Ledwo powstrzymywałem cisnący się na moje usta uśmiech, kiedy Add zagadywała mężczyznę. Podejrzewałem, że każde słowo, które wychodziło z jej ust, było kłamstwem, albo przynajmniej znaczna większość. W końcu, cała nasza aktualna relacja była jednym wielkim kłamstwem, więc czemu by nie łgać dalej. W końcu, kto mógłby to sprawdzić. I jeszcze ten sposób, w jaki dziewczyna zareagowała na mój dotyk – bawiło mnie to. Może jestem zły, ale wyglądała przekomicznie i uroczo jednocześnie z tymi rumieńcami. A kiedy się na mnie złościła, była jeszcze bardziej czerwona, a przez to jeszcze bardziej urocza.
Już po chwili mężczyzna, z którym rozmawialiśmy, łyknął haczyk i wraz z połową gości z karczmy ruszyli na polowanie mordercy-wygnańca. Po zażegnaniu całej tej sytuacji wróciliśmy do pokoju, a w nasze ślady poszły te osoby, które nie paliły się do pogoni za wymyślonym zabójcą. Kiedy znaleźliśmy się bardziej prywatnym pomieszczeniu, Add od razu zaczęła przywracać swoją pierwotną postać. Mój pies położył się w nogach jednego z łóżek, a kiedy weszliśmy, nawet się nie poruszył. Oparłem się o ścianę i w milczeniu przyglądałem się, jak dziewczyna „wyczynia czary”. Szczerze mówiąc, w swoim życiu nie miałem za dużo do czynienia z wygnańcami i magią, dlatego z niemałym podziwem obserwowałem poczynania dziewczyny.
Czułem się znacznie swobodniej, kiedy już spoglądały na mnie znajome ametystowe oczy. Dopiero wtedy Add przypomniała o naszej przerwanej rozmowie. Pokiwałem głową, doskonale rozumiejąc, co ma na myśli. Podejrzewałem, że wrócimy do tej konwersacji, kiedy tylko załatwimy sprawę z trupem z dołu i przez cały ten czas ta myśl ciążyła mi gdzieś z tyłu głowy. Przeczesałem dłonią włosy i cicho westchnąłem, by uporządkować myśli.
- Wiem, wiem… - zawiesiłem na chwilę głos, zastanawiając się nad następnymi słowami. Nie chciałem zabrzmieć szorstko, ale sprawę musiałem postawić jasno. – Powracając, uważam, że nie powinniśmy się spotykać. Albo przynajmniej ograniczyć nasze ewentualne spotkania.
Add momentalnie przeniosła swój wzrok z podłogi wprost na moją osobę. Jej twarz, jak zwykle, pozostała obojętna, nie ukazywała żadnych emocji. Dopiero w jej oczach można było dostrzec iskierki smutku – w sposób, w jaki spojrzała na mnie dziewczyna sprawił, że poczułem się niewyobrażalnie winny. Oczywiście, że musiałem to spartaczyć. W myślach moja wypowiedź brzmiała o wiele, wiele lepiej niż w rzeczywistości. Zabrzmiałem tak, jakbym nie chciał jej już więcej widzieć na oczy, czyli jak totalny dupek. Jak zwykle wszystko idzie nie po mojej myśli.
- Rozumiem – w głosie Add zabrzmiała ledwo słyszalna nutka smutku, co chyba jeszcze tylko bardziej mnie dobiło.
- Nie tak, że nie chcę cię znać – powiedziałem od razu, chcąc jak najszybciej naprostować tę całą sprawę. - Po prostu martwię się o twoje bezpieczeństwo, nie chcę, byś została aresztowana.
<Add? Powróciłam ^^’>
Liczba słów: 427
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz