogadać z Kapturem i wyciągnąć od niej motywy jakimi się kieruje. Mało mi to głównie zająć czas, ale miałam cichą nadzieje, że jednak stanie się coś ciekawszego niż do tej pory.
Odszukanie dziewczyny wcale nie było takie trudne. Domek w lesie odnalazłam bez większych problemów, a drogę do dziewczyny wskazała mi starsza babka. Wydawała się spokojną i zmęczoną życiem kobietą, a jednocześnie dziwnie radosną.
Zostałam zaprowadzona na piękną łąkę, na której już z daleko zobaczyłam czerwony strój. Kwiaty o te porze roku zaczynały przekwitać, ale wciąż zachwycały wyglądem. Cerise siedziała z wilkiem na kolanach i nie wyglądała na kogoś, kto chce teraz rozmawiać z kimkolwiek. Mimo tego posłała mi przyjazny uśmiech, pokazując na miejsce obok niej. Czułam się nieswojo przy takim obstawieniu, mimo tego ostrożne rozpoczęłam rozmowę.
-  Spotkałam twoja babcie, wiedziała, gdzie jesteś, więc przyszłam wraz z nią. – rzuciłam. – Mam do Ciebie kilka pytań. Nie odbieraj tego osobiście, po prostu pracuję.
- Jasne, ale nie obiecuję, że na wszystkie dostaniesz odpowiedź. – odpowiedziała, na co jedynie cicho się zaśmiałam, przytakując.
- Wiesz coś o grupie, którą wczoraj spotkałaś?  - rozpoczęłam, zerkając na babcie, która wcale nie wyglądała na zainteresowaną czy też zdziwioną.

Cerise? Trochę brak weny ;x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz