Apsik? Lepszego imienia naprawdę nie mógł wymyślić? Nie chciałabym obrażać autorytetu mojego pana ale cholera, naprawdę? Czy on uważa się za poważnego człowieka? Przynajmniej imię Bestii zostawię dla swojego pupila, który nie będzie żadnym kotem czy psem niewiadomego pochodzenia. Wpatrywałam się w przestrzeń przed siebie, odchylając się lekko do tyłu marszcząc przy tym w zamyśleniu brwi. Z dziwnego letargu wyrwała mnie informacja o misji. Podobno bardzo ważnej. Niepewnie zapytałam cóż to takiego, żeby wiedzieć jak wielkiej wagi jest moje zadanie i zawartość zapieczętowanej koperty w dłoni Johena. Jednak powód wytłumaczony przez samego księcia wydał mi się banalny. "Głupia, po prostu nie masz nikogo ważnego o kogo życie mogłabyś się faktycznie martwić", karcę siebie choć boli mnie moja niewiedza i brak zrozumienia. Mogłam odmówić bo było to zwykłą prośbą ale sumienie i zdrowy rozsądek nie dawały za wygraną. Kiwnęłam głową wstając ze swojego miejsca biorąc do ręki list do Victora. Nie był jakiś super długi sądząc po grubości koperty.
-Panie, twoja wola zostanie spełniona. Dopilnuję, żeby został on wysłany prawidłowo. Czy chcesz może, bym dostarczyła go samodzielnie? -zapytałam od niechcenia prostując swoją postawę. Johen popatrzył na mnie marszcząc brwi.
-Nie, wolałbym żebyś jednak stała przy moim boku -stwierdził zdecydowanie zerkając na Apsika. -Dla pewności poślij najlepszego posłańca królestwa. Przebywa akurat w stolicy.
-Oczywiście, mój Panie -kłaniam się nisko przybierając swój spokojny wyraz twarzy, typowy dla mojego egzystowania w tym świecie.
Powracam do gry pozorów, służbowego i ordynarnego zachowania. Dystans do wszystkich, unikanie kłopotów i grzeczne wykonywanie swoich obowiązków. Wychodzę z komnaty trzymając w dłoni ważny dla Johena list do syna. Cicho wzdycham próbując nie myśleć o tym jak by to było mieć własne dziecko. Odszukanie ów posłańca było trudniejsze niż się spodziewałam. Podpytałam służbę o miejsce pobytu tego człowieka, ale wszystko na nic. Schodząc do podziemi napotykam się na niego zrezygnowana jego szukaniem. Odskoczyłam jak poparzona kiedy to w sumie on znalazł mnie. Odwracam się przestraszona niemalże tracąc równowagę. Mężczyzna złapał mnie za przedramię chroniąc przed upadkiem. Na oko jego wiek mógł kręcić między 30 a 40 choć mógł być się wydawać starszy przez półmrok panujący w podziemiach.
-Czy ty... -nie zdążyłam niczego powiedzieć ponieważ zatkał usta mi ręką z niewinnym uśmiechem.
Z każdą chwilą zastanawiałam się czy nie pomyliłam posłańca z wariatem, który wpatrywał się w moje oczy z taką intensywnością, aż czułam się niezwykle przytłoczona.
-Pochodzisz z południa, pracowałaś tam równie ciężko -stwierdza nagle zabierając swoją rękę z moich ust.
-A skąd to wywnioskowałeś? - pytam krzyżując ręce na piersi.
-Złe światło ma to do siebie, że niektóre mankamenty naszego jestestwa zostają odkryte, mimo że normalnie ich nie dostrzegamy -wzrusza ramionami.
-Mam to potraktować jako mądrość życiową? -unoszę jedną brew miętoląc list od Johena.
-Jak uważasz. Po prostu jako posłannik, doręczyciel muszę wiedzieć czy przekazuje listy i paczki odpowiednim osobom. Trochę udało mi się pozwiedzać, zwłaszcza południe. Wiele ludzi ma tam zarobek w postaci łowiectwa, można odpocząć i zwolnić tempo życia. Południe Dous Mundos jest po prostu cudowne -uśmiechnął się a na jego twarzy dostrzegłam zmarszczki.
-A ty jesteś z północy, zmuszony do ciągłej migracji i walki o przetrwanie w spartańskich warunkach -stwierdzam, ponieważ ja nie mam takiego samego zdania co on.
-Blisko. Co tam masz? List do doręczenia? -pyta zmieniając widocznie temat. "Nie lubi mówić o sobie? Skądś to znam".
-Tak. Jest to priorytet, list polecony od samego Księcia Johena do jego syna Księcia Victora II. Jesteś najlepszy z najlepszych i liczę, że dostarczysz to jak najszybciej możesz. To bardzo pilne. Jeżeli jednak nie przekażesz tego listu w nienaruszonym stanie, możesz się tylko domyślać jaką karę może przygotować dla ciebie mój Pan -ostatnie słowa syczę z wrogością.
Posłannik spoważniał i kiwnął głową z martwą powagą.
-Rozumiem. Właśnie miałem ruszać więc dobrze, że cię złapałem -odparł biorąc delikatnie list. Schował go za świeżo ubraną koszulą.
-Wolałabym, żeby następnym razem to ja złapała ciebie -skwitowałam rozglądając się dookoła.
-Jeszcze jedno, odnośnie Księcia Johena. Szykują się kłopoty, król Elzebiusz staje się coraz słabszy, sama widzisz. Niedługo będzie trzeba go zastąpić choć Król nie odda korony tak łatwo nawet swojemu synowi. Otrzymałem list od kogoś, kto nie pozwolił na siebie spojrzeć. Zapłacił mi dość pokaźną sumę Kahalów. Wolę to dostarczyć, żeby Johen był przygotowany na wszystko. Nie będzie lepszego władcy ale z dwojga złego lepiej pozostawić dziedzictwo z krwi niż wybierać nową dynastię. Nie wiem co jest w środku, ale trzymaj -podał mi do rąk kopertę.
Była zapieczętowana ale nie oznakowana żadnymi insygniami królewskimi. "Bezimienna", myślę w duchu mając na uwadze, że może to być każdy odważny. Podziękowałam posłannikowi i oboje rozeszliśmy się, każdy martwiąc się o swoją przyszłość.
Johen?
Liczba słów: 756
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz