Usłyszawszy jego warunki jedynie pokiwałem głową, nie przestając drapać psa za uszami. Zazwyczaj Norton spał ze mną, w nogach łóżka, a jego obecność dawała mi swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa, ale nie powinienem wybrzydzać. Biorąc pod uwagę sadystyczne zapędy demona, mój pies równie dobrze mógł skończyć nieciekawie, na przykład ze skręconym karkiem.
- Przynajmniej mam pewność, że opuszczę to miejsce – powiedziałem z lekkim półuśmiechem, kątem oka zerkając na gospodarza. Chłopak na moje słowa jedynie uniósł znacząco brew, ale nie skomentował moich słów.
Odkąd tylko Kousuke wszedł do pomieszczenia, mój czworonożny przyjaciel był lekko poddenerwowany. Nie byłem zatem zdziwiony, że kiedy demon usiadł na kanapie obok mnie, pies wyszczerzył kły, a z jego gardła wydobył się ostrzegawczy warkot. Zauważywszy ostrzegawcze spojrzenie chłopaka, szybko uciszyłem psa. W duchu byłem jednak zadowolony, że zarówno ja jak i mój przyjaciel mamy podobne zdania co do osobnika obok.
- Lepiej, żeby mnie nie ugryzł, inaczej może być nieciekawie – powiedział czarnowłosy, nie spuszczając wzroku ze zwierzęcia.
- Jest trochę nieufny, i pewnie trochę zdenerwowany. Potrzebuje trochę czasu do przyzwyczajenia – usprawiedliwiłem jego zachowanie, delikatnie głaszcząc go po pysku i jednocześnie nieco zwiększając dystans między mną a siedzącym obok.
Sam byłem poddenerwowany obecnością ciemnowłosego. Odczuwałem nawet swego rodzaju złość, która pewnie siedziała we mnie od tamtej rozmowy. Ale Kousuke zaakceptował mojego czworonożnego towarzysza i na razie musiałem dopilnować, by tego zdania nie zmienił. I w tym celu będę bardziej ugodowy, niż byłem do tej pory.
- Zrób mi coś ciepłego do picia – chłopak rozsiadł się wygodniej na kanapie i przymknął oczy.
Kiedy zerknąłem na niego okiem, chłopak wydał mi się bardzo zmęczony. I przystojny, ale to wolałem zachować tylko i wyłącznie dla siebie. Powstrzymując ciche westchnięcie, wstałem i ruszyłem w stronę kuchni, a pies posłusznie podreptał za mną.
Nie podobał mi się stan, w jakim go znalazłem – był brudny i, jak się okazało przy karmieniu, nieco zagłodzony. Nie wiem, kto się nim zajmował po mojej nieobecności, ale na pewno nie była to moja przyjaciółka, ona w życiu nie doprowadziłaby psa do takiego stanu. Dlatego też cieszyłem się, że mój zwierzak mógł tutaj zostać. I jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało, byłem za to demonowi bardzo wdzięczny, że psiak może zostać tutaj, a nie musi wracać do nieznanego mi idioty, który nie potrafi zająć się psem.
Jedyne, czego żałowałem to tego, że podczas tego krótkiego wypadu nie udało mi się zobaczyć z Pidge. Oczywiście, chciałem się tylko z dala upewnić, że u tego karzełka wszystko w porządku. Domyśliłem się, że rozmowa z nią mogłaby skończyć się źle prędzej dla niej niż dla mnie. Nie chciałem ryzykować jej życiem, nie zasługuje na to.
Po kilku minutach wróciłem do salonu z gorącą herbatą, zostawiając za sobą lekko uchylone drzwi. Norton położył się zmęczony obok pieca, więc postanowiłem na tę chwilę go nie wołać do siebie. Wiedziałem, że bałaganu nie narobi, a zawołam go, kiedy sam będę szedł do swojego pokoju.
Postawiłem kubek z gorącym napojem na stoliku przed chłopakiem, po czym wziąłem głęboki wdech, by uspokoić swoje myśli. I może dodać sobie nieco odwagi.
- Tak w ogóle to… - zacząłem, a ciemnowłosy spojrzał prosto na mnie. Zdusiłem w sobie chęć zerwania tego kontaktu wzrokowego. – Dzięki, że pozwoliłeś mu zostać.
Czułem się trochę zażenowany faktem, że właśnie mu podziękowałem, ale po prostu czułem, że tak wypada. Byłem o wiele spokojniejszy z wiedzą, że chociaż z psem wszystko w porządku.
<Kou? C:>
Liczba słów: 551
Liczba słów: 551
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz