piątek, 9 sierpnia 2019

Od Yuri'ego CD Victor'a

Widząc jego ostrzegawcze spojrzenie, zrozumiałem, że w tej chwili nie robi sobie ze mnie żartów. Nawet przez myśl mi nie przeszło, by złamać kiedyś złożonej przysięgi. Już dawno temu postanowiłem, że będę przy nim póki sam nie zadecyduje by było inaczej. Nie mam w końcu nic innego do roboty ani nawet chęci by odejść od niego czy coś. Po prostu utknął ze mną na najbliższe lata czy tego chce czy nie, gdyż ja tak łatwo się nie odczepiam.
Jednak teraz wróciłem myślami do naszej rozmowy i do słów Victor'a. Czyżby młodzieniec miał rację i rzeczywiście jestem w kimś zakochany, tylko udaję po prostu, że tak nie jest? Jeśli to byłaby prawda oznaczałoby to, że jestem zakochany... w Księciu...? Gdy tylko przeszło mi to przez myśl prawie znowu się zarumieniłem, a wolałem jak na razie nie pokazywać swoich rumieńców przed mężczyzną, które możliwe, że darzę jakimś głębszym uczuciem. Ale kiedy moje uczucia do niego zmieniły się i nabrały innego znaczenia? Może to przez to, że nie jest już małym dzieckiem, tylko młodym mężczyzną, na dodatek bardzo atrakcyjnym, jednak to od razu spowodowało, że byłbym w nim zakochany pomimo tylu lat, które z nim spędziłem? Sam nie wiem... Od zawsze sprawiało mi radość spędzanie czasu w jego towarzystwie, nawet jeśli czasem musiałem się nieźle natrudzić, aby go upilnować lub znosić jego żarty. Mimo to nigdy nie przypuszczałem, że rozwinę w sobie jakieś romantyczne uczucia względem tego człowieka. Czy to nie jest dziwne? Eh na pewno jest dziwne... Jakby nie patrzeć wychowywałem go od małego i na dodatek jestem tylko zwykłym służącym, nikim więcej, jeśli chodzi o mój status w tym społeczeństwie. Chyba za dużo o tym myślę...
Odetchnąłem ciężko i spojrzałem na mężczyznę, który beztrosko sobie leżał na trawie, wpatrując się przy tym w niebo. Przez chwilę byłem ciekaw o czym myśli, jednak szybko pozbyłem się tej myśli z głowy, gdyż wolałem nie rozpoczynać kolejnej krępującej rozmowy.
- Czy Bogowie są nieśmiertelni? - zapytał mnie nagle Victor, całkowicie mnie tym zaskakując i przerywając przy tym panującą między nami ciszę.
- Można tak w sumie powiedzieć, jednak też nie do końca tak jest - odpowiedziałem spokojnie, nie spuszczając wzroku z mężczyzny, leżącego tuż obok mnie. - Boga może zabić inny Bóg lub Bóg może zabić samego siebie.
- Czyli... - spojrzał na mnie z lekko zmarszczonymi brwiami, a ja już wiedziałem o co chce następnie zapytać.
- Twoja matka była zmuszona do zabicia samej siebie po tym jak wszelkie próby egzekucji na nią nie działały - chciałem mu przekazać mu tyle co wiedziałem. - Z tego co wiem to twój dziadek zaszantażował ją i powiedział, że albo ona zginie, albo jej kochanek i syn.
- Rozumiem... - Victor patrzył na mnie przez moment w milczeniu i jakby po chwili zagłębił się w swoje myśli. Nie zabroniłem mu się odłączyć się od rzeczywistości, bo jakby nie patrzeć dotyczy to jego matki. Jednak mam nadzieję, że nie popsuje to jego dzisiejszego humoru. 
Gdy tylko nasza rozmowa się zakończyła, wróciłem do oglądania nieba. W dalszym ciągu było ono nieskazitelnie czyste i nie było na nim ani jednej chmurki, która mogłaby zepsuć moje wieczorne plany.
- Miałbyś ochotę pooglądać ze mną w nocy gwiazdy? - zaproponowałem z delikatnym uśmiechem na ustach. Nie miałbym nic przeciwko temu by mężczyzna dołączył do moich nocnych obserwacji.
- W sumie to czemu nie? - sam się uśmiechnął, przystając tym samym na moją propozycję. Ucieszyłem się w sumie i serce aż mi podskoczyło w klatce piersiowej.
- Dobra, wracamy do treningu! - głos Claudii wyrwał nas z przyjemnego odpoczynku, ale w końcu od samego początku wiadome było, że nie będzie trwało to wiecznie.
- Powodzenia - uśmiechnąłem się pod nosem do jasnowłosego, który niechętnie wstał z trawy. Przed odejściem zaszczycił mnie przelotnym spojrzeniem i lekkim uśmiechem na ustach.

~~*~~

Gdy tylko zapadł wzrok zakradłem się do komnaty Księcia, wchodząc bez pukania do środka. Na szczęście nie zastałem mężczyzny w jakiejś niestosownej sytuacji. Jak na razie leżał rozpłaszczony na łóżku, jak jakaś ośmiornica.
- Wstawaj noc nie trwa wiecznie - szturchnąłem go w żebra i czekałem, aż podniesie te swoje cztery litery. Wiem, że jest zmęczony, jednak nie wymagam od niego dużo, poza tym sam się zgodził by ze mną pójść pooglądać gwiazdy, więc mam nadzieję, że nie usłyszę z jego ust żadnego narzekania. Victor jakoś szybko doszedł do siebie i mogliśmy opuścić po ciuchu rezydencję. Nie zastaliśmy żadnych przeszkód na naszej drodze, dlatego nim się obejrzeliśmy szliśmy spokojnie leśną ścieżką. Przez cały czas oświetlałem nam drogę światełkiem, który utworzyłem w swojej dłoni.
- Dokąd tak właściwie idziemy obserwować te gwiazdy? - jasnowłosy zagadał, ziewając co chwila pod nosem, jednak było widać, że z każdą chwilą jest bardziej rozbudzony.
- W góry - odpowiedziałem krótko i na temat, nic więcej nie musiałem mu przecież tłumaczyć.
- Góry? - spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami, a ja rozbawiony nie mogłem powstrzymać od cichego chichotu. - Czy ty mówisz poważnie?
- Tak - skinąłem głową i po chwili skręciłem w prawo, gdzie zaczynał się już powoli szlak prowadzący w góry.
- Ale to musi być tak daleko - zaczął mi jęczeć koło uch, jak upierdliwy komar. - Nie możemy pójść gdzie indziej?
Westchnąłem ciężko i gdy tylko było wokół nas mniej drzew, postanowiłem pomóc temu biednemu Księciu.
Best Place to find travel abroad tips
- Skoro ci się nie chce to możemy to inaczej załatwić - oznajmiłem, a Victor spojrzał na mnie zaciekawionym wzrokiem. Stanąłem w tym samym momencie i wziąłem głęboki wdech. Zamknąłem na moment oczy skupiając całe swoje pokłady magii tylko w jednym celu. Po chwili poczułem znajomy ciężar na plecach i zadowolony znowu uchyliłem powieki.

- No to lecimy - uśmiechnąłem się szeroko do mężczyzny i wzbiłem się w powietrze uprzednio chwytając mężczyznę w pasie. Do lekkich osób nie należał, jednak pomogła mi w tym moja magia. Cudownie znowu było poczuć te uczucie, gdy wiatr targa ci włosy. Trochę w sumie minęło odkąd ostatni raz mogłem tak sobie rozprostować skrzydła. No cóż, ale nie będę przedłużał tego lotu dłużej niż to konieczne. Jako że miałem aż trzy pary skrzydeł, co było w sumie charakterystyczne u Serafinów, szybko dotarliśmy na do celu naszej małej podróży. Nie znajdowaliśmy się bardzo wysoko, ale idealnie na takiej wysokości, z której rozpościerał się cudowny widok. Gdy tylko oboje poczuliśmy stały grunt pod stopami, schowałem swoje skrzydła i usiadłem na twardej powierzchni. Spodziewałem się, że zostaniemy tutaj chociaż z godzinę, a to czy zostaniemy tu dłużej czy krócej zależy tylko i wyłącznie od mojego pana.
- Podoba się? - odwróciłem się w stronę mojego Księcia, uśmiechając się do niego szeroko. Chciałem poznać jego zdanie o tym miejscu, nawet jeśli wyraziłby się o nim negatywnie.

<Victor? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz