Zostałem na polanie jeszcze przez chwilę, wiedziałem, że przez moją niedyspozycję król był znacznie słabszy, a w tym wszystkim było też to, iż musiałem zrobić rytuał, który nieco pomoże królowi. Jednak do tego mi potrzeba, czegoś, co tu nie spotkam.
Wstałem i ruszyłem do chałupy, znalazłem swoją torbę, by zacząć szukać słoika. Gdy go znalazłem, westchnąłem, gdyż już starczy na jeden raz. Schowałem słoik z zawartością i wziąłem torbę, by podejść do króla.
- Już czas, ostatni raz mogę to zrobić. Jesteś gotowy. - powiedziałem. Widziałem, wiedziałem, że Sam jest blisko. Dlatego podałem królowi dłoń, a następnie on podał mi swoją. Pomogłem mu się poruszać, a gdy pojawił się Sam, stanąłem.
- Sam przed wybyciem w dalszą drogę, muszę wykonać pewien rytuał, jeśli chcesz, możesz w tym uczestniczyć, jednak też możesz tu zostać i poczekać. - rzekłem, chciałem go ominąć, jednak on stał w miejscu.
- Po co rytuał? Nie możesz tak o, zabierać króla jest w złym stanie. - był zły, albo też coś jeszcze innego. Wydawał się zaniepokojony. Gdy już chciałem się odezwać, głos zabrał król.
- Samuelu, Lucid wykonał ten rytuał kilka razy, dzięki niemu przez parę godzin, a czasem dni mogę sam chodzić, mówić, a czasem nawet biegać. Wracają mi siły, jednakże dobrze wiem, że się martwisz mój stan zdrowia, gdyż sam prosiłem Lucid'a, by mnie do ciebie zabrał. - głos króla, był stopniowo odległy, ale też potężny. Nieco uspokoił on Sama, dzięki czemu, mogłem zabrać króla, na wskazane miejsce. Tym samym także mogliśmy ruszyć w dalszą drogę. Gdy byliśmy blisko miejsca, a dokładniej wody źródlanej, sprowadziłem króla do pustej zatoki, która wypełniła się woda, ale taka, dzięki której byliśmy susi. Wyjąłem z torby słoik, odkręciłem pokrycie, a stworzenie wewnątrz z niego wyszło.
- Lesmei'kasai ni vanaj. - wymówiłem te słowa, które oznaczają imię stworzenia. Wyglądała jak jaszczurka, ale nie była nią. Zanurzyłem ją w wodzie, a ta się powiększyła do ogromnych rozmiarów, robiąc kółka wokół mnie i króla. Otworzyłem księgę, na zaklęciu. Dodałem do tego kolejne składniki, które wyglądały jak liść, proszek, pył, śluz, krew, maź oraz serce, które biło. Zacząłem wypowiadać zaklęcie, jeśli można je tak nazwać. Pojawili się kolejne stworzenia, a dokładniej zmarli czarownicy i czarownice, które zaczęły mi pomagać w tym skomplikowanym zaklęciu. Nie wiem, ile minęło, jednak gdy się już skończyło, król stanął o własnych nogach, a potem podziękował tym, którzy pomogli. Oczywiście cześć mojej energii została wysłana przez to i zostałem jeszcze w tym źródle, by porozmawiać ze stworzeniem, zanim te zniknie. Rozmawialiśmy o tym, że mógłbym zawrzeć z nim umowę, że jeśli będę go potrzebować mam go przyzwać ze świata umarłych. Ciekawa propozycja.
Rozważyłem ją i zawarłem z nim pakt, wokół nadgarstka pojawił się, można nazwać to taki jakby znak, dzięki, któremu będę mógł przyzwać to owo stworzonko. Ucieszył mnie ten fakt, gdyż, jest ono od samego dziecka ze mną i jakoś, nie chce, by odszedł. Teraz przynajmniej mam z kim rozmawiać w dalszej drodze. Leżałem w tej wodzie, która nieco dodaje energii i przeglądałem swe nici. Król opowiadał Samym'iemu o tym, jak został zatruty, może jego pamięć się polepszyła i teraz może to zrobić. Ja jednak musiałem nabrać nieco sił.
Samuel?
Liczba słów: 515
Liczba słów: 515
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz