sobota, 3 sierpnia 2019

Od Kise CD Tetsu

Automatycznie przegryzłem dolną wargę, uciekając wzrokiem w bok. Nie byłem przekonany do tego, aby mu powiedzieć, co dokładnie robiłem, podczas gdy pozostawiłem go z siostrą w szpitalu. Pewnie sam się już domyśla, jednak póki ja nie potwierdzę jego teorii, nie będzie wiedział czy rzeczywiście coś się wydarzyło, czy nie. Jak na razie nie powiem mu. Nie potrzebne mu to jest do dalszego życia, poza tym nie ma co wracać nawet do tematu tego gnoja wampira. Może kiedyś postanowię mu o tym powiedzieć, ale na pewno nie teraz. Nie widzę takiej potrzeby i wolę to zachować to dla siebie, dopóki ten dupek znowu nie stanie nam na drodze.
- Nie wiem, o co ci chodzi - uśmiechnąłem się wesoło, jak małe dziecko, którym chyba w duchu dalej byłem. Nie chciałem zbywać chłopaka w tak dziecinny sposób, jednak nie miałem innego wyjścia. Od razu dałem mu do zrozumienia, że nie chcę ciągnąć tematu i to od niego zależy, czy będzie dociekał dalej, czy da sobie spokój. Wolałbym oczywiście to drugie, ale przez swoje całe życie nauczyłem się, że ludzie lubią robić nieprzewidywalne rzeczy. 
- Nie udawaj, dobrze wiem, że bez ważnego powodu byś nas tam nie zostawił - zmarszczył lekko brwi, a ja kątem oka starałem się ocenić, czy jest rozdrażniony, zły, czy może w jeszcze innym nastroju. 
- Masz rację, ale i tak ci nie powiem - odparłem, idąc wciąż naprzód, jednak pamiętając by nie iść za szybko i mieć na oku mojego towarzysza. Dopiero co wyszedł ze szpitala i nie chciałbym, żeby znowu tam wrócił, przez moją nieuwagę. 
- Czemu? - wzruszyłem od razu ramionami na jego pytanie, pozostawiając go z niejednoznaczną odpowiedzią. Nie chciałem mu powiedzieć i tyle, może i dla jego dobra. Po co po tym traumatycznym przeżyciu ma wracać myślami do tego wampira?
- Wiesz sam ukryłeś pewien fakt przede mną - dodałem po chwili, widząc już powoli budynek szkoły. Zaskoczony chłopak podniósł wzrok na moją osobę i przez moment chyba próbował dojść o co mi chodziło. Miałem oczywiście na myśli, to że skłamał, podczas gdy zapytałem, kto mu zrobił krzywdę. Może nie natychmiast wyczułem jego kłamstwo, ale tak czy siak doszedłem do sedna sprawy. Niebieskowłosy jak na razie nic nie odpowiedział. Może już wiedział o co mi chodziło i doszedł do wniosku, że lepiej już nie kontynuować dalej tematu. Też uważałem to za dobry pomysł i nie ciągnąłem wątku. Teraz powinniśmy się skupić na tej nudnej papierologii i wrócić do domu, aby chłopak mógł porządnie wypocząć. Bądź co bądź, ale w tych starym przesyconym wszelkimi chorobami budynku, raczej nie mogło mu się zbyt dobrze spać. Przynajmniej ja nie mógłbym tam wytrzymać. Tak więc doszliśmy do szkoły i skierowaliśmy się do gabinetu dyrektora. Przekazaliśmy mu zwolnienie, na co ten tylko pokręcił lekko nosem, kiwając jedynie głową. Poszło szybciej niż myślałem, gdyż po kilku minutach byliśmy w drodze powrotnej do domu. Za kilka godzin będę musiał tu wrócić, aby odebrać Toshi, ale jak na razie cieszę się, że wracamy do domu. Fakt teraz mnie czeka w nim więcej obowiązków niż przedtem, ale nie narzekam. Zrobię wszystko co w mojej sile, aby tylko ulżyć trochę Tetsu. 
- Idź się położyć, ja przygotuję coś do jedzenia - oznajmiłem, gdy tylko przekroczyliśmy próg naszego kochanego domku. Nie mieszkaliśmy tu długo, ale ja już zdążyłem bardzo zżyć się z tym miejscem. 
- Ty? Ty i gotowanie? To ty umiesz gotować? - spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, na co nieco zawstydzony podrapałem się po karku, mając nadzieję, że nie zauważył delikatnych rumieńców na moich policzkach.
- Nie, ale zawsze mogę spróbować - odpowiedziałem dość optymistycznie. Znam swoje umiejętności kuchenne i są one wręcz na minusie, jednak nie przeszkodzi mi to w kolejnym nieudolnym próbowaniu, przygotowania czegoś zjadliwego. 
- Okej - odparł chłopak niepewnie, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Jeśli ci to pomoże, to w lewej szufladzie od ściany jest kilka przepisów, które zdobyłem na targu.
Pokiwałem delikatnie głową i odprowadziłem jego drobną postać wzrokiem.
- Jakby coś się działo lub byś czegoś potrzebował, to daj znać - zawołałem nim zdążył zniknąć mi z oczu. Teraz mogłem się wziąć do roboty. Nie wiem co z tego wszystkiego wyjdzie, ale mam nadzieję, że będzie chociaż w małym stopniu zjadliwe. 
Poszedłem od razu do kuchni i wygrzebałem z wcześniej wspomnianej szuflady kilka przepisów. Wybrałem najłatwiejszy z nich, który opisywał krok po kroku, jak zrobić zupę warzywną. Uważałem, że jeśli to jest łatwe to mi się uda. Jednak z czasem, gdy doszło do tego, że trzeba było pokroić kilka różnych rodzai warzyw, zacząłem się powoli gubić. Mimo to nie odpuszczałem i w pocie czoła kroiłem jako tako marchewkę, a potem parę innych warzywek. 
Po godzinie ciężkich starań w końcu coś powstało. Nie miało to jakiegoś konkretnego zapachu, a smaku jeszcze nie znałem. Szczerze muszę powiedzieć, że wygląd tej zupy był odpychający. Zmarszczyłem lekko nos, zastanawiając się co mogło pójść nie tak. Niby nie spuściłem całej kuchni z dymem, ale tak czy siak w czymś zawiodłem, bo inaczej nie wyglądałoby to, tak jak wygląda. Westchnąłem ciężko i chwyciłem drewnianą łyżkę i postanowiłem spróbować, trochę tej dziwnej substancji. O dziwo...nie miała smaku... Kompletne dno i nico. Niepocieszony tym ani trochę spojrzałem na garnek zupy, jak największe zło tego świata.
- Co tam robisz? - zaskoczony prawie podskoczyłem do góry. Odwróciłem się w stronę niebieskowłosego, zakrywając swoim ciałem garnek parującej "trucizny". 
- Nic takiego, nie powinieneś teraz leżeć w łóżku? - zapytałem wymijająco, chcąc szybko wylać to coś do ścieków. Mógłbym w sumie wylać to na ogródek, jednak boję się, że wtedy wszelkie życie w nim wyzdycha. Tak ścieki to najlepsze wyjście, dla tej tajemniczej mikstury. 
- To jednak nie gotowałeś? - uniósł jedną brew, a ja już wiedziałem, że nie ma sensu dalej zaprzeczać rzeczywistości. Z cichym westchnięciem odsunąłem się od blatu i pozwoliłem chłopakowi spojrzeć na moje dzieło.
- Chciałem zrobić dla ciebie zupę warzywną - odpowiedziałem, nie patrząc nawet na chłopaka, obawiając się trochę jego reakcji. - Robiłem wszystko krok po kroku, jak w przepisie, jednak... coś nie pykło... Kompletnie nie pykło...
Byłem zawiedziony, ale po części byłem świadom, że raczej nic z tego nie wyjdzie. Nie bez powodu trzymałem się z dala od wszystkiego, co związane z gotowaniem. To nie moje klimaty i nigdy nie pojmę tej dziedziny, nieważne ile by lat nie minęło. Gotowanie to dla mnie czarna magia... Chociaż pewnie czarną magię szybciej bym ogarnął niż to coś...

<Tetsu? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz